Teatr u źródeł
Kazimierz Dejmek pisze nowy rozdział swoich dramatyzacji misteryjnych. Ułożył (według dawnych polskich autorów anonimowych) oraz inscenizuje "Grę o Narodzeniu i Męce", a scenografię tego spektaklu przygotował Jan Polewka, rzeźby według modeli Zbigniewa Kowalewskiego wykonali Józef Adamczyk i Adam Rusinek, opracowanie muzyczne Wit Zawirski, układ bójki - Waldemar Wilhelm.
Dejmek przyzywa echo poprzednich realizacji - muzyczną doskonałość spektaklu operowego i kształt sceniczny "Dialogus de Passione". W nieustannych powrotach do dramatyzacji biblijnych wątków, w tym odczytywaniu i rekonstruowaniu najdawniejszych kart teatru polskiego Dejmek odkrywa nowe dla siebie plany: po raz pierwszy składa i inscenizuje dla teatru historię Narodzenia.
Kurtyna idzie w górę. Znika z wolna symboliczny rysunek: ukrzyżowana gwiazda Betlejemska. Oto już "Narodziny Dzieciątka" - akt pierwszy nowego spektaklu. Scena w Teatrze Polskim jest wnętrzem szopki. Aniołowie się radują... Dzwonki orkiestrowe wzbudzają śpiewy, iście anielskie! - Wokalna perfekcja aktorów została, tym spektaklem ostatecznie udowodniona: "Gloria, gloria in excelsis Deo"... Żłobek spleciony z wikliny, drewniane postaci Matki, Dzieciątka, wół i osioł kiwają głowami... Drżą płomyki świec w rękach anielskich. Obraz jest statyczny, pełen dostojeństwa, muzyka buduje nastrój podniosły acz radosny.
W ten śpiew wtaczają się trzej pasterze: Bogdan Baer, Ryszard Dembiński, Ryszard Nawrocki, ,,Anioł pasterzom mówił..." zwiastuje Archanioł Gabriel (Wojciech Maciuszonek). Oni, a capella, ciągną: ,,Ojca niebieskiego pochwalmy z miłości".
Leniwie, lento płyną muzyka, słowa i obrazy. Reżyser niemal zupełnie nie ingeruje w tok próby. Obruszy się kilkakroć, gdy światła będą nie te, dyskretnie wejdzie pośród aktorów, żeby dokonać retuszu w rysunku sceny grupowej, zmieni ustawienie postaci - po "buncie aniołów". Nic nie widać! nic nie słychać! - wołają artyści, bo wszystkim zależy na tym, by polifoniczna pieśń zabrzmiała jak najdonioślej. Aktorów (śpiewających - bywa - w czterogłosie a przygotowanych również przez Alinę Dolot) wspomagają mali kantorzy ze szkoły muzycznej od prof. Zawirskiego. Smak muzycznych niuansów; brzmią wszystkie piano, diminuenda, crescenda... (w teatrze - mawiano - nie do pomyślenia!),
Zjawiają się i trzej królowie (Maciejewski, Bartosik, Alaborski), a do pozdrawiającego wędrowców Józefa (Janusz Zakrzeński) zdążać będzie również pielgrzym (Andrzej Szczepkowski), wsparty na ramieniu Jacka Sobieskiego, który gra rzewnie na starodawnej lirze korbowej.
Wiele łacińskich tekstów (któż dzisiaj uczy się łaciny, wzdycha "Express", który jeszcze się uczył, bo ma 35 lat, ale młodsi?) Z Betlejem dobiega proroctwo Archanioła, przemawiającego w imieniu Marii: "Bo przyjdzie czas, godzina, kiedy na krzyżu syn żywota mojego cierpieć będzie".
DWA następne akty są wariacją motywu pasyjnego: "Zdrada i pojmanie" oraz "Męka i Śmierć". Oglądamy trzeci akt.
Dekoracje niemal ascetyczne. To już nie szopka, to raczej mansjon z pradawnego teatru liturgicznego. Drewniany płot, pod drzewem figura Chrystusa frasobliwego. Aktorzy biorą na siebie nowe role. Pielgrzym będzie Piłatem (Szczepkowski), św. Józef Dworzaninem (Zakrzeński), pasterz (Dembiński) przemieni się w kata. Tylko Bogdan Baer już się będzie trzymał roli Woźnego, będzie krążył w jakiejś konfederatce na głowie, z bębnem u pasa dobywającym złowieszcze tony. Ten ton stanie się niebawem ostatnim słowem spektaklu.
Ale na razie sceny układają się w misterne kompozycje. Zbawiciel wystąpi pod postacią drewnianych figur. Wstrząsająca scena biczowania Figury: "Ty, ludzi buntowniku, swywolniku..." - wykrzykują Żołnierze. Ile zła, jak silny obraz zła jest w tej scenie... Piłat powie: "Widzę, iż się krwi ludzkiej napić nie możecie, weźcie tego Jezusa, czyńcie z nim, co chcecie".
Figura - wiadomo - zawiśnie na krzyżu. Rozlegnie się jeszcze tekst XV-wiecznego "Lamentu Matki Boskiej pod Krzyżem" (Łucja Żarnecka). Zgasną światła.
Zakończy się spektakl, któremu daleko do błahej lekkości, soczystej barwności staropolskich malowanek Dejmka. Spektakl poważny, w którym widz znajdzie urok starego obrzędu teatralnego, a filolog, teatrolog i muzykolog materiał bogaty do zanalizowania tychże, zaś wszyscy - pytanie, podstawowe dla kondycji ludzkiej: quem queritis? (czego szukacie?).
Tym nie wypowiedzianym pytaniem Dejmek zdaje się kończyć nowe przedstawienie. Teatr liturgiczny tym pytaniem zaczynał...