Artykuły

Lublin. Straszyli bombą szefa Teatru NN

Kolejna porażka śledczych tropiących ataki na Tomasza Pietrasiewicza, dyrektora Ośrodka Brama Grodzka-Teatru NN. Prokuratura nie ustaliła kto podrzucił na parapet jego mieszkania atrapę bomby. Śledczy po prostu nie znaleźli żadnych śladów wskazujących na napastnika.

- To już kolejne umorzenie w sprawie ataków na mnie - przypomina Tomasz Pietrasiewicz., szef Teatru NN, uznanej w Polsce i Europie instytucji pielęgnującej pamięć o Żydach.

W grudniu 2010 r. ktoś obrzucił mu cegłami mieszkanie. Namalowano na nich swastyki, a do jednej doczepiono petardę. Prokuratorzy najpierw potraktowali atak jako zniszczenie mienia i narażenie Pietrasiewicza na niebezpieczeństwo. Początkowo nie dopatrzyli się wątku antysemickiego, bo Pietrasiewicz zeznał, że nie jest Żydem. Dopiero gdy prokurator generalny Andrzej Seremet napisał do podwładnych, że "zbyt pochopnie" pozbywają się spraw związanych z ksenofobią, do śledztwa dodano paragraf o przestępstwie o podłożu etnicznym. Sprawców nie złapano, więc sprawę umorzono.

Miesiąc temu w kilku miejscach Lublina, także na drzwiach bloku Pietrasiewicza, pojawiły się plakaty z jego zdjęciem. Afisze imitowały zaproszenie na fikcyjny spektakl do Teatru NN pt. "Icka ulice, srula kamienice, czyli jak grabić Polskę w majestacie prawa". Na plakatach były gwiazdy Dawida. Dochodzenie trwa.

Jeszcze w listopadzie ub. roku na parapet mieszkania Pietrasiewicza podrzucono imitację bomby. Eksperci badali materiał, z którego wykonano tajemniczy "ładunek". - Sprawcy nie pozostawili na nim żadnych śladów. Nie było też świadków, którzy widzieliby osoby kręcące się w pobliżu miejscu zdarzenia - przyznaje Justyna Rutkowska-Skowronek, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe. Dlatego jeszcze 8 czerwca prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące próby zastraszenia Pietrasiewicza i fałszywego alarmu bombowego.

Szef Teatru NN zakończenie postępowania komentuje z ironią. - To pokazuje, że po obu stronach są profesjonaliści. I w prokuraturze, która dokładnie szuka śladów i wśród tych, którzy próbują mnie zastraszać, bo dokładnie te ślady zacierają.

Dwa tygodnie temu "Gazeta" opisała list do szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Krzysztofa Bondaryka, który napisali wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar i Dorota Pudzianowska, koordynatorka programu walki z dyskryminacją "Artykuł 32". Chodziło właśnie o ataki na Pietrasiewicza oraz na Dariusza Libionkę, historyka Holocaustu z muzeum na Majdanku (na masce auta namalowano mu swastykę, do jego domu wrzucono kamienie i petardy). Fundacja domaga się od ABW "zdecydowanej interwencji" w Lublinie, bo może działać tu grupa zastraszająca osoby pielęgnujące pamięć o Żydach.

- Najnowsza decyzja o umorzeniu i jej powody są dodatkowym argumentami, aby sprawami lubelskimi kompleksowo zajęła się ABW - podkreśla Adam Bodnar.

Na razie jednak agencja nie odpowiedziała na apel obrońców praw człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji