Artykuły

Ofelia z "Vanity Fair"

"Hamlet" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

- Dania jest więzieniem - przypomina Paweł Szkotak w wyreżyserowanym przez siebie "Hamlecie". Dodaje też: - Tę "Danię" można sobie zrobić wszędzie. Premiera najnowszej produkcji Teatru Polskiego odbyła się we wtorek w Malarni. Kolejne spektakle już w ten weekend.

Hamleta w Teatrze Polskim w Poznaniu pół wieku temu grał Adam Hanuszkiewicz. W latach 70., już w Teatrze Narodowym w Warszawie, w jego słynnej wersji "Balladyny" pojawiły się motocykle Honda. W "Hamlecie" Pawła Szkotaka jest znacznie grzeczniej. Choć i tu pistolety co jakiś czas podrywają widzów z krzeseł donośnym "pif-paf", na scenę wysypują się prochy z cmentarnej urny, a królowa Gertruda, matka Hamleta (Barbara Krasińska), pomyka po scenie w butach na modnej platformie i z siwym koczkiem, jakby wyszła właśnie ze stylizacji u słynnego projektanta Karla Lagerfelda.

Realizacja w Teatrze Polskim wyraźnie przenosi nas w świat celebrytów, w historię z pogranicza biznesowo-mafijnych porachunków, gdzie dobro - siłą rzeczy - zatriumfować nie może.

Czekająca na Hamleta Ofelia przechadza się w tę i z powrotem z egzemplarzem "Vanity Fair" w ręku, a sam książę Danii - niczym rasowe dziecko bogaczy - w pewnej chwili zatyka sobie za slipy telefon komórkowy, wdziewa płetwy, okulary do pływania i rozciąga się buntowniczo na białym ręczniku frotte. Miłosne wyznanie zostawi nieszczęsnej Ofelii na i-Padzie.

Paweł Szkotak mówi nam wyraźnie: miejsce i czas akcji to tu i teraz. Dania jest więzieniem, ale tę Danię można sobie zrobić wszędzie. Jakby na potwierdzenie tych słów na scenie rozbłyskują raz za razem flesze aparatów niewidzialnych paparazzi.

W "Hamlecie" w Teatrze Polskim nie sposób nie zatrzymać się z uwagą przy samym Hamlecie. Podczas trzyipółgodzinnego spektaklu grany przez Michała Kaletę Szekspirowski bohater przykuwa uwagę jak magnes. Demoniczny - gdy przygląda się sobie w krzywym zwierciadle, prowadząc rozmowę z duchem zamordowanego ojca, dziki - kiedy poniewiera wpatrzoną w siebie jak w obrazek kochankę, desperacko cyniczny - gdy knuje intrygę przeciw stryjowi (Piotr Kaźmierczak), mordercy ojca. Hamlet Kalety to bynajmniej nie wiotki młodzieniec, a świadomy realiów okrutnej rzeczywistości mściciel. Z bicepsem mogącym powalić niejednego ze sług-ochroniarzy, kręcących się po teatralnym Elsynorze.

Kroku Hamletowi dotrzymuje godnie Ofelia - Barbara Prokopowicz - która buduje w spektaklu Pawła Szkotaka naprawdę interesującą, pełnokrwistą, wielowymiarową postać. Na oczach widzów przechodzi znaczącą metamorfozę od naiwnej dziewczynki, wsłuchanej w rady ojca, przez kobietę targaną namiętnościami, po wariatkę, biegającą półnago po scenie i rzucającą w powietrze zagadkowe komunikaty.

Te dwie kluczowe postacie to dla mnie zdecydowanie najjaśniejsze punkty spektaklu Pawła Szkotaka. Nie pozwalają zapomnieć, że "Hamlet" to znakomicie napisana historia, niemalże gotowy scenariusz na film - z suspensem i nieprawdopodobnymi zwrotami akcji.

Szkoda, że to potencjalne napięcie w Teatrze Polskim gdzieś się jednak gubi i rozmywa: w niekończących się wejściach, wyjściach i przejściach przez - skądinąd intrygujące - korytarze rozsuwanych drzwi, stanowiące główny element scenografii. W wieloosobowym żałobnym kondukcie, kroczącym przed nami dostojnie, krok za krokiem, podczas pogrzebu Ofelii. Wreszcie w przerwie na papierosa, która w przedstawieniu tej długości jest - z przyziemnych względów - nieodzowna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji