Artykuły

Wrocław. Szatan lży Jezusa w "Jerry Springer. The Opera"

Obrazoburczy, prowokacyjny, wulgarny "Jerry Springer. The Opera", musical w reżyserii Jana Klaty, będzie miał polską premierę podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej. To najostrzejsza wypowiedź o świecie współczesnych mediów, jaka trafiła kiedykolwiek na scenę teatru muzycznego.

"Spektakl dla dorosłych. Zawiera wulgaryzmy, ekstremalne sceny i odniesienia religijne mogące urazić niektórych widzów" - tak swoją publiczność ostrzega Teatr Muzyczny "Capitol". Jednocześnie informuje, że warto zaryzykować taką terapię wstrząsową. W warstwie muzycznej - majstersztyk, mistrzowskie połączenie rozmaitych stylistyk i gatunków muzycznych. Od Bachowskiej "Pasji św. Jana", przez barokowe fugi, swing i motywy z disnejowskich produkcji. W tekście - odzwierciedlenie bełkotu, którym karmią nas telewizja, internet, tabloidy. Tyle że przejaskrawione, wykoślawione do kwadratu. Tutaj chór oczekujący na debiut w telewizyjnym show Springera wyśpiewuje: "Ja byłem kiedyś trzeciej płci,/ przed cięciem dyndały mi/ cyce i fiut, cyce i fiut", żeby zakończyć błaganiem: "Chcę trafić do telewizji/ Wpuśćcie mnie do telewizji". Na takim kontraście - między kunsztowną muzyczną formą a naszpikowanymi wulgaryzmami tekstem opiera się musical Richarda Thomasa i Stewarda Lee. - Naszym celem jest bolesne trafienie w rdzeń przemian cywilizacyjnych - mówi Jan Klata. - To fantastyczne dzieło sztuki, oddające ducha naszych czasów. Wprawdzie program Jerry'ego Springera święci triumfy przede wszystkim w Ameryce, ale ogólna tendencja popkulturowa jest taka, że będziemy coraz bliżej tych wzorców. W tym sensie jest to opowieść o rzeczywistości, która tę naszą, polską wyprzedza. Ale tylko trochę.

Polska premiera będzie pierwszą w kraju nieanglojęzycznym. Dotąd musical był pokazywany m.in. w Londynie i Nowym Jorku. Wszędzie wzbudzał i zachwyt, i oburzenie. Kiedy zdecydowała się go wyemitować BBC, pojawiły się protesty telewidzów. Stanowisko w tej sprawie zajął Ofcom, brytyjska organizacja kontrolująca rynek mediów, uznając, że mimo wielu wulgaryzmów i szokujących sytuacji scenicznych (twórcy spektaklu nie zostawili suchej nitki nie tylko na telewizyjnych widzach i gwiazdorach, ale i - najdosłowniej - na wszystkich świętych), wartość artystyczna przewyższa wszelkie uchybienia względem norm przyzwoitości. Jako jedyny musical w historii "Jerry Springer. The Opera" otrzymał cztery Nagrody Laurence'a Oliviera, najwyższe wyróżnienia w brytyjskim teatrze.

Bohaterem musicalu jest Jerry Springer (Wiesław Cichy), gospodarz słynnego telewizyjnego show, którego goście publicznie zwierzają się z najintymniejszych spraw i publicznie piorą brudy. Zaczyna się niewinnie, w poetyce telewizyjnego programu - ktoś ma problem z wyborem między narzeczoną, a dziewczyną, którą właśnie poznał. Ale każdy kolejny gość próbuje przeskoczyć poprzednika i zaszokować publiczność. I tak, np. Montel (Tomasz Jedz) śpiewa: "Są tacy, co lubią bawić się w kasynie./ Inni czują żar, gdy w swój nos wpychają koks./ Tak właśnie jest, tak właśnie jest. (...) Ten chce rano na mszę,/ a ten z psem kochać się./ Ja swoje mam małe pożądanie, / niewinną rzecz, bezgrzeszną rzecz, / co duszę mą rozpala,/ rozkręca wokół wszechświat i /wprowadza w błogi trans./ Maleńka rzecz, niewinna rzecz (...) Lubię w majty zesrać się!".

A to dopiero początek, skromna uwertura do tego, co nastąpi w drugim akcie, kiedy Jerry, zastrzelony przez swojego pracownika, trafi do piekła. Tam będzie czekał na niego Szatan (Konrad Imiela), który zażąda, żeby Springer poprowadził jeszcze raz swój show, tyle że na diabelskich warunkach. Mają w nim wziąć udział m.in.: Bóg (Tomasz Sztonyk), Jezus Chrystus (Tomasz Jedz), Matka Boska (Barbara Kubiak), Anioł Gabriel (Janusz Radek), którzy w efekcie powinni przeprosić Szatana za to, że strącili go z niebios. W piekle język bynajmniej nie zostanie złagodzony - wystarczy powiedzieć, że w jednym z songów Szatan wyśpiewuje do Chrystusa tylko dwa słowa: "Pierdol się!". - Kiedy obejrzałem ten musical kilka lat temu w Edynburgu, czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę - mówi Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego "Capitol" i odtwórca roli Szatana. - Chciałem uciec gdzieś do lasu i nigdy, przenigdy nie włączać telewizora. Ale zaraz potem zacząłem myśleć o tym, żeby pokazać ten spektakl we Wrocławiu. I dziś wydaje mi się, że ten efekt był potrzebny. To przedstawienie ma potrząsnąć widzem, a jeśli tak, to w czasach wulgarności tabloidów i popowych gwiazd musimy użyć naprawdę mocnych środków. Ostrzegamy widzów - spektakl jest tylko dla dorosłych. Jeśli ktoś jest bardzo przywiązany do swoich ikon religijnych, może się poczuć urażony. Jeśli nie znosi przekleństw w teatrze, też lepiej, żeby nie przychodził.

***

Ci, którzy chcieliby obejrzeć spektakl, mogą wybrać się na niego już w nadchodzący weekend - wciąż są bilety na niedzielny pokaz w Sali Koncertowej Polskiego Radia Wrocław przy ul. Karkonoskiej. Początek o godz. 19. Bilety kosztują 45 i 55 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji