Artykuły

Jak obejrzałem monodram o Smoleńsku

Spektakl grany w Teatrze Konsekwentnym powinni jednak obejrzeć wszyscy, którzy chcą zrozumieć sposób myślenia "ludu smoleńskiego" wierzącego w spisek i zamach - felieton Romana Pawłowskiego z cyklu "Kronika Wypadków Kulturalnych" w Gazecie Wyborczej Stołecznej.

W pierwszej chwili chciałem uciekać z teatru. Monodram o Smoleńsku? Opowieść żony polityka, który zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu? Nie ma mowy. Smoleńsk wyskakuje z każdej szafy, brakuje tylko przedstawienia teatralnego! Ale już od godziny siedzę na widowni i - dziwiąc się sam sobie - chłonę każde słowo, które wypowiada Agnieszka Przepiórska. Jej monodram "I będą święta!" na podstawie tekstu Piotra Rowickiego, w reżyserii Piotra Ratajczaka nie dotyczy roztrząsanych od dwóch lat problemów, czy samolot był na kursie i ścieżce, czy generał znajdował się w kokpicie, a brzoza czy była pancerna. Jest to skromne psychologiczne studium kobiety, która utraciła w katastrofie męża i teraz próbuje odbudować życie. Spektakl grany w Teatrze Konsekwentnym powinni jednak obejrzeć wszyscy, którzy chcą zrozumieć sposób myślenia "ludu smoleńskiego" wierzącego w spisek i zamach. Rowickiemu udało się uchwycić psychologiczny mechanizm, który za tym stoi.

W swojej sztuce pokazuje kolejne etapy żałoby bohaterki od szoku i niedowierzania, przez nadzieję, że może jednak mąż przeżył i zaraz zadzwoni, następnie złość, agresję i szukanie winnych oraz pogodzenie z utratą. Tyle tylko że ta żałoba rozgrywa się publicznie, co odbiera jej terapeutyczną moc. Bohaterka zmuszona do publicznego odgrywania roli wdowy w mediach i na manifestacjach popada w coraz większy obłęd. Nie potrafi jej pomóc ani ksiądz z przypowieścią o Hiobie, ani psycholog z pytaniami o kolor mężowskiego krawata potrzebny do identyfikacji ciała. W pewnym momencie staje przed publicznością i podniesionym głosem woła: "W imieniu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej żądam dymisji rządu! Żądam zbadania powietrza, metalu i drzew. Żądam przesłuchania wszystkich, którzy jeszcze przesłuchiwani nie byli. Żądam ekshumacji! Żądam wyjaśnienia! Żądam komisji! Żądam odszkodowania! Żądam, żeby minął ból!".

Rowicki pokazuje, że ból, który nie może znaleźć ujścia, prowadzi do obłędu. Wyzwoleniem dla bohaterki staje się dopiero odkrycie, że mąż, którego pamięci tak uparcie broni, zdominował jej życie. Jej w tym związku nie było. Był tylko on, państwowiec, polityk i władca, jej pozostała rola "pani na jego spodniach i marynarce", "królowej śniadaniowej", "cesarzowej marchewki i groszku". "Przegarowałam życie. Przekuchciłam. Przebawiłam dzieci. Przeprałam i przeprasowałam. Przewyczekiwałam" - mówi bohaterka, wyciągając z kąta brudne mężowskie skarpety. Ta dekonstrukcja patriarchalnej rodziny, w której żona zredukowana jest do funkcji praczkokochanki stanowi o sile spektaklu. Agnieszka Przepiórska sugestywnie pokazuje emancypację bohaterki, która z wdowy walczącej o prawdę i honor męża zmienia się w kobietę walczącą o prawo do własnej podmiotowości. Nie chce być tylko postumentem, na którym stoi pomnik męża. Może gdyby "lud smoleński" miał własną podmiotowość, nie mielibyśmy seansów nienawiści na Krakowskim Przedmieściu. Tylko czy "lud" chodzi do teatru?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji