Artykuły

Gdy dusza boli

Co robić, gdy boli dusza? Odpo­wiedź jest prosta, zwłaszcza je­śli udziela jej jeden z bohate­rów opowieści teatralnej Szukszyna "Gdy obudzą się rankiem": trzeba usiąść wśród ludzi, pogadać, popić. Ale nie tylko przecież o przedstawie­nie resztek słynnej rosyjskiej chand­ry chodziło Wasilijowi Szukszynowi. W "Gdy obudzą się rankiem", wy­stawionej w Teatrze Sowremiennik w Moskwie, a teraz po raz pierwszy w Polsce prezentowanej na scenie Teatru Powszechnego w Warszawie, chodzi o coś więcej: o postawienie diagnozy społecznej. Niech te górno­lotne słowa nie sprawią wrażenia, iż mamy do czynienia z poważną, drę­twą, publicystyczną sztuką. Broń Boże, Szukszyn mówi o problemach poważnych, ale tak, jak i w innych jego utworach, znanych przecież w Polsce, śmiech miesza się ze łzami. Jest śmiesznie i strasznie.

Śmiesznie i strasznie jest także w sztuce Istvana Csurki "Gorejcie żale w stróżówce", prezentowanej na sce­nie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie, a znanej nielicznym z gościnnych występów budapeszteń­skiego teatru Yigszinhaz w marcu zeszłego roku w Warszawie w czasie Dni Teatru Węgierskiego w Polsce. Sztuki te łączy coś więcej niż tragi­komiczne nastawienie, z całym więc powodzeniem można je omówić ra­zem.

Są to dwa dobre utwory dramaty­czne współczesnych dramaturgów z krajów socjalistycznych, a więc przy okazji należy pochwalić oba teatry: Powszechny i Polski za przygotowa­nie polskich prapremier. Na tle współczesnych utworów prezentowa­nych na scenach wyróżniają się kil­koma plusami: mówią o problemach poważnych i prawdziwych, w do­datku w atrakcyjny sposób.

"Gdy obudzą się rankiem" nieżyją­cego już autora "Kaliny czerwonej" jest trzecim jego utworem dramaty­cznym po "Energicznych ludziach" (granych u nas w Teatrze Ateneum

w Warszawie) i "Rozmowach przy jasnym księżycu". Na scenie Teatru Powszechnego w Warszawie sztuka wzbogacona została fragmentami opowiadań Szukszyna. Jej zamysł sceniczny jest niezwykle prosty, tak prosty, że wydaje się w pewnej chwili, że sztuka pozostanie zbiorem drobnych skeczów, a nie utworem dramatycznym. A jednak nie. W re­żyserii Piotra Cieślaka, aktora zna­nego z tzw. eksperymentu puław­skiego, powstała sugestywna, drama­tyczna i pełna wyrazu "sceniczna opowieść" o ludziach, którzy przy­padkowo spotkali się (tym razem) w jednej z izb wytrzeźwień.

Na scenie (małej) Teatru Pow­szechnego postawiono siedem łóżek, na których budzą się rankiem pa­cjenci izby. Budzą się, rozmawiają, kłócą, opowiadają, zmyślają. Jeden nic nie pamięta, inny go "podpusz­cza", opowiadając dramatyczną hi­storię zgarnięcia go przez milicję, której był jakoby świadkiem. Jedyne szare stalowe drzwi otwierają się, aby kolejno wpuścić trzy osoby: sprzątaczkę, strażnika i socjologa, badającego przyczyny alkoholizmu. To tyle. Sprzątaczka myje podłogę, daje po kryjomu zapalić papierosa.

Oś dramaturgiczna utworu jest więc dość wątła. Ale nagle jesteśmy świadkami swoistej psychodramy, teatru w teatrze; w szarym pokoiku z siedmioma łóżkami pacjenci dają się wciągnąć w odgrywanie history­jek, które doprowadziły ich właśnie tutaj. Najpierw nie chcą nic mówić, są spłoszeni, nieufni, potem przewa­ża potrzeba wypowiedzenia swoich żali, drobnych dramatów, nierówno­ści i fałszów. Oto zwykła sprzątacz­ka zostaje wciągnięta w tę zabawę-psychodramę - spowiedź i na naszych oczach wciela się w niewierną dziewczynę młodego intelektualisty, uwiedzioną blichtrem zachodniego stylu życia. Mały zawodowy złodzie­jaszek, ambitny i tchórzliwy, gra przedstawiciela wysokiego urzędu odchodzącego na emeryturę, niepotrzebnego już nikomu. I tak dalej, i tak dalej. Socjolog jest tu tylko pionkiem, figurą stylistyczną, który powoduje wypowiedzenie się, ujaw­nienie konfliktowych sytuacji.

Inaczej niż w sztuce współczesne­go, młodego (bo czterdziestoletniego) dramaturga węgierskiego. Tam gru­pa socjologów w liczbie czterech (kierownik i trzy panie) choć także staje się przyczyną ujawnienia ludz­kich dramatów, zostaje także wciąg­nięta do "gry". Podczas socjologicz­nej wizyty w stróżówce domu prze­znaczonego do rozbiórki, mieszczą­cego się na przedmieściu Budapesz­tu, a stanowiącego melinę różnorod­nych "pokrzywionych" ludzi, przed­stawiciele nauki zostają skonfronto­wani z marginesem społecznym żyją­cym z nierządu, nielegalnej sprzeda­ży alkoholu itp.

Szukszyn ukazał przekrój warstw społecznych wyłącznie na przykła­dzie siedmiu pacjentów izby wy­trzeźwień; znajdzie się tam złodzie­jaszek, chuligan, intelektualista, hy­draulik, jubiler i bliżej niezidentyfi­kowana postać budząca autorytet, a pijąca "bez powodu". Csurka rzecz skomplikował: naprzeciw przedsta­wicieli nauki postawił życiowych nieudaczników marginesu społeczne­go; dozorczynię, dawniej służącą zamożnych ludzi, która trafiła do Budapesztu ze wsi, byłego "kułaka" po kilku latach więzienia itp. Mało tego, dodał im jeszcze młodego, zdol­nego i znanego pisarza, pijącego bez umiaru, będącego motorem działania scenicznego i jednocześnie pointującego akcję. Wszyscy oni "spowiada­ją się" po kolei, z czego wynika, że i ci z warstw "wyższych" mają tyle samo do ukrycia, co ci z warstw "niższych", tyle samo kompleksów i zahamowań - co nie byłoby jeszcze żadnym odkryciem. W historii ich życia jednak odzwierciedlają się jak w małym ułamku rozbitego lustra lo­sy Węgier, wojenne i powojenne i współczesne.

Bo przecież ani Szukszynowi, ani Csurce nie chodzi o żadne psychologizowania. "Gry i zabawy", dociekania psychologiczne nawet, jeśli się pojawiają, służą celom innym, a mia­nowicie szukania społecznego podło­ża tych wszystkich opisywanych zja­wisk.

Przy okazji dostajemy radziecką i węgierską barwną porcję szczegółów obyczajowych. Szukszyn jest bar­dziej ascetyczny, jego realizm oby­czajowy nasiąknięty jest - mimo wszystko - poezją, a ze sztuki jesz­cze raz widać, że interesują go wła­śnie tzw. prości ludzie. Csurka, co prawda, opowiada się także po stro­nie przedstawicieli stróżówki, nie­mniej jednak bawi go wyraźnie de­maskowanie kabotyństwa i nieucz­ciwości zawodowych przedstawicieli nauki, sztuki i drobnej władzy.

U Szukszyna wszystko jest o wiele prostsze, szare i chwytające za ser­ce. U Csurki - złośliwsze. Obaj au­torzy jednak, stawiając swoich boha­terów w sytuacjach sztucznych, ka­rykaturalnych, nie zapominają o szacunku dla nich, jeżeli, rzecz ja­sna, ten szacunek im się należy.

Piotr Cieślak na kanwie opowieści scenicznej Szukszyna stworzył spek­takl żywy, w którym dramat posz­czególnych bohaterów przeplata się raz po raz z nieledwie kabaretowy­mi dowcipami. Myśl Szukszyna przedstawił jasno i prosto, a wyda­je się, że pogłębił jeszcze wymowę każdej z postaci, każąc im odgrywać role w swoistej psychodramie (w Te­atrze Sowremiennik na przykład ro­le z opowieści grają inni aktorzy). Dał też tym samym większe pole do popisu aktorom, którzy mogli stwo­rzyć pełne, charakterystyczne posta­cie, z których należy wymienić: Bo­lesława Smelę, Krzysztofa Majchrza­ka, Jana T. Stanisławskiego, a prze­de wszystkim Władysława Kowal­skiego, znakomitego w roli małego złodziejaszka, walczącego o uznanie wśród ludzi różnymi sposobami, ko­micznego i tragicznego zarazem.

Kowalski na niewielkim i właści­wie niezbyt efektownym materiale scenicznym tworzy postać charakte­rystyczną, pełnokrwistą, mogącą konkurować niemal z bohaterami słynnych rosyjskich sztuk o drob­nych nieudacznikach życiowych. Jest w nim wiele rysów obyczajowych, ale także coś, co "duszę rwie", a bez tego nie ma radzieckiej czy rosyj­skiej pełnej scenicznej czy literackiej postaci. Obok niego Anna Seniuk w niewielkiej roli sprzątaczki stworzy­ła postać zwykłej, prostej, rosyjskiej kobiety, może nie nazbyt rozgarnię­tej, z to pełnej dobroci i wewnętrz­nego ciepła.

Jan Bratkowski na podstawie tekstu "Gorzkich żalów w stróżów­ce" zaprezentował spektakl spokoj­niejszy w tonacji niż ten, który pokazali przed rokiem Węgrzy: nie poszedł ani w stronę farsy, ani silniejszych akcentów tragicznych. Słowem, złagodził Csurkę.

Scenę zdominował niemal całkowi­cie Zygmunt Hobot w roli alkoholicznego młodego pisarza, błąkającego się po marginesach życia. Chociaż nie zabrakło innych niezłych ról charakterystycznych w wykonaniu Wieńczysława Glińskiego, Justyny Kreczmarowej, Bogusza Bilewskiego i Janusza Szydłowskiego. Jakkolwiek trzeba dodać, że różnice poziomu kultury między przedstawicielami świata nauki a marginesu społecz­nego o wiele wyraźniej zostały podkreślone we wspomnianym już przedstawieniu węgierskim. Miesz­kańcy stróżówki w wydaniu polskim byli ładniejsi, milsi i mniej straszni, zabrakło im nawet miejscami owego szczególnego sentymentalizmu o czarnym zabarwieniu tak charakte­rystycznego dla węgierskiego dramatopisarza. Być może, to sprawa temperamentu narodowego.

Oczywiście, ani Szukszyn ani Csurka nie mogą się równać z Szeks­pirem. Ale mówiąc o czasach współ­czesnych, dzisiejszych, pozwalają co nieco je zrozumieć, a czasem się z nich pośmiać, co też jest potrzebne. Krytycy wciąż narzekają, że w na­szych teatrach brak jest sztuk współ­czesnych, na które widz udałby się z przyjemnością. Jeżeli więc znalazły się dwie takie, o których warto mówić i na które warto do teatru pójść, może należy przy okazji zrobić katalog problemów, o których wspo­minają. Bo nie chodzi w nich tylko o zarejestrowanie konkretnych zja­wisk społecznych i poszukiwanie ich źródeł (jak w przypadku alkoholiz­mu i zatargów z prawem), nie tylko o barwną anegdotę obyczajową, kil­ka dowcipów, kilka odwołań do tra­dycji narodowych lub historii. Gdzieś na dnie tkwi poszukiwanie auten­tyzmu, wartości, które pozostaną trwałe, zwykłej ludzkiej życzliwości. U Szukszyna, u Csurki każdego coś boli. Tak jak w życiu. I tak jak w ży­ciu raz zadziwia i przygnębia łajda­ctwo, nieuczciwość, kiedy indziej ba­wi dowcip, nawet niezbyt wyrafino­wany.

Jeżeli mowa już o autentyzmie i wartościach nie dziwi fakt, że o Csurce w programie pisze socjolog Marcin Czerwiński. Dla kronikar­skiego obowiązku można odnotować, że w programach owych sztuk współczesnych pojawiły się rysunki Andrzeja Krauzego (przy Csurce), i Andrzeja Czeczota (przy Szukszynie).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji