Artykuły

Nic znaczy nic [fragm.]

BYŁA GŁUPIĄ DZIEWCZYNĄ

I jeszcze raz: nic znaczy nic, ale tym razem jak to było zagrane. Czytelnicy domyślają o czym chcę pisać: Oczywiście o "Scenach z życia Holly Golithly" według Trumana Capote'a. Opowieść "Śniadanie u Tiffany'ego" jest czymś bardzo "takim sobie". Parę lat temu czytałem ten tekst i z lektury utkwiło mi w mózgu jedno: potężny i prawie permanentny kac. Całe towarzystwo albo przed popijawą, albo w jej trakcie, albo też po. Reakcje większości działających osób znajdują się na pograniczu psychopatii i stanów przeddelirycznych. Do tego próbuje się dorobić jakąś filozofię czy - Boże odpuść - ideologię, wszystko wszakże jest takie niemrawe, ogarnięte - to słówko znalazło się w tekście polskiego przekładu, uważam je za ogromnie zgrabne - trzęsionką. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa.

Przeróbka dramaturgiczna (Stanisław Dygat) jeszcze bardziej zaostrzyła sens - czy bezsens raczej - tej opowieści o kacu, prostytucji, półświatku, obsesji erotycznej i tak dalej.

Można by - zarażając się nastrojami idącymi ku nam ze szklanego ekranu - albo urżnąć się dla towarzystwa, albo też, stosując antyalkoholową profilaktykę, co prędzej zgasić telewizor i pójść spać.

JAK TO BYŁO ZAGRANE!

Można by, gdyby nie to właśnie: jak to było zagrane! Obawiam się, że wybitny reżyser Kazimierz Kutz powiedział sobie, wybierając ten tekst właśnie do realizacji: ja wam (to znaczy swoim licznym wielbicielom) pokażę. Pokażę, że z bardzo lada jakiego tekstu zrobi się wystrzałowe przedstawienie.

I pokazał. Pokazał tak, że człowiek znajduje się w kłopocie, które z komplementów pod adresem przedstawienia wybrać. Bo jedna kreacja aktorska była niewątpliwie wybitna, a co najmniej trzy bardzo udane. Mówiąc o kreacji wybitnej, mam na myśli tytułową rolę graną przez Kalinę Jędrusik. Jakoś tak się złożyło, że bardzo dawno nie widziałem tej aktorki; może to i lepiej. Czasem trzeba trochę dystansu, trochę oddalenia, by tym lepiej kogoś ocenić. ("...Ty jesteś jak zdrowie..."). Tak właśnie zareagowałem: chyba nie uświadamialiśmy sobie w całej pełni, jaką ta aktorka jest indywidualnością. A może inaczej? Może w tym dość długim okresie niewidzenia, coś w sztuce Kaliny dojrzało i coś okrzepło?

Może tak, może inaczej. Jedno wszakże wydaje się być pewne. Zbyt częste pojawianie się jakiegoś aktora na szklanym ekranie (i w ogóle...) nie zawsze wychodzi mu na zdrowie. Nie wiem, co to jest, na czym to polega, ale działa tu swoiste prawo inflacji czy wielkich liczb, pospolitowania się czy "opatrzenia". Czy gra aktorska na skutek tego jest gorsza, czy też nasz odbiór traci na ostrości, kto wie, może w grę wchodzi jedno i drugie.

Tak czy owak, dobrze jest, aby w Teatrze TV pomyślano na ten temat. Uczmy się nie tylko na błędach, także, na osiągnięciach.

Trzy pozostałe bardzo udane kreacje to: Kazimierz Witkiewicz w roli Joego Bella. Marian Opania w roli Autora i wreszcie Bogumiła Murzyńska w roli Mag Wilwoo.

ZNAKOMITE, ALE PO CO NAM TO BYŁO?

Przeczytałem kiedyś w tygodniku "Radio i Telewizja" artykuł, którego teza brzmiała tak: publicystyka TV dotrzymuje kroku temu, co się w Polsce dzieje, niestety, Teatr TV pracuje w zupełnym oderwaniu od życia polskiego. Chciałem napisać coś polemicznego. Po pierwsze, z publicystyką w TV wcale nie jest tak dobrze, po drugie z Teatrem TV nie jest tak źle. Sam wprawdzie pisałem o kryzysie tego teatru, ale krytykując, co jest do skrytykowania, nie nawracajmy do schematyzmu, który w teatrze i literaturze chciał widzieć aktualnej publicystyki ciąg dalszy czy - jeszcze gorzej! - obrazek ilustrujący tezę.

Jakoś mi ta polemika nie wyszła. Teraz jest okazja do poruszenia problemu. Czy Teatr TV "nadąża" czy "nie nadąża"? O, to wielki problem. Z pewnością jednak możemy stwierdzić, że mamy prawo, a kto wie czy nie i obowiązek, stawiać pytanie: jaka jest społeczna, ideowa, moralna, poznawcza wartość sztuk wystawianych na tej największej scenie polskiej. W olbrzymiej większości przypadków odpowiedź na to pytanie nie budzi wątpliwości; przeważnie mamy do czynienia z utworami bardzo wartościowymi.

Nie zawsze atoli. Właśnie jak w tym przypadku... Tak źle ulokowana i tak wielka jednocześnie inwestycja artystyczna. Po co nam to było? Może mi to kto wyjaśni, sam bowiem w żaden sposób zrozumieć nie mogę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji