Artykuły

Teatr. Nasz. Duży. Miękki. Przyjazny

"Bajka-Ziajka" Macieja Dużyńskiego w reż. autora w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie. Pisze Marcin Zawada, członek Komisji Artystycznej XVIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Popularność Teletubisiów, telewizyjnej dobranocki dla dzieci poniżej drugiego roku życia, zachęciła innych twórców do zajęcia się właśnie tą najmłodszą i do niedawna jeszcze niezauważaną przez kino czy telewizję, a co dopiero mówić o teatrze, grupą widzów. Stosunkowo niedawno pojawiły się też narzędzia oparte na psychologii rozwojowej, wykorzystywane najpierw przez glottodydaktykę, potem przez teatr. Istotne jest to, by dawać kilkulatkom możliwość obserwowania świata zgodnie z ich percepcją i nie narzucać im czegokolwiek - na to jeszcze przyjdzie pora. To, co jest zmorą "dorosłego" teatru: tautologia i dosłowność, tu staje się walorem. Z tego założenia wyszli również autorzy przedstawienia w będzińskim Teatrze Dzieci Zagłębia "Bajka-zjajka", którego sam tytuł wzięty jest z rymowanek wymyślonych przez samych dwulatków - prostych i zabawnych zarazem.

Bajka-zjajka zaczyna się trochę jak tekst z elementarza Mariana Falskiego: "Mam piłkę. Moja. Okrągła. Duża. Zielona". Autor i równocześnie reżyser Maciej Dużyński wiedział, że do jedno- i dwulatków przemówić trzeba dużymi rekwizytami, kolorem, fakturą, ale przede wszystkim ich własnym językiem. Ten język jest pełen prostych komunikatów, onomatopei, dźwięków nieartykułowanych. Pełno w nim przymiotników, opisów czynności, które maluchy muszą sobie jeszcze utrwalić. Dużyński nie chce uwodzić dorosłych, nie ma co oczekiwać gier słownych czy odwołań - wszystko zdaje się być podporządkowane najmłodszym. Ale tylko pozornie.

Widzowie siadają na poduszkach w przestrzeni oddzielonej od reszty teatru czymś w rodzaju namiotu. Przestrzeń ta jest kolorowa i miękka, co daje poczucie bezpieczeństwa - rodzice bez obaw mogą zostawić swoje potomstwo na poduchach z przodu, sami siadają pod ścianą. Interweniować muszą tylko wtedy, gdy ledwie potrafiący chodzić widz pomaszeruje w stronę aktorów albo zainteresuje się jednym z rekwizytów. Bohaterami bajki są Puc (Katarzyna Bała-Rosińska) i Ciut (Karina Abrahamczyk-Zator), którzy bawiąc się na łące znajdują jajko, z którego wykluwa się larwa. Bohaterowie (bohaterki?) opiekują się stworzeniem aż do jego przeistoczenia się w dorosłą postać. Wtedy piękny błękitny motyl odfruwa bezpowrotnie.

Niewdzięcznik? Nie, bardzo młody widz tej refleksji nie potrzebuje, za chwilę w podobnym do jego własnego chaotycznym świecie zacznie się przecież nowy dzień. Pojawienie się i zniknięcie motyla to jeszcze jedno z wielu wydarzeń, za moment zdarzy się coś innego. I tu "Bajka-zjajka" realizuje jeszcze jeden ważny postulat teatru dla najmłodszych: nie tyle opowiadać, nie tyle dawać dzieciom możliwość poznawania świata, ile spróbować przenieść do inscenizacji jego proces poznawania. Wtedy spektakl może stać się pasjonującą lekcją dla dorosłych - nie tylko rodziców.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji