Artykuły

Pieskie życie Kusego

U Kusego nie uświadczysz już dzisiaj ani rogów, ani kopyt. Nie odstręcza wonią palonej siarki, kołtunami czarnej sierści, ani też długim ogonem. Podobnie jak świat, jak dzieci nawet, tak i Kusy cały ten sztafaż dawno już włożył między baj­ki. Obok kipiącej smoły i ostrych trój­zębów przechodzi obojętnie, tak jak obo­jętnie spogląda na zestaw mocno przeter­minowanych "numerów" do straszenia. Nie wyskakuje już zza węgła, nie łypie przekrwionymi oczyma i nie pokazuje żółtych zębów. Słowem - Kusy przestał się wygłupiać. Idzie z duchem czasu. Wie doskonale, gdzie i jak dzisiaj należy za­stawiać sidła. Robi to przede wszystkim dyskretnie. Pojawia się nagle, jest wszę­dzie i nigdzie, jest każdym i nikim, jest nierozpoznawalny i zaskakujący. Wtapia się w tłum i z ochotą przyjmuje jego reguły gry. Jednocześnie nieustannie grę ową kontroluje. Panuje nad każdym ru­chem. Wciąż zdystansowany i chłodny niezmiennie trafia w najsłabszy punkt, w sedno gry - w ludzką pychę, w prag­nienie bycia kimś innym, nie tym, kim Pan Bóg być przykazał. Kusy obiera stra­tegię lisa. Żerując na ludzkim myśleniu, straszenie pozostawia maluczkim. Staje się graczem wysokiej próby, trzymającym w dłoniach wszystkie interesujące go ni­tki. Wie, iż do ich końców doczepione są, jak zwykle zresztą, ludzkie namiętności. Kusemu wystarcza pociągnąć za jedną z nich...

Reszty nie warto opisywać. Zrobił to już z górą dwadzieścia lat temu, Jarosław Marek Rymkiewicz. Wielbiciel Caldero­na, jego wytrawny tłumacz, posiłkując się tu i ówdzie wątkami i dialogami z drama­tów Mistrza, napisał tragifarsę "Kochan­kowie piekła". W znanej mu doskonale formie siedemnastowiecznych dzieł hisz­pańskiego teatru opisał dzisiejszą kondy­cję Diabła.

Andrzej Wajda nauczał swego czasu, iż reżyser winien mieć natchnienie w dwóch momentach - szukając tematu oraz wy­bierając obsadę. Cała reszta ma jakoby przypominać piłowanie laubzegą. Nie są­dzę, aby to akurat Muzy podsunęły Mar­kowi Fiedorowi tekst Rymkiewicza. Nie jest on dzisiaj aż tak aktualny, czy też intrygujący. Nie chce mi się także uwie­rzyć, znając efekt, aby próby w piwnicy przy Kanoniczej 1 rzeczywiście przypomi­nały znój pracowników tartaku. Nato­miast co do obsady, przykazania Wajdy sprawdziły się w najnowszej premierze Teatru Ludowego bezbłędnie. Aby wy­stawić "Kochanków piekła" trzeba zna­leźć odpowiedniego Diabła, podobnie zre­sztą jak bez Hamleta i Leara nie da się pomyśleć ani "Hamleta" ani "Króla Lea­ra". Otóż Marek Fiedor znalazł Diabła, doskonałego Diabła - znalazł Barbarę Krasińską. Zbudowana przez nią postać jest czystym odbiciem tego, co o Diable Rymkiewicza zostało już powiedziane. Na obraz ów nałożyła Krasińska pełną skalę ekspresji - jej Diabeł przyjmuje każde wyzwanie, nie marnuje żadnej okazji. Gdy trzeba - jest liryczny, gdy musi - dramatyczny; przypadki lepią z niego kobietę bądź mężczyznę; równie niebez­pieczny w szepcie, jak w krzyku; raz agresywny, innym razem uległy; tutaj wesoły, tam zasmucony, groźny i łagodny. Co tylko chcecie. Jak woda przyjmuje kształt naczynia, tak on bezbłędnie wpisuje się w okoliczności. Poza wszystkim jednak Diabeł Krasińskiej wciąż pamięta że (by sparafrazować Kafkę) w walce z człowiekiem, musi stawiać na człowie­ka. Knuje więc tam, gdzie najłatwiej, gdzie czujność i rozsądek uśpione są szyb­szym biciem serca - w miłosnych trój­kątach.

Z tekstu Rymkiewicza Marek Fiedor wykroił zgrabną i prostą opowieść o ser­cowych perypetiach. Historia ta kończy się tak, jak zwykle kończą się tego typu przygody, gdy macza w nich palce siła nieczysta. Każdy dostaje to, czego chciał, płacąc przy okazji wiadomą cenę. U Fie­dora jednak, podobnie jak u Rymkiewi­cza, ów "handel" wymienny odbywa się inaczej, niż zwykle. Otóż bohaterowie nie do końca zdają sobie sprawę, z kim wcho­dzą w układ. Ten "ktoś", nie będąc oczy­wistym Diabłem, szybko staje się zaled­wie pretekstem do poszukania ciemnych stron w samym sobie, do znalezienia tam tego, co chce się odnaleźć. "On się tylko uczłowieczył - powiada o swym bo­haterze Rymkiewicz - na tyle, na ile było to konieczne, aby ludzie nadal chcieli w niego wierzyć i chcieli mu służyć". Niewątpliwą zasługą Marka Fiedora jest fakt, iż nie zagubił tej myśli. Tkwi ona w spektaklu, podskórnie napędza jego rytmy i znaczenia, da się ją w konsekwen­cji wyłuskać. Wielka szkoda jednak, iż nie udało się jej pokazać in statu nascendi, że trzeba dokopywać się do niej dużo póź­niej, już po spektaklu. A przecież była szansa na naoczność, na teatralne dzia­nie się tego, o czym chce się powiedzieć. Rzecz w tym, iż "Kochankowie piekła" to tragifarsa, to materia teatralna będąca jednocześnie tragedią i farsą. Poza Diabłem, który od początku do końca rozpięty jest pomiędzy sprzecznościami, cała reszta scenicznego świata Fiedora tkwi w poetyce cokolwiek zbyt farsowej, za bardzo nawiązuje do komedii dell'arte. Jakie są tego konsekwencje? Ano takie, że przebijające się gdzieniegdzie momenty prawdziwie dramatyczne rozpływają się w powszechnej zabawie równie nagle, jak się pojawiły. Co gorsza, niczego po sobie nie pozostawiają. Tak jak chociażby scena tortur kochanków, Justyny i Cypriana (znakomicie skądinąd zagranych przez Beatę Schimscheiner i Wojciecha Szawula) - na tle całości ma posmak groteski raczej, niż czegokolwiek dramatycznego. I nijak nie można jej sklecić z całością. Z drugiej jednak strony, całe szczęście, przy wszystkich ale, że Fiedor ze stanu nierównowagi między tragi a farsą ześlizgnął się w kierunku o wiele mniejszego zła, w kierunku farsy. Ktoś inny mógł przecież znaleźć się raptem po stronie tragedii, a wtedy nie daj Boże! Oglądać by pewnie trzeba było stek pretensjonalnych i napuszonych bzdur, ociekających przy okazji krwią (pada bowiem u Rymkiewi­cza parę trupów), o tym, jaki to diabeł jest zły i jak potwornie biedni ludzie przez niego cierpią. A tak? No cóż, śmiech prze­radza się czasami w swą pustą odmianę, zabawa staje się zbyt lekka i nic nie znacząca, a Bies, który przestrzegał - "pamiętaj (i ty możesz być) mną" - wchodzi w skórę poczciwego, starego Kusego w wielkim wydaniu. Nic więcej. Ale i niczego mniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji