Artykuły

Dziś premiera "Dzieci Arbatu"

MARIAN KRACZEK: W jaki sposób zdobył pan scenariusz Siergieja Kokowkina, będący adaptacją powieści Anatolija Rybakowa?

JACEK BUNSCH: To tajemnica. Mogę tylko powiedzieć, że nie było to dzieło zupełnego przypadku. Zainteresowałem się utworem Rybakowa znacznie wcześniej, zanim dowiedziałem się o istnieniu adaptacji, ale nie mając polskiego przekładu powieści trudno było nawet marzyć o szybkim przygotowaniu jej wersji teatralnej. I wtedy jeden z przyjaciół naszego teatru pan Czesław Stasiewicz zwrócił mi uwagę że adaptacji dokonał już radziecki reżyser i co więcej jest to przekład dramaturgiczny autoryzowany przez samego Rybakowa. Wkrótce mieliśmy egzemplarz i mogliśmy zlecić tłumaczenie pani Gracjannie Miller-Zielińskiej.

MK: Jak pan ocenia wybór i układ materiału dokonany przez S. Kokowkina?

JB: To zrozumiałe, że autor adaptacji musiał dokonać arbitralnego wyboru tylko niektórych wątków powieści, ale uczynił to z dużym wyczuciem. Po prostu jest to rzecz dobrze napisana, o interesującej filmowej fakturze, no i co najważniejsze - spójna dramaturgicznie. Z powieściowej sagi, powieści - rzeki, pozostała fabularna opowieść o wyraźnej, epickiej formie. Posługujemy się oczywiście skrótem i symbolem, ale całość materiału potraktowaliśmy realistycznie, próbując nawet znaleźć autentyczne odnośniki do lat trzydziestych. Np. opracowanie muzyczne spektaklu przygotowane przez Bogusława Klimse wykorzystuje oryginalne nagrania z tamtych lat. W samej inscenizacji będzie można dopatrzyć się cytatów stylistycznych teatru radzieckiego. Chodziło nam o zachowanie wierności historycznej, jednakże z odnośnikiem do współczesności.

MK: Utwór dotyczy konkretnego okresu historii Związku Radzieckiego, rzeczywistych postaci, a odnosimy go współcześnie. Jak to jest?

JB: Bo też mówi on nie tylko o historycznych realiach, ma też wymiar uniwersalny, jest swoistym rozliczeniem z dogmatem "jednostka a historia" Główny bohater Sasza Pankratow niczym specjalnym sie nie wyróżnia, jest jednym z wielu, dzięki czemu możemy obserwować jak system wnika w życie zwykłych ludzi, przed jakimi wyborami stawia jednostkę. Wbrew pozorom nie iest to wiec sztuka o Stalinie. Powiem więcej, przy całej wierności faktograficznej Stalin jest tu postacią w pewnym sensie umowną. To przede wszystkim opowieść o pokoleniu, które zostało zmiażdżone przez system. Trudno rzecz jasna o jakieś głębsze odtworzenie mentalności tamtego pokolenia. Zresztą współcześnie historia toczy się tak szybko, że jest to po prostu niemożliwe.

MK: Polskiemu widzowi sztuka musi się kojarzyć z okresem lat pięćdziesiątych.

JB: W społecznej recepcji lata pięćdziesiąte traktuje się u nas z ironicznym, wręcz kabaretowym grymasem, co oczywiście jest pewnym obciążeniem, ale myślę, że dramatyzm "Dzieci Arfoatu" obroni się przed tym stereotypem, dostarczając widzom wielu głębszych refleksji.

MK: Czy adaptacja ta może stać się scenicznym bestsellerem?

JB: Z pewnością. Wiem o tym, że kilka teatrów zabiega o prawo jej wystawienia.

MK: Teatr Polski będzie pierwszy, co więcej - dajecie prapremierę. Udało się wam wyprzedzić nawet teatry radzieckie. Domyślam się, że decyzję o realizacji trzeba było podjąć błyskawicznie.

JB: Nie zastanawialiśmy się długo.

MK: A plan pracy przygotowywany na cały sezon teatralny?

JB: Na szczęście teatr nie jest jeszcze instytucją tak skostniałą jak chcieliby ją niektórzy widzieć. Przyznaję jednak, że praca nad przedstawieniem przebiegała dość nietypowo, wymagała niesłychanej mobilizacji wszystkich pracowników teatru, przede wszystkim jednak zespołu aktorskiego. Jego najmłodsza część dostrzegła w tej pracy swoją wielką szansę stworzenia jakiegoś własnego programu, ukazania oblicza, określenia się, co wbrew pozorom nie jest takie proste.

MK: Dzięki angażującej, współczesnej problematyce sztuki?

JB: Tak. Niestety, u nas ciągle jeszcze temat aktualny nie znajduje drogi na scenę. Działo się tak za sprawą różnych niekompetentnych urzędników, którzy próbowali sterować życiem artystycznym, jak to się mówi, "ręcznie". To jedna z przyczyn wyjałowienia naszej dramaturgii. Rosjanie np. mają obecnie nad nami duża przewagę. U nich powstają sztuki o aktualnym, publicystycznym, wręcz gazetowym charakterze, podejmujące trudne problemy współczesności i jest to w porządku. Na tej fali twórczości pojawia się wiele sztuk rozrachunkowych, odważnych, niekiedy bardzo kontrowersyjnych, jak w przypadku Michaiła Szatrowa. Ale takie jest prawo teatru: mówić o sprawach trudnych. U nas w ogóle nie pisze się współcześnie, chociaż dramatycznych problemów mamy pod dostatkiem.

MK: Dlatego tak szybko i chętnie podjęliście pracę nad "Dziećmi Arbatu"?

JB: Bo otrzymaliśmy do rąk interesujący materiał ważny z politycznego punktu widzenia, ważny dla teatru i publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji