Artykuły

Gra o Narodzeniu i Męce

Kurtyna z ciemnym zarysem belek, jakby fragment kapliczki przydrożnej, może krzyża. Na tym rozpostarta czteroramienna gwiazda, niby ukrzyżowa­ny człowiek. Umęczone światło świata? Zabita nadzieja? Taka sama gwiazda-krzyż zawisła nad szopą betlejemską. Oto znak-klucz do całego wieczoru. Narodzenie, ale w perspektywie Męki i Śmierci. Dlatego objawy radości są tu przytłumione, stonowane, dyskre­tne. Nie ma beztroskiego wesela pa­storałek, ochoczej swawoli kolędników, naiwnych żartów, przycinków, podsko­ków. Jest hołd, cześć, głęboki liryzm, wielki pokój, płynący z faktu, że Słowo stało się ciałem i zamieszkało mię­dzy nami. Cała pierwsza część, to wła­śnie adoracja Dzieciątka. W małej, ubogiej stajence starannie malarsko i rzeźbiarsko zakomponowana grupa (wzorowana na średniowiecznej ikono­grafii) otacza żłobek: aniołowie, lu­dzie, zwierzęta. W niemym podziwie klęczy stwoszowska, dziewczęca Ma­donna (rzeźba). W tle granatowe niebo i bryła betlejemskich wzgórz, inkru­stowanych fragmentami miasteczka, szałasów. Żywy obraz i śpiew. Śpiew dominuje. Wielbiące gloria brzmi uro­czyście, świątecznie. Archanioł, anio­łowie, małe aniołki - wyćwiczone sta­rannie, czysto zestrojone.

Zasada oboczności pozwala rozwią­zać bardzo prosto zmianę scen. Wy­starczy, aby aktor przeszedł z jednej strony na drugą, wystarczy aby reży­ser niektóre postaci wprawił w ruch, a innym kazał zastygnąć w wystudio­wanej pozie. Wszystko płynie harmo­nijnie, miękko, potoczyście. Żłobek wi­dnieje cały czas. A tuż obok szykują się do spania trzej pasterze (pendant do trzech króli). Rubaszność ich za­chowania, masywne postury kontrastu­ją znakomicie z dziecięcym, naiwnym rozmodleniem. Uczeni w piśmie rabini solennie wykładają drogę królom, któ­rzy zaraz z hołdem pospieszą. Adora­cja aniołów, adoracja pasterzy, adora­cja królów, ujęte w bardzo piękne mu­zycznie i plastycznie ramy, aktorsko wykonane precyzyjnie. Jednolitość nastroju, adekwatność i prostota starannie dobranych środków wyrazu przy­bliża tu oblicze teatru religijnego, któ­ry sztuką swą i artyzmem prowadzi do przeżyć prawd wiary i tajemnicy sa­crum.

Ale - swoi Go nie przyjęli. Druga i trzecia część wieczoru to spisek na Chrystusa, Jego Męka i Śmierć. Mu­zyka, śpiewy adoracyjne nikną. Je­szcze tylko chłopięta z wiosennymi baziami towarzysząc Jezusowi w triu­mfalnym wjeździe do Jerozolimy, czy­stym pieniem głoszą Jego chwałę. Co­raz częściej natomiast, coraz donośniej odzywa się ludzki głos zdrady, podstępu, zła. Widzimy knowania rady arcykapłanów, zdradę Judasza, pojmania Jezusa, kaźń, sąd Piłata, drogę krzy­żową, ukrzyżowanie Boga-Człowieka, stację boleści Matki pod krzyżem. Dej­mek wprowadza tu swój pomysł wy­próbowany już z powodzeniem w szczecińskiej i łódzkiej inscenizacji staropolskiego widowiska "Dialogus de Passione". Jezusa grają stylizowane na prymityw, prawie naturalnej wielko­ści rzeźby: Chrystus frasobliwy, Chry­stus na osiołku, wodzony przed Kaifasza, Annasza i Heroda, upadający pod krzyżem, ukrzyżowany. I otrzy­mujemy wstrząsające efekty, gdy złość, pasja, drwiny, przewrotność człowieka zderzają z tą absolutną bezbronnością i milczącą, nieruchomą niewinnością, ujętą w konkret mate­rialnego znaku wyrzeźbionej figury. Wyeksponowano scenę, gdy grupa żoł­daków posłuszna rozkazowi i dodatkowo zachęcona brzęczącą monetą, znęca się nad Uwięzionym. Biją Go facho­wo a z osobistą zaciekłością. W ciszy słychać odgłos pejczy i łańcuchów uderzanych o drzewo. Jest w tym całe odrażające moralnie okrucieństwo, ale i faktyczna bezsilność przemocy. Nad­mierny lęk o własne urzędy, władzę i beneficja (arcykapłani, Piłat) nie da się pogodzić ze sprawiedliwością i prawdą. Puszczono więc w ruch ma­chinę kłamstwa, przekupstwa, szanta­żu. (-----) [Dekret z dn. 12 XII 1981, O stanie wojennym, rozdz. II, art. 17, pkt. 4 (Dz. U. nr 29, poz. 154)]. Część pierwsza akcentuje sprawę Bo­ga, który zszedł na ziemię. Druga i trzecia - sprawę Człowieka. Radosny śpiew białopiórych aniołów zastąpiony został przez żałobny werbel drogi krzyżowej i suchy stukot młotów przy­bijających Cierpiącego do krzyża. Do­bór tekstów i gra artystów są bardzo wymowne. Poszczególni aktorzy inter­pretują nie raz kilka postaci, jak w dawnym teatrze. Tak np. Andrzej Szczepkowski jest kolejno Pielgrzy­mem, Piłatem (b. dobry), Józefem z Arymatei. Ryszard Dembiński kreuje trzy interesujące a odmienne sylwetki: pasterz Chleburad, Judasz (m. in. świetna scena liczenia srebrników), Kat. Bogdan Baer to zabawny pasterz Cedzimleko i Woźny. Kazimierz Dej­mek zakomponował religijny wieczór staropolski z fragmentów różnych ano­nimowych misteriów (większość z nich wykorzystał już w "Dialogus de Passione"), tworząc nową, bogatą całość, cieszącą nas dawną, znakomitą pol­szczyzną, ożywieniem konwencji po­zornie już odległych oraz trafiającą w klimat dni smutnych. Jest to spektakl konsekwentny, dojrzały inscenizacyjnie i aktorsko, godzien zobaczenia i prze­życia. "Gra" ma wymowę uniwersal­ną. Sugestie kostiumów (pięknych w barwie i rysunku) przenoszą nas w atmosferę starożytności biblijno-rzymskiej, średniowiecznej. Najmniej tu akcentów czysto polskich (wyjątek chy­ba stanowi szaraczkowo-szlachecki woźny sądowy). "Gra" przywołuje przeszłość, która może być nie tylko przeszłością. Teatr bowiem powinien - bywa - jest - znakiem rzeczywisto­ści, wybiegającej poza deski sceny. Życie, zarówno Narodzenie i Śmierć Jezusa jak również narodzenie i śmierć każdego człowieka pozostaje zawsze tajemnicą, misterium. Prze­ważnie misterium bolesnym. Słowa Chrystusa odczytuje z kart Ewangelii Jan. Liryczny lament Matki przejmu­jąco wypowiada jedna z niewiast je­rozolimskich. Józef z Arymatei su­muje sprawę, mówiąc do Marii: "Bę­dziesz Matko ponosić ten ból jeszcze nieraz". Jesteśmy u stóp krzyża. Pora­nek Zmartwychwstania jeszcze nie za­świtał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji