Artykuły

"Szewcy" z Wrocławia

Minie wkrótce sto lat od urodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza - twórcy niezwykłego i kontrowersyjnego, którego dzieła znacznie wyprzedzały swój czas. Jako dramaturg, powieściopisarz, malarz, filozof, szokował swoich współczesnych, nie znajdując najczęściej zrozumienia dla swojej oryginalnej, nowatorskiej twórczości. Jego dramaty grano w małych eksperymentalnych teatrzykach lub siłami zespołów amatorskich, złożonych z przyjaciół autora. Spektakle opatrywano zastrzeżeniem "Dla młodzieży i wojskowych wstęp wzbroniony". Widzowie i krytyka nie mogli darować Witkacemu "programowego bezsensu" jego sztuk. Tylko nieliczni potrafili dostrzec ładunek intelektualny twórczości Witkiewicza i ogrom wyobraźni scenicznej. Musiało upłynąć prawie czterdzieści lat, zanim dramaty tego niezwykłego twórcy zyskały prawo obywatelstwa w normalnym teatrze.

Renesans Witkiewicza rozpoczął się w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Od tej pory stał się autorem bardzo modnym, granym bardzo często i na różne sposoby. Jego popularność sprawiła, że wygrzebano nawet utwory napisane jeszcze w dzieciństwie. Dziś Witkiewicz w repertuarze należy w teatrze do dobrego tonu.

Teatr Polski z Wrocławia zaprezentował w Teatrze Rzeczypospolitej "Szewców" - "Naukową sztukę ze śpiewkami w trzech aktach", napisaną przez Witkacego w latach 1927-1934. Kwestie ewolucji świata i cywilizacji, kultury i ustroju społecznego są w niej ujęte w formę swego rodzaju kabaretu. Napisano o "Szewcach", że pokazują świat totalnie groteskowy. A jednak jest to utwór wciąż aktualny, zdumiewający swoją współczesnością w pięćdziesiąt prawie lat od chwili powstania.

Młody reżyser Jacek Bunsch jest zafascynowany twórczością Witkiewicza. Sztuki tego autora realizował już trzykrotnie. Dzięki poprzednim doświadczeniom, udało mu się wprowadzić w inscenizację własny ład i logikę. Akcja rozwija się konsekwentnie, oglądamy kolejne stadia ewolucji "totalnie groteskowego świata" Witkacego. Szkoda, że nie dokonał Bunsch pewnych skrótów w tekście - trudno było oprzeć się wrażeniu, że zbyt wiele się na scenie mówi, a za mało robi. Oryginalny, tylko Witkacemu właściwy, zdeformowany język, zaczyna po pewnym czasie nużyć, choć przyznać trzeba aktorom, że nieźle poradzili sobie z tym karkołomnym tekstem.

Bardzo konsekwentna jest scenografia Wojciecha Jankowskiego i Michała Jędrzejewskiego - przestrzeń sceniczna zabudowana została wielopoziomową budowlą, która ulega zniszczeniu zgodnie z rozpadem przedstawionego w sztuce świata.

A aktorzy? Podobał się Erwin Nowiaszek w roli prokuratora Scurvy, sprawność i doświadczenie cechowały Ferdynanda Matysika grającego Sajetana, Księżna Irina Danuty Balickiej grzeszyła przerysowaniem i robiła czasami wrażenie, jakby była nie z tej sztuki.

Na spektakl w Teatrze Rzeczypospolitej przyszła duża grupa młodzieży. Właśnie młodzi ludzie najbardziej entuzjastycznie oklaskiwali wrocławskie przedstawienie. Wydaje się, że ten niezwykły twórca, jakim był Witkacy, ma zapewnioną przyszłość w naszym teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji