Artykuły

Rumcajs grasuje w Jeleniej Górze

Biletów już nie ma do końca roku, ale też wcale mnie to nie dziwi. Na porozlepianych afiszach stoi jak byk: "PRZYGODY ROZBÓJNIKA RUMCAJSA". Rzędy zapełniają dzieci z rodzicami, młodsze klasy z nauczycielami i nawet "Starszaki" z przedszkolankami. Sam na własne oczy oglądałem grupki "starych koni", gdzieś około czterdziestki, rozbawione nie mniej od swych pociech. Przez "Jacka i Agatkę", "Bolka i Lolka", "Koziołka Matołka". Przygody Rumcajsa", a ostatnio perypetie białego oswojonego słonia i jego małego przyjaciela przebrnęliśmy wszyscy jak jeden mąż i żona z dużą przyjemnością... Ba, telewizja w obawie by dorośli całkowicie się nie przestawili na oglądanie coraz lepszych programów dla dzieci, wprowadziła "dobranocki" dla dorosłych.

Utarło się tak jakoś, że teatrom dramatycznym, a właściwie to zatrudnionym w nich na etatach aktorom dramatycznym nie wypada grywać takich "niepoważnych rzeczy" tzn. sztuk przeznaczonych dla dzieci i i młodzieży. Na szczęście raz na rok, znajdzie się zawsze kilku "odważnych" dyrektorów i reżyserów, którzy postanawiają narazić się na znaczące gesty mijanych na ulicy "wielkich" artystów, co to niżej Mazepy, Don Juana i Hamleta nie schodzą! A zejść warto. Robi się to bowiem dla najszczerszej, najwdzięczniejszej i najsympatyczniejszej na świecie widowni. Gdybym ja mógł wejść w konszachty z kimś z Ministerstwa Kultury i Sztuki, wydusiłbym wręcz taki nakaz, by każdy teatr w Polsce przynajmniej raz w sezonie "splamił się" widowiskiem przeznaczonym dla dzieci. Wiele czasu i zachodu poświęca się np. edukacji widza studenta - zapominając, że najłatwiej przyzwyczaić i przekonać ośmio- czy dwunastoletniego szkraba, któremu nie wystarcza już teatr lalek, bo to dla dzieci, a on jest "dorosły", ale też jeszcze nie wyznaje się na różnych Witkacych i Wyspiańskich.

W czasie przedstawienia jeleniogórskiego "Rumcajsa" usiadłem cicho w kącie i wziąłem do pomocy dwóch konsultantów - Jarka (5 lat) i Zbyszka (9 lat). Obaj fachowcy ochoczo zabrali się do wystawiania ocen, surowe, ale chyba sprawiedliwie traktując wszystkie "czarne charaktery". Zgodni byli także co do jednego: przedstawienie powinno być znacznie dłuższe i obok Rumcajsa, jak ustalili, gdzieś od siódmego aktu powinien występować Cypisek.

To widowisko Vaclava Ctvrtka w przekładzie Ernesta Brylla z muzyką Katarzyny Cartner zawojowało w ubiegłym sezonie Warszawę i chyba nie inny los czeka wszystkie miasta na trasie Teatru im. Norwida z Jeleniej Góry. Siedemdziesiąt procent obsady stanowią młodzi aktorzy, których w tym teatrze zebrała się już duża grupa. Nie tylko dobrze sobie radzą z najróżniejszymi ekwilibrystycznymi sytuacjami, ale - co chyba robi największe wrażenie - są szalenie muzykalni. Spektakl wypełnia niezła muzyka, dużo piosenek, wrażenie robią kolorowe kostiumy i dekoracje, ale także efektowne układy ruchowe (Włodzimierza Kowalewskiego). Aktorzy grają bardzo spontanicznie, nic a nic się nie oszczędzając, toteż pot z nich się leje ciurkiem. Satysfakcję mają po spektaklach, kiedy obiegają ich tłumy dzieci. Za Rumcajsem (Wojciech Kosiński) i Słoneczkiem (Krzysztof Janczar) bez przerwy niemal chodzą także dzieci pracowników teatru, i kto znajdzie mi wdzięczniejszych widzów?

Bardzo zabawną i autentycznie komiczną postać stworzył Roman Talarczyk, który świetnie się czuje w rolach charakterystycznych. Zajączkom należą się brawa za wdzięk i bezpretensjonalność, a wszystkim realizatorom za zabawę ku uciesze młodej widowni. Po tym, co napisałem, młodzi wrocławianie będą pewnie oczekiwali, kiedy Rumcajs zawita do nich. Kiedy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji