Artykuły

Wrocław. Trwa nabór do policealnej filmówki

- Z prywatną szkołą filmową jest jak ze sklepem. Przychodzi klient i chce kupić dany towar. Nie można mu odmówić, chyba że zabraknie asortymentu - mówi reżyser Wiesław Saniewski [na zdjęciu]. We wtorek [14 czerwca] rozpoczął się nabór do Policealnej Wrocławskiej Szkoły Filmowo-Telewizyjnej.

W szkołach filmowych czy to w Katowicach, czy w Łodzi na jedno miejsce przypada kilku kandydatów. Oczekiwania wobec przyszłych studentów są więc wysokie; dostają się tylko najlepsi. Do wrocławskiej filmówki, o ile będą wolne miejsca, może się dostać właściwie każdy. Chyba że ewidentnie się nie nadaje - chce np. zostać aktorem, a ma wadę wymowy. - Bardzo liczymy, że nasi uczniowie będą utalentowani. Ale nie zamierzamy odrzucać ludzi, którzy zgłosili się do naszej szkoły tylko dlatego, że chcą po prostu coś przeżyć, spotkać np. Janusza Zaorskiego, czy Czarka Harasimowicza - mówi aktor Tadeusz Szymków, jeden z rekrutujących.

Wczoraj na rozmowę kwalifikacyjną przyszło kilkanaście osób, drugie tyle ma się zgłosić dzisiaj. Nabór będzie prowadzony także we wrześniu. Założyciele szkoły liczą wtedy na osoby, którym nie udało się dostać do szkół w Łodzi i Katowicach. Sześcioosobowa komisja rekrutacyjna zasiada w niewielkim pomieszczeniu w Radiu Wrocław. To w budynku rozgłośni będzie miała swoją siedzibę wrocławska filmówka.

- Dlaczego chce pani robić filmy, a nie pisać książki? - pyta młodą dziewczynę Wiesław Saniewski.

- Bo nie lubię pisać - odpowiada Katarzyna, kandydatka na wydział reżyserii.

- Widziała pani ostatnio jakiś ciekawy film? - drąży reżyser.

- Nie miałam czasu, pilnie się uczę - mówi egzaminowana.

- Zna pani filmy Antonioniego? - pyta Szymków.

- ??? Nie wiem, może po tytule skojarzę - Kasia prosi o podpowiedź.

- "Zawód reporter", "Powiększenie" - wylicza egzaminator.

- Nie widziałam - pada krótka odpowiedź.

Wcześniej inni kandydaci podobnie odpowiadali na pytania o Bergmana, czy Saurę. - Nie przeraża Was to dyletanctwo? - pytamy.

- Oczywiście, ludzie, którzy chcą być reżyserami, czy aktorami powinni mieć podstawową wiedzę o filmach - mówi Saniewski.

- Ale po to jest ta szkoła, żeby tą wiedzę zdobyli. Będą chodzić na projekcje - dodaje Szymków.

Radosław Trecz na rozmowę kwalifikacyjną przyjechał z Dzierżoniowa. Ma 31 lat i planuje zostać aktorem. - Chcę się sprawdzić, występować na profesjonalnej scenie, bo gram od lat - mówi przystojny brunet.

Gdzie? - No jak to? W życiu, w biznesie, w rodzinie - wylicza. Wcześniej dwa razy zaczynał studia - marketing i handel zagraniczny, ale to było nie to. - Szkoła filmowa to coś dla mnie, oceniają osobowość, a nie znajomość teorii, szukają w kimś tego czegoś - mówi Radosław. Przed egzaminatorami wyrecytował wiersz Konopnickiej "U chomika w gospodzie".

- To dobry tekst na przełamanie wizerunku takiego dużego faceta jak ty - mówi mu już na korytarzu Szymków. Radosława dopadają jednak wątpliwości: - Wasze nazwiska gwarantują rangę tej szkoły, ale tak naprawdę to dopiero pierwszy rok. To łódzka filmówka ma renomę

Szymków uspakaja: - To jest szkoła, która przygotowuje ludzi do pracy we współczesnych mediach, jak film, radio, telewizja. W ciągu dwóch lat zdobędą umiejętności, których gdzie indziej uczą przez cztery lata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji