Historia jak z Hollywood
- To była historia jak z Hollywood! Grałam wówczas w musicalu "Les Miserables" w Teatrze Roma rolę Eponine. Pewnego dnia bardzo zależało mi, aby pojawić się na scenie i zamieniłam się z koleżanką, która grała tę samą rolę. Los chciał, że trafił nań również Piotr. I następnego dnia dostałam telefon: "Pani Malwino, bardzo ładnie pani śpiewa, chciałbym zaproponować pani nagranie płyty" - mówi MALWINA KUSIOR o swojej debiutanckiej płycie "Przeznaczenie".
Cieszysz się, że wreszcie mogłaś zaśpiewać własnym głosem, a nie przez wampirze zęby?
- (śmiech} Ale ja śpiewałam swoim głosem! Moja bohaterka dopiero na końcu spektaklu stawała się wampirem! Dlatego nie musiałam się z tym jakoś specjalnie zmagać. Miałam jedynie do powiedzenia jedno zdanie w spektaklu z wyrośniętymi trójkami: "Krew, kochany, skosztuj". No, ale jakoś sobie z tym poradziłam (śmiech).
Ale to właśnie "Taniec wampirów" Romana Polańskiego w warszawskim Teatrze Roma otworzył Ci drogę do kariery.
- Chciałabym jeszcze powrócić do tego spektaklu! Wspaniale pracowało mi się z tymi wszystkimi ludźmi.
Chyba nie do końca: słynna była afera, kiedy odmówiłaś występu nago.
- Jak to słynna? No tak -wiedziałam, że się wyda (śmiech). Faktycznie była w spektaklu scena, w której Sara wychodzi nago z kąpieli. A ja już przed castingiem powiedziałam, że jak będą chcieli, żebym się rozbierała, to rezygnuję. Przecież miałam wtedy zaledwie osiemnaście lat! Zresztą - dziś zrobiłabym dokładnie to samo. Kiedy więc kazali mi grać tę scenę -po prostu się rozpłakałam (śmiech). Dlatego zrobili mi taki cielisty trykot, który udawał moją nagość. W końcu to przecież teatr!
Wkroczyłaś w ten świat jeszcze jako nastolatka. Jak się w nim odnalazłaś?
- Nie miałam większych problemów. Marzyłam przecież o teatrze od dziecka. Czułam się więc szczęśliwa, że tam jestem.
A jakie wrażenie zrobiło na Tobie środowisko aktorów?
- To zabawni ludzie. Są czasami jak małe dzieci. Chodzą z głową w chmurach, mają specyficzny humor, swoje fanaberie. Można mieć nawet wrażenie, że w teatrze roi się od Piotrusiów Panów. Oczywiście, życie prywatne potem to weryfikuje.
Jakie cechy pomogły Ci tak dobrze odnaleźć się w tym światku?
- Każdy, kto chce być na pierwszym planie i stać w świetle reflektorów, musi umieć się obronić. Dlatego trzebabyć wojowniczym, podkreślać swoją indywidualność, nie pozwolić sobie w kaszę dmuchać. Tym bardziej ze nie zawsze wszyscy sypią pochwałami, zdarzają się też słowa krytyki. Dlatego trzeba mieć do tego dystans, uodpornić się na takie rzeczy. Oczywiście, nie możnapopaść w przesadę i stać się zadufanym w sobie bufonem. Aktorowi potrzebna jest też pokora- ale z zachowaniem własnej godności. Nie można dać się upokorzyć, bo wszyscy będą tobą pomiatać.
Kiedy taka piękna dziewczyna jak Ty pojawiła się w Warszawie, na pewno otoczył Cię wianuszek wielbicieli!
- Jasne, jest taka kolejka, że aż hej! (śmiech)
Nie trafiłaś na jakichś łamaczy niewieścich serc?
- (śmiech) To ja łamię męskie serca! Nie-prawda jest taka, że skupiam sięna sztuce inie mam czasuna romanse. Jakoś nie potrafię trzymać dwóch srok za ogon.
Producent Twojej płyty - Piotr Bogucki - jest Twoim wielbicielem?
- To była historia jak z Hollywood! Grałam wówczas w musicalu "Les Miserables" w Teatrze Roma rolę Eponine. Pewnego dnia bardzo zależało mi, aby pojawić się na scenie i zamieniłam się z koleżanką, która grała tę samą rolę. Los chciał, że trafił nań również Piotr. I następnego dnia dostałam telefon: "Pani Malwino, bardzo ładnie pani śpiewa, chciałbym zaproponować pani nagranie płyty".
Na krążek "Przeznaczenie" trafiły w większości nagrania w stylu R&B. Lubisz "czarne brzmienia"?
- Z pierwszych kompozycji, jakie dostałam, wybrałam tylko dwie, a resztę odrzuciłam. Dopiero, kiedy zaczęliśmy wspólnie pracować w studiu, poznaliśmy się bliżej i Piotr zauważył, co mnie tak naprawdę kręci.
Dlatego kolejne utwory pisał już konkretnie pod moje warunki głosowe i mój temperament. Sama napisałaś większość tekstów na płytę. Emanują szaloną namiętnością!
- (śmiech) Bo ja jestem romanryczką. I tego oczekuję od mojego przyszłego męża. To bardzo ważne dla mnie. Dlatego też zaśpiewałam o takich sprawach - miłość jest przecież w życiu człowieka najważniejsza.
Twoje stroje odzwierciedlają tę romantyczność?
- Są kobiece! A jak wiadomo -kobieta jest zmienna, ma wiele twarzy, wiele kolorów, jak tęcza. I fajnie za tym podążać - nie tylko w piosenkach, ale też w swoim wyglądzie.