Artykuły

Białystok. Jeden kandydat na szefa BTL-u, kilka wątpliwości

Dziś komisja powołana do wyboru nowego dyrektora Białostockiego Teatru Lalek przesłucha Jacka Malinowskiego, jedynego z sześciu kandydatów, który przeszedł konkursowe procedury formalne. Podważa je Anna Świętochowska, która także starała się o to stanowisko.

Kiedy w połowie miesiąca komisja konkursowa zebrała się po raz pierwszy, podjęła decyzję, że tylko jeden z sześciu kandydatów przechodzi do drugiego etapu, a więc rozmowy kwalifikacyjnej. Wymogi formalne miałby spełnić jedynie reżyser młodego pokolenia, absolwent białostockiej Akademii Teatralnej - Jacek Malinowski, obecnie dyrektor artystyczny Teatru Maska w Rzeszowie (w BTL reżyserował m.in. "Nibylandię" i "Żołnierzyka"). O fotel po dyrektorze Marku Waszkielu (złożył rezygnację) starali się też Wojciech Szelachowski, reżyser związany od lat z BTL, reżyser Włodzimierz Fełenczak, kompozytorka Anna Świętochowska, reżyser teatralny i telewizyjny Dariusz Szada-Borzyszkowski i Bożena Urszula Szczepanek-Brzezińska, niegdyś animatorka kulturalna. Ci jednak, zdaniem komisji pod przewodnictwem wiceprezydent odpowiedzialnej za kulturę Renaty Przygodzkiej, nie spełnili wszystkich wymogów formalnych.

Z tą ostatnią kwestią nie zgadza się jednak Anna Świętochowska, która swoje stanowisko opublikowała w internecie.

- W związku z prasowymi informacjami dotyczącymi konkursu na stanowisko dyrektora Białostockiego Teatru Lalek, które przedstawiają w niekorzystnym świetle odrzuconych kandydatów (w tym mnie) - jako osoby niekompetentne na tyle, że nie są w stanie złożyć odpowiednich dokumentów - chciałabym poinformować, że po konsultacjach prawnych mam podstawy twierdzić, iż odrzucenie mojego odwołania odbyło się niezgodnie z prawem. Według osób podejmujących decyzje w tej sprawie nie spełniłam warunku 2-letniego stażu pracy na stanowisku kierowniczym w "instytucji kultury", chociaż byłam przez 6 lat dyrektorem szkoły muzycznej i przez 3 lata fundacji zajmującej się m.in. produkcją spektakli teatralnych. Zarzucono mi, że nie były to instytucje publiczne, przy czym nie było takiego wymogu w warunkach konkursu. Po złożeniu odwołania do pani prezydent Renaty Przygodzkiej zostałam poinformowana, że konkurs nie przewiduje procedury odwoławczej - pisze Świętochowska.

Wcześniej nieoficjalnie mówiło się o Malinowskim, jako o potencjalnym następcy szefa BTL, choć ani przedstawiciele teatru, ani magistratu (jednostki prowadzącej instytucję), tego oficjalnie nie potwierdzili.

"Dalej pozostał jedynym słusznym kandydatem, gdyż wszystkich pozostałych wyeliminowano na etapie formalnym [pisze w swym oświadczeniu Świętochowska -red.]. Absolutnie nie podważam kompetencji Jacka Malinowskiego, możliwe, że jest to najlepsza kandydatura. Jednak w moim przekonaniu w najszerzej rozumianym interesie publicznym jest powierzenie kierowania tą instytucją kandydatowi o możliwie najwyższych kompetencjach merytorycznych, a pozbawienie komisji jakiegokolwiek wyboru jest działaniem na szkodę teatru".

Ale Urszula Mirończuk, rzeczniczka magistratu w imieniu wiceprezydent Przygodzkiej tłumaczy, że w konkretnym przypadku tej kandydatki komisja kierowała się Ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej.

- Wszystkie wymogi zostały ustalone na podstawie tej ustawy, i w jej świetle interpretowano też kwestię tego, czy ma to być instytucja publiczna, czy niepubliczna. W jej rozumieniu, a także na podstawie ustawy o systemie oświaty, szkoła muzyczna jest instytucją edukacyjną, a nie kulturalną. Fundacja również nie kwalifikuje się jako instytucja kultury - komentuje Mirończuk. - Ta sama Ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej nie nakłada wymogu procedury odwoławczej. Jednak mimo to pani wiceprezydent jako przewodnicząca komisji, prowadziła korespondencję z panią Świętochowską i wyjaśniała te zagadnienia. Zaznaczała, że brakowało też potwierdzenia stażu pracy w fundacji - dostarczono tylko odpis z Krajowego Rejestru Sądowego, co nie wystarczy. Zarzuty co do tego, że pan Malinowski był w jakiś sposób faworyzowany, są zbyt daleko idące, konkurs organizowany jest na przejrzystych, jasno określonych zasadach i nie były to wymysły komisji konkursowej. Poza tym inni kandydaci już wcześniej zadawali różne pytania o wyjaśnienie zapisów. W przypadku tej pani takie wątpliwości nie były zgłaszane. W przypadku innych kandydatów zdecydował natomiast brak niektórych wymaganych dokumentów.

Sama Ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej nie jest jednak precyzyjna, co do wszystkich zasad konkursu.

- Ta ustawa określa jedynie to, co jest instytucją państwową lub samorządową, ale nie wyklucza, że są inne instytucje kultury prowadzące taką działalność w oparciu o Ustawę o działalności pożytku publicznego i wolontariacie - uważa Świętochowska. - Zapewne pozostaniemy przy swoich stanowiskach, na drogę sądową w tej sprawie nie będę występować, ale nie rozumiem, dlaczego nie można było skonfrontować wizji na teatr różnych kandydatów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji