Artykuły

Łódź. Chcą dotknąć teatru

Teatr Szwalnia przeżył prawdziwe oblężenie, jedna trzecia chętnych nie dostała się do środka. Chorea ma tylu chętnych, że "Bachantki" musi grać dwa razy. Nie ma już wejściówek na koncert Katarzyny Groniec, niektóre warsztaty i spektakle w Nowym i Powszechnym. Tłumy łodzian uczestniczą w akcji "Dotknij Teatru".

Akcję "Dotknij Teatru" po raz trzeci organizuje Teatr Nowy i współpracujące z nim instytucje. Pretekstem jest Międzynarodowy Dzień Teatru, który wypada 27 marca. W tym roku łódzką formułą zainteresowały się także inne miasta, m.in. Warszawa, Poznań i Katowice. Współorganizatorem wydarzeń został warszawski Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. Tegoroczna edycja trwa od 17 do 29 marca. W programie znalazły się warsztaty, spektakle, spotkania, konferencje, akcje plenerowe, różne atrakcje dla dzieci czy teatralne korowody (warto wziąć udział we wtorkowej Paradzie Czerwonych Nosów, która o godz. 12.30 wyruszy z placu Wolności w kierunku pasażu Schillera). Łącznie to 108 propozycji. We wszystkich można uczestniczyć za darmo, dlatego na wiele nie ma już wolnych miejsc. Organizatorzy przygotowują dostawki, widzowie siadają sobie na kolanach, zajmują miejsca stojące.

- Mam wrażenie, że Łódź się obudziła i naprawdę potrzebuje kulturalnych imprez. Najlepiej nienapuszonych, z wolnym wstępem i dużą liczbą różnych propozycji - mówi Anna Ciszowska, pomysłodawczyni i koordynatorka projektu. - Nasza akcja jest po to, żeby teatru można było dotknąć w różnych miejscach i różnych kontekstach. Wydarzenia są blisko nas, na ulicy, w osiedlowym domu kultury, w przedszkolu, w muzeum. Biorą w nim udział teatry profesjonalne, amatorskie, alternatywne, dziecięce, mamy teatr tańca, teatr dramatyczny, lalkowy, plastyczny. I dlatego akcja zainteresowała różne grupy widzów. Inne osoby można spotkać na warsztatach, inne podczas plenerowych happeningów, jeszcze inne w czasie wieczornych spektakli. Na pewno taka formuła mobilizuje tych, którzy na co dzień nie mają czasu albo pieniędzy na teatr - w końcu jego święto jest tylko raz w roku, więc raz w roku warto się do tego teatru wybrać.

Ciszowska z satysfakcją może myśleć także o własnej propozycji, czyli "Podróży do wnętrza sceny" pokazywanej w Teatrze Nowym. Spektakl to teatralizowana wyprawa w kulisy, rozumiane dosłownie i symbolicznie. Widzowie zwiedzają miejsca na co dzień dla nich niedostępne: garderoby, zascenie i podscenie, boczną kieszeń, korytarze, schody dla pracowników, nawet aktorski ustęp. Mogą zajrzeć do lodówki, obejrzeć archiwalne zdjęcia i wyciągnięte z zakurzonych magazynów leciwe meble, sprawdzić, jak wyglądało legendarne wiadro Kazimierza Dejmka, w którym reżyser gasił podczas prób dziesiątki papierosów. Mają też szansę podsłuchać aktorów przygotowujących się do wyjścia na scenę i ćwiczących w kulisach tekst: Dymitr Hołówko podaje Jolancie Jackowskiej zapisany ręcznie fragment tekstu Juliusza Osterwy, a ona pyta: "Sprawdzać po każdym słowie czy po sensach?". Chwilę później Barbara Dembińska pokazuje, co trzyma w szufladzie. Tłumaczy, czym jest abszminka, do czego służy karmin, opowiada, jak jej ojciec do pudrowania twarzy używał jeszcze króliczych łapek (legenda mówi, że kto łapkę zgubi, straci talent). Wyjmuje telefon komórkowy i odpisuje na SMS. A potem pokazuje swój największy skarb - chustkę haftowaną własnoręcznie przez Helenę Modrzejewską. W kulisach jak duchy snują się bohaterowie podglądanego przez widzów spektaklu, ułożonego - nieprzypadkowo - z metateatralnych fragmentów "Snu nocy letniej" Williama Szekspira. Towarzyszy im piękna, hipnotyczna muzyka Marcina Powalskiego. Hermię (Ewelina Kudeń-Nowosielska) i Demetriusza (Gracjan Kielar) można spotkać już w szatni. Bo w spektaklu Anny Ciszowskiej teatr jest miejscem magicznym, pełnym nieistniejących, a jednak obecnych w nim postaci, czymś więcej niż tylko miejscem pracy - budynkiem, którego każda ściana mogłaby opowiedzieć inną niezwykłą historię. I choć to spojrzenie może wydać się sentymentalne czy naiwne, to jednak ma niezaprzeczalny urok. Warto byłoby ten krótki spektakl rozbudować i wprowadzić na stałe do repertuaru Nowego. Na pewno wielu widzów z chęcią wybrałoby się w podróż do wnętrza sceny.

W sobotę wielu widzów wybrało się natomiast w podróż do Szwalni na "Upadek - Psycho-Somatic Gay-m" w reżyserii Magdaleny Paszkiewicz i wykonaniu Janusza Adama Biedrzyckiego z teatru Chorea (mimo wysiłków dyrektora Szwalni, nie wszystkich udało się pomieścić). Inspirowany tekstem Wojciecha Kuczoka spektakl to poruszająca i osobista opowieść o samotności homoseksualnego mężczyzny utkana z przejmujących obrazów i tanecznych etiud. Po zakończeniu przedstawienia niemal do północy trwała gorąca dyskusja, w której oprócz twórców "Upadku" wzięły udział zaproszone specjalistki od zagadnień gender i queer - dr hab. Agnieszka Izdebska z Uniwersytetu Łódzkiego oraz dr Anna Taszycka z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Ciszowska: - Moim zdaniem największą wartością "Dotknij Teatru" jest jego różnorodność oraz fakt, że przy jego organizacji wspólnie działają teatry instytucjonalne i alternatywne, wcześniej od siebie odcięte. Już nie rywalizujemy o miano jedynego i prawdziwego teatru, bo razem tworzymy łódzki pejzaż teatralny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji