Artykuły

Anna Guzik: mówi o nas cała Polska

- Myślałam, że robimy spektakl o miłości okazało się, że dla wielu jest to spektakl polityczny, ideologicznie niepoprawny. Rozpętaliśmy wojnę, choć nie tego chcieliśmy - Anna Guzik, aktorka Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, o burzy wokół "Miłości w Koenigshutte".

Kiedy przeczytaliśmy po raz pierwszy scenariusz "Miłości w Koenigshutte" wiedzieliśmy, że ten tekst jest niezwykle ważny i wartościowy. Tekst, który był pierwotnie scenariuszem filmowym wymagał oczywiście poprawek, aby przełożyć go na język sceny, który diametralnie różni się od języka filmu. Składaliśmy to przedstawienie kawałek po kawałku dbając o to, aby nasi bohaterowie nie byli jednoznaczni, jednowymiarowi. Godzinami dyskutowaliśmy na temat scen, ich wymowy, tego jakie emocje chcemy nimi przekazać. Miłość, strach, współczucie, zazdrość, nienawiść. Staraliśmy się, aby postaci, które odgrywamy pełne były wątpliwości, aby targały nimi skrajne emocje, od pierwszej do ostatniej sceny. Od scenicznego przeznaczenia nie ma jednak ucieczki. Musi się wydarzyć to co zostało zaplanowane. Bohaterowie jak w transie dążą więc do tragicznego zakończenia.

W tym dramacie nie ma zwycięzców. Każdy z bohaterów coś przegrywa - miłość, przyjaźń, życie... A jednak każdy do końca walczy o swoją rację.

Myślałam, że robimy spektakl o miłości okazało się,że dla wielu jest to spektakl polityczny, ideologicznie niepoprawny. Rozpętaliśmy wojnę, choć nie tego chcieliśmy. Chcieliśmy rozpocząć dyskusje, poruszyć temat tabu, wypowiedzieć się i przede wszystkim stanąć po stronie pokrzywdzonych. O tych, o których zapomniano.

Jesteśmy aktorami i naszym zadaniem jest jak najlepiej przedstawić fikcyjną rzeczywistość, którą stwarzamy na potrzeby teatru. Tchnąć w postaci życie i skłonić ludzi do myślenia.

Padło pytanie - dlaczego taki tekst w tym miejscu? Nie rozumiem pytania. A dlaczego realizujemy dramaty Martina McDonagha skoro ich akcja toczy się w Irlandii?.. Po co realizujemy Yasminę Rezę skoro jej bohaterowie są Francuzami? Po co nam cała klasyka - Szekspir, Czechow, nawet akcja "Zemsty" nie rozgrywa się przecież w Bielsku-Białej... Temat jest niewygodny, rozumiem. Boli, że polska nauczycielka przedstawiona została w złym świetle? Też rozumiem. Ale to, co udało nam się stworzyć nie jest teatrem faktu a jedynie teatralną fikcją, opartą na faktach, ale jednak fikcją. Reżyser ma prawo do opowiedzenia swojej historii. Sztuka jest podobno niezależna?...

Ja też nie przepadam za Dogmą i filmami Larsa von Triera, ale nie zabraniam mu ich realizować. Po prostu nie chodzę na nie do kina, choć wiem, że jest mnóstwo osób, które go uwielbiają. I dochodzimy do sedna - żadna sztuka w której grałam, nie wywoływała tak silnych emocji. Przychodzą do mnie ludzie z wypiekami na twarzy i opowiadają historie swoich krewnych, znajomych, rodziców, którzy przeżyli lub mieli styczność z obozem Zgoda w Świętochłowicach. Dostaję telefony z podziękowaniami i zamówieniami na kolejne bilety. Dla nas, artystów, to najważniejsze - zainteresowanie widza, chęć wzięcia udziału w dyskusji, ożywienie teatru. Bo teatr musi żyć, musi poruszać kwestie newralgiczne i zmuszać do myślenia. Skrajnie odmienne opinie o tym spektaklu świadczą, że jest o czym rozmawiać i że zrobiliśmy przedstawienie ważne. Cieszę się, że powstało właśnie w Bielsku-Białej, bo mówi o nim cała Polska. Nie chodzi przecież o to, żeby kochali nas wszyscy. Ale aby byli tacy, którzy uważają, że to co robimy jest ważne i wyjątkowe. Dla nich gramy tę sztukę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji