Artykuły

To wszystko nie z nudów

"Oj, dana, dana, nie ma szatana" w reż. Jerzego Satanowskiego w Teatrze Atelier w Sopocie. Pisze Agata Kirol w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Piosenki z repertuaru STS-u nie potrzebują mojej oceny, a to one zagrały główną rolę w spektaklu w reżyserii Jerzego Satanowskiego i same się obroniły. W przestrzeni dworca kolejowego na scenie zabrzmiały uniwersalnie, a wśród wykonań znalazło się kilka perełek.

Byłam przekonana, że trafię do "atelierowskiego" świata poezji śpiewanej i nie było niespodzianek, tym bardziej że na scenie obecny był Mirosław Czyżykiewicz, bard i prawdziwy sztukmistrz. Wiedziałam, że czeka mnie koncert jubileuszowy - 50-lecie STS-u, dlatego też gdzieś tam w głowie tlił mi się obrazek wieńca i aureoli ku czci. Ale nie było pompy i raczej, jak to w Atelier bywa, a widzowie mogli w bardzo kameralnych warunkach obcować z poezją.

Jerzy Satanowski, reżyser spektaklu, wybrał piosenki, których nie mogło zabraknąć i oczywiście zaśpiewano "Okularników", "Kochanków z Kamiennej" i "To wszystko z nudów". Świetnie słuchało się i tych mniej znanych. Każda z piosenek stanowiła własną opowieść, o jaką trudno czasem nawet w tych największych przedsięwzięciach teatralnych. Miejscem, które łączyło teksty w jedną całość i określało scenę dla wykonawców każdej wyśpiewanej historii, był dworzec kolejowy. W przestrzeni, gdzie należy oczekiwać radosnych spotkań, smutnych pożegnań i długo wyczekiwanych podróży w nieznane, te tak różne piosenki miały szansę całkiem zrozumiale ze sobą współbrzmieć. W spektaklu Satanowskiego znalazły się również słabsze interpretacje aktorskie i muzyczne, o czym piszę z żalem. Nie przekonały do siebie widzów utwory śpiewane przez Arkadiusza Brykalskiego. Wykonawca zapomniał troszkę, że aktorstwo to najmocniejsza rola aktora śpiewającego i nie udowodnił swojego talentu interpretacyjnego w prezentowanych hitach - "Nam nie jest wszystko jedno" czy "Oj, dana, dana...". Mirosław Czyżykiewicz, wykonując ballady z antologii STS-u, jak zwykle oczarował słuchających.

Bardzo dobrze wypadł Mariusz Kilian i to jego obfitująca w humorystyczną gestykulację, dynamiczna "Polka kryminalna" obok poruszającej interpretacji "Kochanków z ulicy Kamiennej" Doroty Osińskiej stanowiła perełkę wieczoru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji