Artykuły

Rock opera. To zachęci młodego człowieka

- My dziś nie myślimy, co będzie się działo, gdy w Szczecinie będą już dwie wielkie, piękne sale koncertowe, Opera i Filharmonia. Jeżeli już teraz nie zadbamy o to, by te sale były pełne, to będziemy mieli problem. Chcę już teraz odświeżać wizerunek Opery. Takim pomysłem jest wystawienie przynajmniej raz w roku rock opery i przyciągniecie młodego słuchacza - mówi ANGELIKA RABIZO, dyrktor Opery na Zamku.

ROZMOWA z Angeliką Rabizo, która wygrała konkurs na dyrektora Opery na Zamku

Kiedyś grała pani na gitarze...

- Byłam w szkole muzycznej w Elblągu. Z moją nauczycielką, panią Hanną Olczak, jeździłyśmy na wiele konkursów gitarowych. Na jednym z nich wypatrzył mnie profesor Jan Paterek z Gdańska. Uczył wprawdzie tylko studentów, ale powiedział, że chętnie weźmie mnie pod swoje skrzydła. Skracając historię, zamieszkałam w bursie szkół artystycznych wraz siostrą, która już w Gdańsku uczyła się gry na flecie.

Nie poświęciła się pani jednak grze na gitarze.

- Doszłam do wniosku, że przejdę do liceum ogólnokształcącego, bo daje to większe możliwości wyboru zawodu w przyszłości. To był szok dla profesora. Zamknął mnie z innym nauczycielem na klucz w klasie i zrobili mi pranie mózgu. Że marnuję talent, że popełniam największy

błąd życia, że świat przede mną i że jeżeli teraz odejdę z muzyki, to jest to droga w jedną stronę i nigdy już do grania nie wrócę.

Nie przekonali?

- Od tamtej chwili nie miałam już gitary w ręku. Czasami nawet nie mogłam chodzić na koncerty gitarowe, bo za bardzo to przeżywałam.

Jaką uczelnię pani ukończyła?

- Stosunki Międzynarodowe na Uniwersytecie Poznańskim ze specjalizacją wschodnią, pierwszą tego rodzaju utworzoną w Polsce. Nie mieliśmy zajęć z teoretykami, a praktykami. Przyjeżdżali do nas różni ciekawi ludzie z ambasadorami włącznie. Przekazywali wiele informacji z pierwszej ręki. Marzyłam o zostaniu dyplomatą. Odbyłam nawet staż w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ale później trochę mi się życie, zdrowotnie, skomplikowało.

Przyjechała pani do Szczecina.

- Zaczęłam pracę od spraw polsko-niemieckich w Euroregionie Pomerania.

Później był urząd marszałkowski i stanowisko dyrektora Wydziału Wdrażania Regionalnego Programu Operacyjnego. I nagle decyzja rezygnacji i startowania w konkursie na dyrektora Opery?

- Postanowiłam może nie zmienić swoje życie zawodowe, ale lekko skręcić. I to dużo wcześniej, niż ogłoszono konkurs.

Nie obawiała się pani, że gdy zwycięży, zostanie przyjęta niechętnie, jako człowiek nie z branży i postrzegana, jako kobieta od rachunków?

- Oczywiście, postrzeganie przez pracowników jest ważne, bo bez pracy zespołowej nie da się pociągnąć, ale to postaram się wypracować.

Z tego co wiem, to pracownikom obiecano podwyżki, bo zarobki nie są zachwycające.

- Nie obiecuję rzeczy nierealnych do spełnienia. Nie poznałam jeszcze wszystkich dokumentów finansowych, ciężko i nie odpowiedzialnie byłoby cokolwiek obiecywać, czego później nie będę mogła dotrzymać. Obiecałam, że będą ze mną w stałym kontakcie i będą mieli wpływ na to, co się dzieje. Obiecuje słuchać ich rad i sugestii.

Ucieka pani od odpowiedzi o podwyżki.

- Sprawy finansowe... Zwykle mówię o gorszych scenariuszach i realizuję te lepsze. Na podwyżki w tym roku szans nie ma. Wystarczy spojrzeć za okno, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego. Prowadzimy dużą inwestycję. Jesteśmy w połowie sezonu artystycznego. Muszę wraz z moim zastępcą dokończyć nie swoje dzieło. Od przyszłego sezonu artystycznego będę się starała, mimo braku tych podwyżek, przynajmniej żeby odbyło się więcej spektakli. Korzyść odniosą słuchacze, a z drugiej pracownicy, którym płaci się za ponadnormowe spektakle.

W tej chwili sala Opery jest zapełniona. Jakieś nowe pomysły, plany?

- Jedno wielkie wydarzenie artystyczne w roku. Takie, które odbije się echem poza regionem. Druga rzecz, to dbanie o tego młodszego odbiorcę kultury. My dziś nie myślimy, co będzie się działo, gdy w Szczecinie będą już dwie wielkie, piękne sale koncertowe, Opera i Filharmonia. Jeżeli już teraz nie zadbamy o to, by te sale były pełne, to będziemy mieli problem. Trzeba pamiętać, jaka jest dziś średnia wieku odbiorców. Te osoby są coraz starsze, a o młodych nie dbamy. Może przyjść szybko czas, gdy sale zaczną świecić pustkami. Starsi nie będą mieli już pieniędzy lub zdrowia, a młodzi będą powtarzać, że Opera to przeżytek i jest nudna. Chcę więc już teraz odświeżać wizerunek Opery i pokazywać, że nie musi być nudna. Takim pomysłem jest wystawienie przynajmniej raz w roku rock opery i przyciągniecie młodego słuchacza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji