Artykuły

[Z poczuciem pewnej dziwności...]

Z poczuciem pewnej dziwności odbiera się teatr Grzegorzewskiego w przestrzeni Starego Teatru. Po 12 latach nieobecności specyfika jego sztuki jakby nie pasuje i do tego zespołu, i do tej publiczności. Jakby, ponieważ już po chwili nieprzystawanie to zamienia się w podziw dla odkrywanych przez reżysera możliwości aktorów (przede wszystkim Anny Dymnej, nie mówiąc o Janie Peszku). Zresztą niespójność tę Grzegorzewski czyni elementem gry teatralnej, nakłada na rozszczepienie związków panujących w otoczeniu Iwana Iljicza. Z jednej strony więc, częste ogarnianie sceny i widowni jednorodnym światłem, wypchnięcie aktorów na daleko wysunięte proscenium. Z drugiej strony - pułapka form i póz międzyludzkich, migotanie życia i śmierci, gra w umieranie, która wciąga publiczność, jej chichot z operetkowych bufonad, ogólna dezorientacja. Finał to szybka i jasna tołstojowska relacja w 3 osobie wypowiedziana przez Iwana Iljicza przed grobem, na poziomie widowni. Końcowe "przepuść" ze smugą żółtego światła w pęknięciu otwierającym przestrzeń za czarną odrapaną ścianą, dotyka chyba wszystkich. Bardzo dobrze, że ta Śmierć stała się końcem nowego sezonu w Starym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji