Artykuły

Aktorzy Starego Teatru prężą na scenie bicepsy

"Anatomia Tytusa Fall of Rome" w reż. Wojtka Klemma w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Jedno jest pewne - Wojtek Klemm, reżyser "Anatomii Tytusa Fall of Rome" Heinera Müllera w Narodowym Starym Teatrze, jest największym koneserem męskich torsów w polskim teatrze. Dzięki jego kolejnym spektaklom znam już na pamięć "kaloryfery" oraz resztę cielesnych aplikacji kwiatu aktorskiej młodzieży ze "Starego". Siłownia artystyczna.

"Anatomia Tytusa" Müllera to parafraza dramatu Szekspira "Tytus Andronikus" z sukcesem przeniesionego do kina przez Julie Taymor. U Szekspira, fatum ciążące nad postacią tytułowego, legendarnego rzymskiego wodza granego w spektaklu Klemma przez Jana Peszka, było pretekstem do bezwzględnego opisu żądzy władzy, która zamienia politykę w samozachowawcze instynkty znaczone zdradą, zbrodnią i okrucieństwem.

Dla Heinera Müllera uznawanego za patrona teatru postdramatycznego ważniejsza od kontekstu uniwersalnego, była wymowa społeczna.

Pisarz pokazywał rozpad świata sankcjonowanego politycznym regulaminem, a jego "Komentarze do Szekspira" nie były klasycznymi adaptacjami, tylko próbami odnalezienia w klasycznych tekstach nowej energii.

W świetnie zrytmizowanym, błyskotliwym spektaklu Klemma, w zgodzie z duchem Müllera, nie ma dobrych i złych bohaterów. Dzikusy, Goci, są równie okrutni jak Rzymianie. Scenografia Maschy Mazur podkreśla tymczasowość egzystencji typów zaludniających sceniczną przestrzeń. To świat z tektury, który rozpada się na naszych oczach.

Tragedia Tytusa Andronikusa nie jest ani łzawa, ani wzruszająca, nie chodzi także o estetyczny wstrząs. Dlatego "Anatomię Tytusa Fall of Rome" raczej się docenia, niż przeżywa. Brutalizm zostaje złamany groteską i dystansem, chodzi przecież o przeprowadzenie idei politycznej pokazanej w adekwatnej formie plastycznej, nie o kreacje aktorskie, czy tak zwane przesłanie moralne. Ma to swoje konsekwencje.

Zespół "Starego" w większym stopniu podaje tekst sztuki niż odgrywa charakter postaci. Świetni skądinąd aktorzy stanowią jedynie część szerszego zamysłu gimnastyczno-publicystycznego. Prężąc bicepsy, kręcąc pośladkami, wyginając się i przeginając, stają się przekaźnikami idei, ale nie ma w tym stygmatu sztuki. Jedynie Paulinie Puślednik w roli bestialsko okaleczonej córki Tytusa, Lawinii udało się zawalczyć o człowieczeństwo postaci.

Jan Kott, znawca Szekspira, pisał że gdyby okrutny "Tytus Andronikus" był o jeden akt dłuższy, autor dobrałby się do widzów siedzących w pierwszym rzędzie i wzorem bohaterów utopiłby ich w morzu krwi. Spektaklowi Klemma tego typu dywagacje nie grożą. Zamiast krwi, doceniamy raczej wyrzeźbione klaty i frywolne bokserki w panterkę. Uwolnić tygryska!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji