Artykuły

Edynburg na żywo. Teatralny "Szeregowiec Ryan"

Jak pokazać na scenie horror wojny? Jak wiarygodnie opowiedzieć o fizycznym strachu i śmierci? W jaki sposób pokazać brutalną przemoc i walkę? Teatr ze swoją manifestacyjną umownością wydaje się najmniej odpowiednim miejscem do opowiadania wojennych historii - pisze z Edynburga Roman Pawłowski.

Przecież wiemy, że to tylko aktorzy, że ten pistolet nie wystrzeli, że wybuch granatu to tylko błysk światła z reflektora, a zastrzelony żołnierz zaraz wstanie i wyjdzie do oklasków. Wojna w teatrze jest równie niewiarygodna jak śmierć. Chyba że pokazać ją tak, jak to zrobił Ken Lukowiak.

Ten pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna nie jest aktorem. Na przełomie lat 70. i 80. służył w brytyjskich oddziałach spadochronowych i wziął udział w wojnie o Falklandy w 1982 roku. O swoich wojennych przeżyciach napisał książkę, na podstawie której przygotował teraz monodram zatytułowany "A Soldier's Song" ("Pieśń żołnierza").

Jeśli spodziewacie się jeszcze jednego spotkania z weteranem, który poczęstuje was militarną propagandą przeplataną koszarowymi żartami, jesteście w błędzie. Lukowiak przedstawia wojnę od jej antyheroicznej strony. Dokonuje w teatrze tego, czego Steven Spielberg dokonał w filmie "Szeregowiec Ryan" - umieszcza widza w samym środku pola walki i każe mu patrzeć na wojnę z perspektywy żołnierza, który walczy o przeżycie. Wrażenie, że jesteśmy w środku bitwy, buduje ścieżka dźwiękowa przedstawienia: wizg kul, odgłos wybuchów pocisków artyleryjskich, ryk przelatujących samolotów krzyżuje się z komendami oficerów i krzykami rannych.

Były żołnierz, przekrzykując odgłosy bitwy, wchodzi w rolę siebie samego sprzed 30 lat. Przypada do ziemi, wrzeszczy do nieistniejących towarzyszy broni, aby za chwilę podnieść się i analizować swoje emocje. Mówi o paraliżującym, zwierzęcym strachu, obojętności wobec śmierci, zawieszeniu moralnego porządku, dehumanizacji. O umierającym na jego rękach żołnierzu z jego oddziału. Opowiada, jak sam zabijał.

"Pieśń żołnierza" nie ocenia wojny jako aktu politycznego, nie ma tu mowy o Margaret Thatcher i roli, jaką wojna o Falklandy odegrała w wewnętrznej polityce Zjednoczonego Królestwa. Nie ma jednak cienia wątpliwości, jaki jest stosunek byłego spadochroniarza do wojny i zabijania. W jednej z ostatnich scen Lukowiak opisuje, jak Brytyjczycy po wygranej bitwie fotografowali się ze zwłokami argentyńskich żołnierzy. Jeden ze spadochroniarzy włożył w usta trupa palący się papieros: "Palenie zabija" - skomentował. Cynizm czy próba odreagowania bojowego stresu? "Świętowaliśmy nie triumf, ale to, że przeżyliśmy", mówi na koniec Lukowiak. I dodaje, że na tablicach upamiętniających ofiary wojny zamiast napisu "Pamiętamy" umieściłby słowa: "Są dni, kiedy udaje mi się nie pamiętać".

O cywilnej stronie wojny opowiada inne dokumentalne przedstawienie prezentowane na Fringe'u: "Soldiers' Wives" ("Żony żołnierzy") Jermyn Street Theatre z Londynu. Dramatopisarka Sarah Daniels przeprowadziła wywiady z wieloma kobietami z wojskowych baz w Wielkiej Brytanii, których mężowie służą w Afganistanie. Z ich relacji zbudowała opowieść o tym, jak wojna wdziera się w życie rodzin żołnierzy. W jej sztuce linia frontu przebiega przez kuchnię i sypialnię. Nie słychać wybuchów ani strzałów, rany są niewidzialne, psychiczne.

Przed laty podobny spektakl dokumentalny zrealizował Paweł Demirski z aktorkami Teatru Wybrzeże w ramach projektu Szybki Teatr Miejski. Bohaterkami "Padnij" były trzy żony polskich żołnierzy służących w Iraku, jedna z nich dowiadywała się o śmierci męża. W angielskim spektaklu kobiet jest pięć i wszystkie gra jedna aktorka - Catherine Shipton. Zmienia akcent, gestykulację i pokazuje, jak pod codziennymi zajęciami: zakupami, odprowadzaniem dzieci do szkoły, wizytami w salonie piękności, kryje się trauma, samotność, strach, poczucie braku bezpieczeństwa. Życie jednej z bohaterek wali się w gruzy, kiedy mąż po wybuchu miny pułapki wraca z Afganistanu z uszkodzonym mózgiem.

Daniels twierdzi, że nie miała problemu z wydobyciem od kobiet ich osobistych historii. Same chciały mówić, bo ich głos nie jest słyszalny. Monopol na mówienie o wojnie mają eksperci, publicyści i politycy, cywilne koszty operacji zbrojnych są pomijane. Spektakl ma to zmieniać. Ma jeszcze jedną funkcję: dochody z przedstawień wspomagają fundację "Help for Heroes", która finansuje pomoc medyczną i budowę klinik dla żołnierzy rannych w działaniach wojennych. Do tej pory udało się zebrać 5 tysięcy funtów (ok. 25 tys. zł).

I jeszcze jedno przedstawienie poświęcone wojnie, tym razem futurologiczne. Jest rok 2015, nowa pani premier Wielkiej Brytanii rozpoczyna urzędowanie na Downing Street 10. Jej pierwszym obowiązkiem ma być napisanie listu z rozkazami dla dowódcy brytyjskiej łodzi podwodnej, która na okrągło patroluje ocean. Zadaniem jednostki jest odpowiedzieć na ewentualny atak nuklearny, który zniszczy Wielką Brytanię. Premier ma do wyboru: odwet, powstrzymanie się od ataku lub wysłanie łodzi do Australii, o ile Australia będzie jeszcze istnieć.

Jednoaktówka szkockiego dramatopisarza Davida Greiga "The Letter of Last Resort" ("List ostatniego ratunku") z Tricycle Theatre z Londynu pokazuje pułapkę, w jakiej znalazł się Zachód. Broń atomowa, która ma odstraszać przeciwnika, wcale nie przyniesie oczekiwanego ratunku. Jej użycie w retorsji jest bezsensowne z politycznego i wojskowego punktu widzenia. Co zmieni starcie z powierzchni ziemi Pekinu czy Pjongjangu, jeśli Europa nie będzie już istnieć? Poza tym z punktu widzenia prawa międzynarodowego atak na cywilów jest zbrodnią wojenną, a przecież w wojnie jądrowej nie da się uniknąć ofiar cywilnych.

Sztuka Greiga ma coś z teatru absurdu lat 50. i 60., epoki zimnej wojny, kiedy zagrożenie atomową apokalipsą było realne. Pirandello, Beckett, Ionesco rysowali wtedy wizję świata po totalnej zagładzie, nadając swoim dramatom tragikomiczną formę. U Greiga rozmowa premiera z sekretarzem ma również tragikomiczny wymiar, kiedy razem odgrywają scenę czytania listu w łodzi podwodnej i rozważają wszystkie za i przeciw. Ostatecznym znakiem, że cywilizacja brytyjska uległa zagładzie, ma być zniknięcie z eteru radia BBC 4, popularnego kanału informacyjno-kulturalnego. "Czuję się jak bohater sztuki Pirandella" - mówi w pewnym momencie pani premier. Z tym, że to nie jest sztuka, ale rzeczywistość. Baza, w której stacjonują brytyjskie okręty atomowe wyposażone w rakiety Trident z głowicami jądrowymi, znajduje się zaledwie dwie godziny drogi od Edynburga.

Dramat Greiga został wystawiony w ramach teatralnego projektu "Second Blast" ("Drugi wybuch"), poświęconego zagrożeniu wojną atomową, razem z dokumentalnymi sztukami na temat irańskiego programu atomowego, broni jądrowej w Korei Północnej i Izraelu. W kontekście napięcia między Izraelem a Iranem absurdalna futurystyka niebezpiecznie zmienia się w najczystszy realizm.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji