Artykuły

Naked House

Piękno ciała zderza się tu z brutalnością tematów, które podejmują twórcy - o spektaklach "Waiting" Mikołaja Mikołajczyka oraz "Doll House" Karola Tymińskiego prezentowanych na Festiwalu Kalejdoskop w Białymstoku pisze Katarzyna Lemańska z Nowej Siły Krytycznej.

Na tegorocznym festiwalu Kalejdoskop w Białymstoku zaprezentowano dwa solowe występy w wykonaniu mężczyzn. Obok Mikołaja Mikołajczyka ("Waiting", 2006), przedstawiciela awangardowej polskiej sceny tańca, wystąpił twórca młodego pokolenia, Karol Tymiński ("Doll House", 2011). Obydwa spektakle, mimo że powstały w innych estetykach i nurtach tańca współczesnego, łączy jeden element - nagość męskiego ciała.

Motywem przewodnim spektaklu "Doll House" jest rola kobiety jako gospodyni domowej - ikony społeczeństwa amerykańskiego lat pięćdziesiątych. W pierwszej części tancerz jest oglądany, poddaje się wzrokowi Wielkiego Brata - stoi nagi, tyłem do publiczności, zwrócony w stronę zaciemnionych kulis. Jego ruchy są niepewne, czuje się zdezorientowany. Nigdy nie odwraca się twarzą do widowni, wszystkie emocje oddaje za pomocą języka ciała. Tancerz wydaje się uwięziony w przezroczystej klatce, jej granice są niewidoczne, wyczuwa je za pomocą dotyku. Powolne, marionetkowe ruchy przeradzają się w sekwencje taneczne. Performer stara się skierować na siebie spojrzenie Kogoś ukrytego w głębi sceny. Bezskutecznie uwodzi Go swoim tańcem, w końcu upada zmęczony. Jego ciało jest nasmarowane oliwką, dlatego tancerz ślizga się po powierzchni, nieudolnie próbuje wstawać i ponownie upada. Na czarnej podłodze zostawia tłuste plamy, które tworzą zapis jego ruchów. Zmęczone ciało staje się nieważne, osaczone przez obraz powstający na scenie. Człowiek tańczący (homo dancers) przegrywa ze spojrzeniem Wielkiego Brata.

Druga część stanowi komentarz do tytułu spektaklu. W białej, sterylnej przestrzeni (czarna, "tłusta" powierzchnia została przykryta białą podłogą baletową) Tymiński przebiera się w czarny garnitur. Poddaje się spojrzeniu widowni, pantomimicznie odgrywając scenariusz rozlegający się z offu. Żona z charakterystycznym amerykańskim akcentem rozmawia z mężem. Dialogi przypominają scenariusze oper mydlanych albo seriali rodzinnych. Tymiński wciela się w nich w role nie mężczyzny, ale kobiety. Tanecznym gestem przedstawia stereotypowe role amerykańskiej gospodyni domowej. Przy dźwiękach "I've Told Every Little Star" Lindy Scott i "When You've Laughed All Your Laughter" Vica Damone'a odkurza, wdzięcząc się do publiczności, odpakowuje prezent (zamiast odtwarzacza wideo dostaje kolejną szklaną kulę śniegową), pije triumfalnie Coca-Colę - symbol potęgi amerykańskiego konsumpcjonizmu. Globalna polityka Wielkiego Brata wygrywa z ułomnością człowieka.

"Doll House" to genderowa krytyka stereotypowego postrzegania kobiety - kulturowe wyobrażenie amerykańskiej gospodyni domowej, wyśmiewane przez krytykę feministyczną, okazuje się nadal aktualne. Tymiński zmienia perspektywę patrzenia z kobiecej na ogólnoludzką. Dollhouse staje się miejscem, gdzie żyją nie indywidualni ludzie (nie tylko kobiety!), ale "lalki" stworzone do odgrywania ról społecznych i wykonywania przydzielonych im kulturowo zadań. Komentarz Tymińskiego nie jest optymistyczny: w dollhouse jesteśmy uwięzieni my wszyscy.

Spojrzeniu poddaje się także Mikołaj Mikołajczyk w swoim solo "Waiting". Z półmroku wyłania się siedząca w głębi na krześle naga postać. Mikołajczyk podchodzi do widowni i kładzie się tyłem na ziemi. Wyciąga rękę i palcem dyryguje niewidzialnymi instrumentami. Rozbrzmiewa melodia, przy dźwiękach której zaczyna chodzić naokoło sceny. Podczas rozgrzewki (ćwiczenia na zewnętrznych i wewnętrznych krawędziach stóp, na piętach, palcach) nie słyszy krytycznych komentarzy zbulwersowanych widzów i nerwowego śmiechu, nie dostrzega ich ciekawskich spojrzeń. Wszyscy bowiem przypatrują mu się wnikliwie. Człowiekowi, który zaprezentował swoje ciało bez przekłamującego kostiumu, wyszczuplającej bielizny, cienistego trykotu. To nie jest gest obnażenia - Mikołajczyk nie rozbiera się przed nami na scenie, nie odsłania kolejnych centymetrów ciała, ale od początku ukazuje się nam takim, jakim jest. Jego nagość nie służy wywołaniu szoku, przełamaniu kulturowego tabu, nie stanowi artystycznego aktu - ukazania piękna męskiego ciała. W "Waiting" Mikołajczyk prezentuje siebie-tancerza; to studium warsztatu tanecznego, kolejna utopijna próba spektaklu, w którym mógłby osiągnąć doskonałość.

Po zajęciach z rytmiki ciała Mikołajczyk rozgrzewa się przy drążku, następnie intensywnie ćwiczy figury baletowe. Szybko się męczy, słychać urywany oddech, po całym ciele spływają strugi potu. Mimo pełnej koncentracji tancerz popełnia coraz więcej błędów, musi powtarzać poszczególne figury, częściej się też zniechęca i odpoczywa. Zawsze jednak próbuje od nowa, z narastającą wściekłością i bólem. Mikołajczyk nie ukrywa, że jest to spektakl autobiograficzny. O bólu fizycznym i psychicznym po kontuzji, która zakończyła jego karierę baletową. O utracie pracy i zaczynaniu wszystkiego od nowa. O niepowodzeniu, które wywołało impuls do wzmożonej pracy nad sobą. Także w tym momencie, mimo autentycznego zmęczenia.

Swoją technikę tancerz prezentuje podczas solowego występu na środku sceny. Płynne ruchy i lekkość ciała zachwycają, ale Mikołajczyk nie wytrzymuje napięcia i zmęczenia - nieoczekiwanie przerywa pokaz. Kolejny taniec jest zniekształcony, choreograf wprowadza do klasycznego układu nowy ruch. Na naszych oczach zachodzi przemiana jego techniki tańca: nowy układ zachowany jest w awangardowej formie tańca współczesnego. Mikołajczyk nie odcina się jednak od swoich "baletowych korzeni", jego choreografia korzysta w dużej mierze z klasycznych inspiracji. Ciało tancerza nie może wyprzeć się "baletowej" postawy, zapisanych w nim harmonijnych ruchów godzinami wypracowywanych przy drążku. Dlatego performer (zmiana terminologii jest konieczna!) w inny sposób niż poprzez taniec wygłasza swój artystyczny manifest: śpiewa, czy raczej wydziera się, z playbacku. Nie nauczył się nawet słów, czyta/wykrzykuje je z kartki, starając się zagłuszyć wokalistkę. W tym momencie Mikołajczyk ostatecznie obnaża niedoskonałość swojego ciała, i brak umiejętności wokalnych. Zarazem jest to wyraz buntu przeciw dążeniom człowieka do perfekcji. W jego artystycznym proteście towarzyszy mu kobieta zaproszona z widowni. Siada na jego krześle w głębi sceny i słucha z tancerzem "Amen" Mikołaja Góreckiego. Kiedy Mikołajczyk wychodzi, na ekranie pojawia film nakręcony przed spektaklem. Zostajemy zderzeni z obrazem nas samych, roześmianych i rozluźnionych, nieświadomych, że tytułowe czekanie już się rozpoczęło.

Spektakle Karola Tymińskiego i Mikołaja Mikołajczyka wykorzystują nagość jako środek teatralny. Za pomocą kategorii spojrzenia odsłaniają ułomność ludzkiego ciała, stereotypowe traktowanie płci, biografię wypisaną na i w ciele tancerza. Niekiedy Wielki Brat spogląda z boku, niewidoczny dla widzów, innym razem to my, pełni uprzedzeń, zniechęcenia i znudzenia, stajemy się jego personifikacją -. Tymiński i Mikołajczyk nie grają jednak swoją nagością na naszych emocjach. Przeciwnie, ich spektakle wymagają od widza krytycznej oceny koncepcji w nich zawartych. Piękno ciała zderza się tu z brutalnością tematów, które podejmują twórcy. A oni odzierają nas ze złudzeń: człowiek nigdy nie będzie wolny. Nigdy nie osiągnie doskonałości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji