Artykuły

Szaleństwo i zbrodnia w nowym spektaklu Ad Spectatores

"Black Stone" w reż. Teo Dumskiego i Macieja Masztalskiego w Teatrze Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Oglądając "Black Stone", najnowszą premierę Ad Spectatores, dowiadujemy się, że Maria Skłodowska-Curie to guwernantka, która zamordowawszy swoją podopieczną, skradła jej tożsamość. A Virginia Woolf oszalała - biega nago po korytarzach nobliwego sanatorium, wyrywając ze snu pacjentów i budząc powszechne zgorszenie. Zresztą cały świat nauki, sztuki i polityki początku XX wieku pogrążył się w szaleństwie. A także w oparach cygar, whisky, morfiny, opium. I najkrwawszych zbrodni

Kiedy przyszłam do Browaru Mieszczańskiego na najnowszy spektakl Spectatoresów w tydzień po premierze, przed wejściem stał tłum widzów. Na pytanie: "Czy ktoś już oglądał to przedstawienie?" podniósł się las rąk.

Po godzinie przestałam się dziwić - "Black Stone" trzeba obejrzeć przynajmniej dwa razy. Bo o tej samej porze, na parterze i piętrze we wrocławskim offowym teatrze grane są tak naprawdę dwa zupełnie różne spektakle. Ja, żeby obejrzeć ten drugi, wróciłam już nazajutrz. Inni chętni muszą uzbroić się w cierpliwość - teatralne opowieści o spotkaniu Virginii Woolf, Marii Curie-Skłodowskiej, Alexandra Fleminga, Karla Gustava Junga, Alfreda Dreyfusa, Rasputina i dwóch tajemniczych Ulryków wrócą na scenę przy Hubskiej dopiero w październiku.

Jedno miejsce akcji - tytułowe Black Stone, jeden czas - rok 1901, ci sami bohaterowie. Dwóch reżyserów i dwie opowieści - taki pomysł na "Black Stone" mieli Teo Dumski i Maciej Masztalski, reżyserzy przedstawienia. A właściwie przedstawień - bo ten sam punkt wyjścia (co mogłoby wyniknąć ze spotkania ww. przedstawicieli światów sztuki, nauki i polityki) zaowocował dwiema kompletnie różnymi wizjami. Co ciekawe, w obu przypadkach zdecydowana większość bohaterów (poza Dreyfusem) stoi dopiero przed progiem czekającej ich sławy. Tyle że podczas gdy na parterze pod ręką Masztalskiego wszyscy biorą udział w kryminalnej intrydze, to na piętrze (w reżyserii Dumskiego) są pensjonariuszami sanatorium, a właściwie szpitala psychiatrycznego. W obu przypadkach alkohol i inne używki przyczynią się do zaskakujących finałów.

Wybierając się do Black Stone na parterze, trafiamy do rodowej posiadłości rodziny Woolf, gdzie spotykają się bohaterowie, którzy przed laty, podczas hucznej imprezy w Pradze, dokonali makabrycznej zbrodni. Teraz wszystko wskazuje na to, że śledztwo zostało wznowione albo że któreś z nich dopuściło się zdrady. Trup ściele się gęsto, a w finale, kiedy na scenę wkroczy tajemniczy Ulryk (Włodzimierz Chomiak), pojawi się suspens z prawdziwego zdarzenia. Przy okazji wyjdą na jaw małe i większe grzechy bohaterów, w czym niebagatelny udział będzie miała stuletnia whisky.

Piętro wyżej ci sami bohaterowie spotykają się w sanatorium Black Stone, gdzie opiekuje się nimi tajemniczy Ulryk (Piotr Zakrzewski). Wszystko wskazuje na to, że ich stan - zwłaszcza w przypadku panny Woolf (Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska) i towarzyszącego jej Rasputina (Michał Wielewicki) - jest na tyle poważny, że praktycznie skazuje ich na dożywocie w tym miejscu. Szczęśliwie pewna doza szaleństwa przydaje się naukowcom do osiągnięcia sukcesów i nic nie jest jeszcze stracone. Zwłaszcza kiedy mamy gdzieś ukrytą butelkę szampana - wraz z wystrzałem korka akcja nabiera rumieńców.

Oba spektakle mają intensywny rytm, choć zdecydowanie różnią się tonacją. Mają też czytelną, angażującą uwagę widza intrygę i sporą dawkę humoru. Dodatkową atrakcją są sekwencje inspirowane niemym kinem - w pierwszym "Black Stone" pojawia się znakomita scena taneczna w wykonaniu Aleksandry Dytko, Arkadiusza Cyrana i Włodzimierza Chomiaka, w drugim oglądamy "Oblanego ogrodnika" braci Lumiere w wersji dla dorosłych, z Dytko w roli bardzo perwersyjnej dziewczynki.

W obu wersjach "Black Stone" błyszczy Arkadiusz Cyran w roli Dreyfusa, tworząc postać żołnierza-samochwały, bliskiego krewnego Papkina. Najlepszy jest w scenach ekspresyjnych monologów, w których łączy bufonadę i nieopanowaną skłonność do szarżowania swojego bohatera. Ale w podziw wprawiają wszyscy aktorzy, przez realizatorów zmuszeni do biegania między parterem a piętrem. Tu nie może być mowy o pomyłce czy krótkim nawet opóźnieniu - kiedy Rasputin (Michał Wielewicki) pada od strzału na parterze, chwilę później musi - żywy i w dobrej formie - wejść na scenę na piętrze.

Po drugim spotkaniu z "Black Stone" nie wytrzymałam i zapytałam aktorów Ad Spectatores, czy nie obawiają się czasem kolejnych szalonych pomysłów Macieja Masztalskiego. Aleksandra Dytko, która tutaj jest Marią Curie-Skłodowską, a w słynnej "Dziewiątce" już od ponad roku z sukcesem straszy widzów, odpowiada: - Wręcz przeciwnie, my się z nich cieszymy. Bo żaden inny teatr nie stawia przed nami tak szalonych wyzwań. Tutaj największy problem mieliśmy z synchronizacją. Między zejściem ze sceny na piętrze a wejściem na parterową mam około minuty. Nie wystarczy, żeby wypalić papierosa. Ale takie komplikacje tylko nas inspirują i zapewniają unikalne doświadczenie.

"Black Stone", scenariusz i reżyseria Teo Dumski i Maciej Masztalski, występują: Aleksandra Dytko, Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska, Arkadiusz Cyran, Marcin Chabowski, Michał Wielewicki, Rafał Kwietniewski, Włodzimierz Chomiak, Piotr Zakrzewski. Premiera 31 sierpnia 2012 roku. Kolejne spektakle 4, 5 i 6 października. Szczegóły na stronie www.adspectatores.art.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji