Artykuły

Dla prestiżu

Trzydniowy maraton z "Qatsi Trilogy" Philipa Glassa na XV MFT Malta w Poznaniu. Ocenia Jolanta Brózda w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Niebo gwiaździste nad nami, ogromny ekran i donośny dźwięk przed nami. A co w nas po trzydniowym maratonie z "Qatsi Trilogy?"

Pomysł z wyświetleniem serii filmów Godfreya Reggio z muzyką Philipa Glassa [na zdjęciu] na żywo od początku wydawał mi się ryzykowny. Podstawowe pytanie przy tego typu projektach to pytanie o wartość dodaną. Co takiego ma koncert z projekcją filmu, czego nie ma zwykły kinowy seans?

Na dachu parkingu Starego Browaru stanął ogromny ekran i scena dla muzyków. Przed nią - miejsca dla 1500 widzów. Z dachu rozciągał się widok na sąsiedni biurowiec przy placu Andersa, widać było browarowy zegar z oświetloną tarczą, co wyżsi byli w stanie dostrzec wieżę ratusza i dachy kamienic Starego Miasta.

W piątek zobaczyliśmy "Koyaanisqatsi" - w języku Indian Hopi "życie rozsypane, w nieładzie" - sekwencje obrazów spokoju natury zestawione z niepokojem cywilizacji. Przesuwająca się w szalonym tempie taśma produkcyjna z kiełbaskami uderzająco przypominała "taśmę" bramek na stacjach metra, przez które przechodzili ludzie. W sobotę wyświetlono "Powaqqatsi" - "życie pochłaniające inne życie", rzecz o Trzecim Świecie zderzonym z cywilizacją Zachodu, a wczoraj - "Naqoyqatsi" - "życie jako wojna", o globalizacji, polityce.

Dla mnie główną "wartością dodaną" było otoczenie - zarówno wizualne, jak i akustyczne. Dzięki niemu, w nim zdarzały się magiczne, niepowtarzalne chwile, np. na piątkowym koncercie. Na ekranie widać miasto z lotu ptaka, muzyka na chwilę milknie, z miasta zaczynają dochodzić nocne odgłosy - syrena karetki, daleki szum samochodów. Przejmują na chwilę rolę muzyki, zbliżają świat filmowy do naszego.

Philip Glass powiedział przed koncertami w rozmowie z "Gazetą", że oglądanie filmów Reggio z muzyką na żywo "wywołuje w słuchaczu stan wyjątkowej koncentracji". I trudno się z nim nie zgodzić. Ale to za mało. Naturą muzyki Glassa, zwłaszcza w "Koyaanisqatsi", jest prostota i zamierzona mechaniczność. Właśnie to sprawia, że wykonanie na żywo nie dodaje jej znaczących wartości. To nie jest kompozycja plastyczna interpretacyjnie - taka, w której każde wykonanie jest unikatem. Lepiej było ze ścieżką dźwiękową do "Powaqqatsi", choć sam film jest gorzej skonstruowany, nuży. Za to w muzyce jest więcej ciepła, naturalności - w arabskim solo wokalnym, w majestatycznym głównym temacie (wykorzystanym także w filmie "Truman Show"). Przeszkadzał fakt, że muzyka na żywo była namiastką oryginalnej wersji, w której grała duża orkiestra, śpiewał chór. Tu mieliśmy baterię syntezatorów brzmiących nieco archaicznie, kilka solowych instrumentów akustycznych i głosów. Atrakcyjność żywego wykonania polega też na bezpośrednim kontakcie słuchacza z muzykiem. Tu muzycy musieli usunąć się w cień, aby widz mógł się skupić na filmie.

Myślę, że koncerty "Qatsi Trilogy" miały dla Poznania i festiwalu Malta głównie wartość prestiżową. Wpis do historii festiwalu: Tu odbyła się europejska premiera "Qatsi Trilogy" - to brzmi dumnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji