Artykuły

Śmierć Rzymianina

Staram się uwypuklić tragiczne załamanie Jana Potockiego, wydobyć jego niepokoje, oddać głębię cierpienia.

Nie staram się do niego upodobnić fizycznie. Z rycin wiemy, że był człowiekiem średniego wzrostu, miał sporą czuprynę. A ja taką nie dysponuję. Nie wiemy dokładnie, jak wyglądał pod koniec życia, był na pewno człowiekiem schorowanym, w pełni władz intelektualnych, ale psychicznie zdruzgotany. Zachował się tylko rysunek wykonany przez samego Potockiego, który wyobraża sobie swoją twarz po śmierci.

Tkwiąc sam w Uładówce, ze swoimi dziełami, ich bohaterami, ze swoimi myślami, utwierdzał się w przekonaniu, że nic po nim nie pozostanie. Przez tydzień, miesiąc, a może nawet przez pół roku piłuje kulkę od cukiernicy, którą zamierza przypasować do lufy pistoletu. Prawdopodobnie dał ją do poświęcenia proboszczowi swojej parafii.

Wyobrażam sobie, że nie było to samobójstwo dokonane w akcie rozpaczy, ale raczej śmierć Rzymianina. Kiedy znaleziono go martwego w pokoju, wydawało się, że śpi. Raptem ci, którzy go odnaleźli, zaczęli ślizgać się na rozpryśniętym po gabinecie mózgu.

not. DOW [Dorota Wyżyńska]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji