Artykuły

Chorzów. Benefis Jerzego Cnoty

Pierwszy punkt Jerzy Cnota zdobywa już na starcie; na spotkanie przychodzi pół godziny przed umówionym terminem! Ale rozmówcą długo pozostaje nieufny. Ożywia się dopiero wtedy, gdy rozmowa schodzi na... niepowtarzalną melodię rosyjskiej poezji. Jerzy Cnota, nim w drugim życiowym rozdaniu został dyplomowanym aktorem, był już absolwentem filologii rosyjskiej, z perspektywą na pracę naukową (specjalizacja: językoznawstwo porównawcze).

No i może badałby do dziś czasowniki w osiemnastowiecznych rękopisach, z których robił magisterium, gdyby nie studiował w Krakowie. A tam, jak wiadomo, od dawna czyhają pokusy artystyczne. Pokusy Jerzego Cnoty nazywały się konkretnie: Teatr 38 i Piwnica pod Baranami.

Motocykle i uroda życia

Kiedyś to miał fantazję, że daj Boże! Lubił się bawić i nie żałował kasy na przyjemności. Do roli zbójnika Gąsiora w serialu "Janosik", właśnie z powodu zamiłowania do uciech życiowych, musiał nawet dopłacać. Dokładnie 72 tysiące złotych (na tak zwane stare pieniądze), którą to kwotę pamięta do dziś, bo nie była bagatelna.

-Ale za to Zakopane było nasze - mówi triumfalnie, niepomny minusów w bilansie - niektórzy górale to nas do dziś pamiętają! Zgrana ekipa "Janosika" nawet wśród górali budziła respekt, a osiemnaście miesięcy robienia "za zbójnika" musiało wpłynąć na charakter. Czy pani wdziała potulnego harnasia?

Z tamtego planu Jerzy Cnota wyniósł nie tylko fajne wspomnienia, ale także długoletnie znajomości. Jeszcze do niedawna jeździł na weekendy do Witolda Pyrkosza, starego kumpla z janosikowego planu. Ale odkąd Cnocie ukradziono samochód, już nie jeździ. I nowego też już nie kupił, choć auta to jego hobby. Miał ich w życiu dziesięć; o jedno mniej niż motocykli, na których rozbijał się od wczesnej młodości.

- Motocykle to była moja wielka pasja, podobnie jak sport.

Byłem piłkarzem i lekkoatletą, biegałem nawet w drużynie olimpijczyków. Zresztą czego ja w życiu nie robiłem.... Dla przyjemności i z konieczności- mówi.

Liczba życiowych wcieleń Jerzego Cnoty tylko trochę ustępuje liczbie ról filmowych i teatralnych. Żeby zarobić na studia, przez półtora roku pracował w hucie Batory, żeby zarobić na fanaberię bycia aktorem - uczył przedmiotów humanistycznych w szkole w Myślenicach. Pracował jako hurtownik i jako organizator imprez plenerowych.

Na końcu kolejki

Twarz, mimikę i niepodrabialny sposób mówienia Jerzego Cnoty znakomita większość Polaków pamięta głównie z filmów i telewizji. Trudno się dziwić; aktor zagrał prawie czterdzieści większych i tyle samo epizodycznych ról na dużym i małym ekranie (ostatnią w "Ogniem i mieczem"). Film przyniósł mu popularność, ale i zaszufladkował - aktor charakterystyczny, z tendencją do kwestii w gwarze śląskiej. W zależności od nastroju Jerzy Cnota postrzega to jako sukces albo jako porażkę. Ostatnio coraz częściej jednak jako tę drugą. Ma chyba do tego prawo, bo jego warsztat jest dużo bogatszy niż "prosty zawadiaka o gołębim sercu". Ale przyznaje, że jest w tym sporo jego winy.

- Chyba źle wybrałem - mówi w zamyśleniu - życiowe motto. Postanowiłem stać pokornie na końcu kolejki i czekać, czekać, czekać... Myślałem sobie, że to bezpieczniej, bo w środku tłok i ktoś może w nery przyłożyć. Więc tak stoję i czekam na telefon, ale telefon milczy. Ostatni raz zadzwonił z propozycją reklamy. Nie odmówiłem, bo coś muszę robić.

W świecie i w Chorzowie

W Krakowie spędził jedenaście lat. Teatr 38 to była pierwsza polska scena, na której w drugiej połowie lat 50. grano Becketta, Ionesco i Adamowa. Cnota do dziś wymienia na poczekaniu tytuły prapremier, w których grał - "Krzesła", "Czekając na Godota". Z tym zespołem zwiedził zresztą, występując na prestiżowych festiwalach, kawał świata. Łazikowanie weszło mu potem w krew i sprawiło, że nosiło go, jak mówi, z miejsca na miejsce przez długi czas. Poza Krakowem najdłużej rezydował w Warszawie, gdzie był dyrektorem Hybryd i aktorem Teatru Komedia, i gdzie czuł się doskonale, obalając obiegowe mity o wrodzonej niechęci stolicy do Ślązaków. Bo Cnota - to ważne! - choć mieszkał i w Szczecinie, i w Zielonej Górze, i w Poznaniu, i diabli wiedzą gdzie, nigdy nie wymeldował się z Chorzowa. To jego miejsce na ziemi i będzie tak twierdził, choćby go posądzano o egzaltację. Urodził się wprawdzie w Jastrzębiu, ale "od smarkatego" mieszkał w Chorzowie. Świetnie mówi gwarą, ale niech nikogo nie zwiedzie słynne "Chopy, pitomy!" - ekranowy hit z "Soli ziemi czarnej", na zawsze przypisany Cnocie i przez niego wymyślony. Aktor używa gwary tylko wtedy, gdy jego wypowiedź zabarwiają emocje albo gdy ma wyjątkowo dobry humor.

Swojskie klimaty

Zapytany, czego mu w życiu brakuje, Jerzy Cnota mówi, że wielu rzeczy. Nie zrealizował marzeń, a jeśli już, to spełnienie przychodziło albo za wcześnie, albo za późno. Przede wszystkim żałuje, że nie miał czasu ożenić się i założyć rodziny. Mówi też, że w tym plecaku, do którego pakował doświadczenia całego życia, dziś nosi tylko same cegły. Ale po chwili, gdy dopada go dobre wspomnienie, rozpromienia się. Z entuzjazmem opowiada o piosenkach Wysockiego, które śpiewał w Piwnicy pod Baranami i o przyjaźni z Wiesławem Dymnym, najbliższym mu człowiekiem poza rodziną. Z rozbawieniem o współpracy z kabaretem Ssak i o grocie z "Janosika", której wejście kręcone było w Polsce, a wnętrze (z papendeklu) w czeskiej wytwórni.

- Najważniejsze filmy zrealizowałem jednak - poważnieje i nie ma co do tego wątpliwości - z Kazimierzem Kutzem, Januszem Kidawą i Stanisławem Bareją. To były moje klimaty. Jestem Ślązakiem, ale ze Śląska, którego chyba już nie ma.

W tych obrazach Cnota stworzył postacie, którym dał wiele ze swojej prywatności. Żywiołowość, bezkompromisowość i tę uczciwość wreszcie, która każe mu stać na "końcu kolejki", a przez niektórych nazywana bywa niezaradnością.

***

Benefis Jerzego Cnoty odbędzie się 25 czerwca, o godz. 19.00 w kinie Panorama w Chorzowie. Spotkanie z aktorem nosi prowokacyjny tytuł "Czy Cnota się opłaci?". Będą szacowni goście, artyści występujący dla Jubilata i niespodzianki filmowe: czyli tzw. miks, złożony z najlepszych ról filmowych artysty oraz dwa krótkie obrazy z jego udziałem - "W szponach seksu" Juliana Antoniszczaka i "Człowiek z cyfrą" Janusza Kidawy. Dla Czytelników DZ organizatorzy mają dwa podwójne zaproszenia na benefis Jerzego Cnoty. Wystarczy do nas zadzwonić i odpowiedzieć na pytanie: Jak nazywał się bohater "Perły w koronie" Kazimierza Kutza kreowany przez Jerzego Cnotę. Na odpowiedzi czekamy dzisiaj (24 czerwca) o godz. 12.15 pod numerem (32) 358-22-22.

Najbardziej znane filmy z udziałem Jerzego Cnoty

Sól ziemi czarnej

Perła w koronie

Grzeszny żywot Franciszka Buły

Komedianci z wczorajszej ulicy

Janosik

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji