Japończyk w cztery oczy
Myślałem, że zostanę tłumaczem, ale w ramach kursu języka polskiego zapisałem się do kółka teatralnego. Dzięki temu szybciej się uczyłem. Po roku zagrałem już Edka w "Tangu" Mrożka. Ważna rola. Cholernie było trudno. Chciałem zostać w Polsce, więc poszedłem na studia - mówi HIROAKI MURAKAMI, krakowski aktor z Japonii.
Dlaczego przyjechałeś do Krakowa?
- Nie miałem co robić w Japonii.
Jak to?
- Po liceum nie wiedziałem, co z sobą począć. Miałem milion pomysłów. Myślałem np. o studiowaniu filozofii lub pracy sędziego w bejsbolu lub w koszykówce.
Ale przyjechałeś do Polski. Dlaczego?
- Na lekcjach historii w liceum usłyszałem o Lechu Wałęsie i Jagielle. Zainteresowałem się też kulturą słowiańską.
Jaką bitwę wygrał Jagiełło?
- Pod Grunwaldem i dzięki temu jest na 100 złotych, (śmiech)
A filmy polskie oglądałeś?
- Jasne. Wajdy, Kieślowskiego. Wszystkie dostępne w Japonii. "Przypadek", "Podwójne życie Weroniki", "Dekalog", "Trzy kolory" i inne.
Już wtedy chciałeś zostać polskim aktorem?
- W ogóle o tym nie myślałem. Przyjechałem tutaj "dla jaj", na rok. A jestem już od siedmiu lat. Zacząłem od nauki języka na kursie na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Pierwsze nauczone słówko?
- "Dzień dobry". Nie "ku...", jak się często myśli. Japończycy nie klną tak dużo jak Polacy, prawie w ogóle, a wy to często zamiast przecinków.
Powiesz w końcu, skąd to aktorstwo?
Na PWST?
- Nie. Na filozofię, ale mocno przesadziłem i nie dawałem rady. Zachęcono mnie do zdawania do szkoły teatralnej.
Co Ci kazali dziwnego robić na egzaminie?
- Skakać, tańczyć, śpiewać, krzyczeć. Musiałem też recytować "Pchłę szachrajkę", płacząc nad umierającą matką.
O, matko!
- Ale się udało. Śpiewałem też "Góralu, czy ci nie żal". Komisja, w tym pani Anna Dymna i pan Krzysztof Globisz, umierali ze śmiechu.
Później uczyłeś się u Globisza. Ostry jest?
- Bardzo wymagający. Ale nie krzyczy. Sympatyczny. Strasznie inteligentny. Nauczyłem się od niego sporo, ale do końca nie zrozumiałem jego wizji i metody aktorstwa. (śmiech) U Globisza miałem egzamin po drugim roku. W Teatrze Nowym graliśmy rosyjską sztukę "Lepsi". Taki brutalizm rosyjski. Razem z profesorem dostaliśmy też nagrodę "Mistrz i uczeń". Przy wręczaniu profesor zadał pytanie: "Hiro powoli kończy uczelnię. Jak go zatrzymamy w Polsce?". Słusznie, bo ciężko jest o pracę w tym zawodzie i teatrze. A co dopiero Japończykowi.
Ale grałeś już poza szkołą?
- Tak. Zagrałem w filmie "Syberiada polska" Janusza Zaorskiego. To ten, co zrobił "Piłkarski poker". Film jeszcze nie miał premiery. Gram tam Mongoła, obywatela Rosji. Z taką urodą nie ma się co dziwić, (śmiech) A teraz "100 dniówk@".
Słucham?
- Gram w komedii o klasie maturalnej przed studniówką. Właśnie wróciłem z planu w Warszawie. Moja postać to 19-letni chłopak, przyjaciel głównej bohaterki. Gram go, bo nie wyglądam na 28 lat. (śmiech) Premiera w styczniu.
No, to nie jest tak źle.
- W filmach i serialach szansa jest, ale trudniej w teatrze, a ten mnie też kręci. Na razie w Teatrze Dramatycznym w Warszawie gram rolę Chopina w sztuce "Klub Polski" [na zdjęciu] o polskiej emigracji z okresu XIX wieku.
Japończycy to potrafią grać na fortepianie.
- Ja akurat wcale. Ale sztuka jest idealna dla mnie, bo zadaje pytanie, jak kochać Polskę. Mam też coś z Chopina. Wyjechał do Paryża i kaleczył po francusku. Ja wyjechałem do Krakowa i kaleczę po polsku, (śmiech) A we wrześniu w Teatrze Syrena w Warszawie gram parobka w "Ferdydurke".
Uciekasz nam do stolicy.
- Kocham Kraków, ale tam jest łatwiej aktorowi.
A skąd jesteś?
- Z Kumamoto.
Są jakieś podobieństwa do Krakowa?
- Nic. Może tylko liczba mieszkańców jest podobna. Mamy też zamek, ale zupełnie inny.
Z czego słynie Kumamoto?
- Z czystej wody i sake shochu. Sake pijają w Japonii starsi ludzie. Młodzi głównie piwo. Jest lepsze niż to w Polsce, ale pić alkohol legalnie można dopiero od 20. roku życia.
Twoje imię coś znaczy?
- "Hiro" to "sympatyczny" i "bogaty", a "aki" - "wesoły" i "światło". Z taki imieniem sukces murowany, (śmiech)
W Polsce jesz tylko sushi?
- Nie, bo jest drogie. Lubię schabowego, rosół, tatara, śledzika i flaczki. A do tego może być 40-stka wódki. Bez zakąski jej raczej nie pijam.
**
Hiroaki Murakami
Student V roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Gra w sztukach i filmach. Do Krakowa przyjechał w 2005 r. z Kumamoto.