Artykuły

"Nowe Sztuki" na jesienne wieczory

Każdy z dramatów jest godną polecenia i wartą chwili namysłu lekturą - 33. zeszyt "Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży" recenzuje Agata Drwięga z Nowej Siły Krytycznej.

W 33. zeszycie "Nowych Sztuk" znalazło się siedem tekstów. Większość dramatów ("Śnieży" Roberta Jarosza, "Pies w butach" Julii Panufnik, "Malwinka w Ptasim Królestwie" Agnieszki Wiktorowskiej-Chmielewskiej, "Ja, jako...?" Stacha Szulista, "Eliksir starości" Liliany Bardijewskiej oraz "Wąż" Marty Guśniowskiej) wyłoniono drogą konkursu organizowanego od 1986 roku przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. Dodatkowo w najnowszym numerze znalazła się "Bajka o psie, który zerwał się z łańcucha" Piotra Rowickiego. Każdy z dramatów jest godną polecenia i wartą chwili namysłu lekturą.

"Śnieży", Robert Jarosz

"W brzuchu wilka" publikowane w 31. zeszycie "Nowych Sztuk" było wielopoziomową wariacją na temat "Czerwonego Kapturka" - jednej z najbardziej popularnych baśni spisanych przez braci Grimm. W "Śnieży" Jarosz splótł fakty z życia Hansa Christiana Andersena z losami literackich dzieci baśniopisarza: Gerdy, Kaja i Dziewczynki z zapałkami. Utwór można czytać bardziej uniwersalnie i zepchnąć na margines andersenowskie nawiązania, które szczególnie zwróciły moją uwagę. W dramacie wybrzmiewają dwa aspekty egzystencji Duńczyka: pierwszym jest przytłaczająca samotność, jaka towarzyszyła twórcy przez większość jego życia - jedynymi "gośćmi" w mieszkaniu pisarza są Pogodynka i prezenter Wiadomości; drugim fakt, że biografia Andersena przypomina wymyślane przez niego historie - najbardziej tę o Brzydkim Kaczątku. Charakterystyczne dla Jarosza stosowanie na przemian narracji pierwszo- i trzecioosobowej (zabieg zwłaszcza widoczny we "Wnyku" drukowanym w lutowym numerze "Dialogu" z 2011) zakłóca linearną lekturę tekstu. Także w strukturze narracyjnej wszystko się ze sobą miesza: wątki biograficzne przeplatają się z opowiadaną historią o zaginionych dzieciach oraz dopowiadaną baśnią o biednej dziewczynce sprzedającej zapałki (która występując pod postacią czterdziestoletniej kobiety zdradza, w jaki sposób przetrwała mroźną, zimową noc); współczesna narracja reprezentowana przez telewizyjną papkę informacyjną przenika się z fragmentami opowieści o Królowej Śniegu; fakty historyczne łączą się z fikcją literacką stworzoną przez obu pisarzy - Polaka i Duńczyka. Lektura "Śnieży", rozsupływanie kolejnych węzłów literackich, sprawia wielką frajdę. Zwłaszcza gdy równolegle z dramatem Jarosza czyta się andersenowskie baśnie i biografię baśniopisarza z Odense.

"Pies w butach", Julia Panufnik

Tekst przypomina trochę ostatnie utwory Philppe'a Dorina - ma strukturę literackiego kolażu, mnóstwo w nim nawiązań, zapożyczeń i cytatów (od słynnego powiedzenia Kanta "niebo gwieździste nade mną" przez chwilowe wprowadzenie postaci trzech Mojr, po aluzje do biblijnych, mitycznych i baśniowych historii), poszczególne kwestie są luźno bądź wcale nie związane ze sobą. Brak tu spójnej narracji, dookreślenia postaci, a zdania wypowiadane przez jedną osobę dramatu równie dobrze mogłyby być kwestiami jednego, jak i kilku bohaterów. Tylko określenie centralnej postaci nie sprawia problemów - jest nią nastolatka pędząca ku dorosłości i pożądająca nowych wrażeń, które przyjmuje przepełniona lękiem, niepewnością i nadzieją na szczęście. Nie jestem pewna, czy odnajdywanie cytatów oraz pomysłów na powiązanie ich w całość będzie zajęciem jednakowo docenionym przez wszystkich odbiorców, ale otwarta forma utworu może być zaletą. Pod warunkiem, że konkretyzacji podejmie się osoba mającą spójną wizję dookreślenia (zbyt) wielu pustych miejsc w dramacie.

"Malwinka w Ptasim Królestwie", Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska

Dzieci nie wyciąga się z kapusty. Nie przynoszą ich także bociany. Malwinka, bohaterka dramatu Wiktorowskiej-Chmielewskiej, przyszła na świat dzięki rodzicom, ale właśnie bociany pomogły jej szczęśliwie wrócić do domu, z którego dziewczynka została wykradziona przez bandę lisów. Autorka wykorzystała obrazek boćka niosącego niemowlaka nieco przewrotnie - dobudowała do niego historię porwania dziecka i odnalezienia go przez bocianiego listonosza Kajetana. Ptak, początkowo przerażony przymusowym niańczeniem bobasa (Kajetan musi opiekować się maluchem do czasu, gdy nie znajdzie jego prawdziwych rodziców), powoli dojrzewa do swojej roli tak, iż w kulminacyjnym momencie opowieści, prosi Wysoką Radę o możliwość zatrzymania dziecka motywując swój wniosek chęcią zatrzymania przy sobie "przyjaciela", jakim stała się dla niego mała dziewczynka. Dramat, choć poprawny kompozycyjnie i przedstawiający wcale sympatyczną ptasią społeczność, traci na tym, wplecionym na siłę, wątku przyjaźni. Więź, jaka wytwarza się między Kajetanem, a Malwinką obejmuje coś znacznie szerszego. Bocian nie dorasta do chęci posiadania przyjaciela, ale do roli ojca, która nagle została mu z góry narzucona. Opieka nad niemowlakiem wymaga od niego poświęcenia i umiejętności, jakich młody ptak nie posiada, dlatego bociek prosi o rady króliczkę Martę - matkę gromadki dzieci. Wreszcie, gdy ludzcy rodzice Malwinki zostają odnalezieni, kuzyn głównego bohatera prosi Kajetana o to, by został przyjacielem (?!) ich nowonarodzonego dziecka. "Malwinka w Ptasim Królestwie" mogłaby być przepiękną historią o dojrzewaniu do trudnej roli ojca, ale jest miałką opowieścią o przyjaźni.

"Ja, jako...?" Stach Szulist

Myślę, że wielu gimnazjalistów i uczniów szkół ponadgimnazjalnych ucieszyłoby się z możliwości obejrzenia adaptacji "Ja, jako...?". To w głównej mierze monolog wewnętrzny szesnastolatka, w który powplatane są wypowiedzi i mikronarracje innych postaci. Największym atutem utworu nie jest rozbudowana fabuła, czy szczególnie głębokie rozważania egzystencjalne, ale wyeksponowana banalność szkolnych i domowych epizodów wypełniających życie większości nastolatków. Postaci reprezentują określone typy - w każdej szkole znajdzie się kilku Niezwykłych Uczniów, mnóstwo Zwykłych Uczniów, Jakichś Uczniów i, po prostu, Uczniów (tak nazwani są bohaterzy). Dramat jest realistycznym zapisem poszczególnych sytuacji i towarzyszących im myśli bohatera. Język, jakim posługuje się Uczeń, brzmi do bólu "młodzieżowo" - bez sztucznego slangu (dorośli autorzy często tworzą własne "gwary uczniowskie", które zazwyczaj nijak mają się do rzeczywistości), za to z ogromną liczbą przekleństw (tych najbardziej trywialnych, z kurwami i pierdoleniem na czele). Szulist debiutował w "Nowych Sztukach" w 1993 r. utworem "Cindy stąd uciekła" - dramatem zaliczanym do fali nowego brutalizmu. W "Ja, jako...?" nie ma takiego spiętrzenia patologii, jakie można było znaleźć w utworach powstających na przełomie wieków (choć pojawiają się wątki dyrektora bijącego uczniów i uczennicy, która zaszła w ciążę z konserwatorem). Zamiast tego znajdziemy sporo "scenek rodzajowych" z życia w szkole, z których najbardziej reprezentatywna wydaje się lekcja polskiego po wizycie w teatrze. "Pan Tadeusz" grany dla szkolnej widowni nie będzie nudny wtedy, gdy Zosia zwyczajnie pokaże to, co Mickiewicz ukrył w pięknych strofach, a polonistka zamiast krztusić się z nerwów i wstydu, nauczy się prowadzić lekcje pozwalające młodzieży dostrzec coś poza golizną na scenie.

"Eliksir starości" Liliana Bardijewska

Bardijewska szyje dramaty ze skrawków powycinanych z różnych tekstów kultury. Czasem wywija je na lewą stronę, zawsze dodaje coś od siebie i wszystko łączy równym ściegiem. "Eliksir starości" jest jej kolejnym utworem, w którym porusza temat przemijania. Autorka wykorzystała topos starzejących się rodziców i opiekunów znanych z baśni (w tym wypadku "Królewny Śnieżki" i "Roszpunki") oraz ich pięknych, młodych i walecznych podopiecznych. Wszystkich wpisała w życiowy schemat, według którego dzieci chcąc nie chcąc powielają zachowania rodziców i zajmują ich miejsce, a ci ostatni mogą jedynie cieszyć się spokojną egzystencją na emeryturze. Zarówno błędy i prawa młodości (w tym największe spośród nich - nie słuchać rad starszych i wszystko robić po swojemu), jak i trudny do zaakceptowania fakt nieuchronnie zbliżającej się starości, Bardijewska przedstawiła w sposób nie pozbawiony humoru, przy jednoczesnym zachowaniu powagi sytuacji. Ostatecznie bohaterowie odnajdują się w nowych rolach: Księżniczka wraz z Księciem zajmują miejsca Królowej i Króla, ci zaś oddają się przyjemności babciowania i dziadkowania nowonarodzonej wnuczce. I wszyscy żyją długo i szczęśliwie aż do śmierci.

"Wąż" Marta Guśniowska

Węże, jaszczurki, pająki i żaby są chyba najmniej docenianymi przez nas stworzeniami. Mało kto myśli najpierw o ich wyjątkowych umiejętnościach i pożytecznych funkcjach, jakie spełniają - częściej używamy w stosunku do nich epitetów "ohydny", "oślizły" i "paskudny". Ze stereotypami wynikającymi z brzydoty zaciekle walczy coraz więcej autorów (wśród polskich dramatopisarzy dla najmłodszych najwytrwalsza jest chyba Malina Prześluga). Guśniowska wcześniej uczyniła pryszczatego rycerza najbardziej godnym ręki królewny, a teraz zrobiła głównym bohaterem oślizłego gada bez kończyn. Wyprawa Węża po ręce i nogi, mające upodobnić go do innych stworzeń, jest pełna rozczarowań, ale ma szczęśliwe zakończenie. Wężowi nie mogą pomóc Gekon, Magik ani Wróżka Zębuszka, ale bohater trafia przed oblicze samego Boga. Stwórca wyjaśnia, że każda istota jest piękna i idealna, bo właśnie przez Niego wykreowana. Nie jestem przekonana, czy do wysnucia takich wniosków trzeba aż mieszać Boga, ale właściwie dlaczego nie? Zwłaszcza, gdy Jego obecność jest odpowiednio umotywowana i nie podszyta nachalną ideologizacją. Od strony "technicznej" tekstom Guśniowskiej rzadko można coś zarzucić. "Wąż" głównie ze względu na szkatułkową budowę (dzięki postaci Narratora mamy do czynienia z opowieścią w opowieści oraz teatrem w teatrze, ponieważ bohaterowie w pewnym momencie trafiają także na scenę) jest niezwykle atrakcyjnym projektem wykonawczym. Jeśli dodać do tego sprawnie napisane piosenki i soczysty, żywy język utworu, całość wypada bez zarzutu.

"Bajka o psie, który zerwał się z łańcucha" Piotr Rowicki

W te wakacje było głośno o akcji Zerwijmy Łańcuchy. Protest przeciwko (często nieświadomemu) maltretowaniu psów podwórzowych ma przyczynić się do wzrostu świadomości i wrażliwości na los męczonych kundli. Głównym bohaterem "Bajki" jest jeden z takich Burków - bohater niespodziewanie spełnia marzenie o wolności i rusza w świat. Na swojej drodze spotyka Dzięcioła, klacz wyścigową, Błędnego Rycerza, Bezsenną Królewnę i innych. Każdy jest w jakiś sposób zniewolony i pragnie swobody. Okazuje się, że jedno życzenie może zostać spełnione na różne sposoby: dla psa będzie oznaczało hasanie po łące, dla Zalotnej (klaczy) - stanie bez ruchu, a dla Królewny - małżeństwo. Choć tytułowym bohaterem dramatu Rowickiego jest Pies, jego perypetie służą jako pretekst do rozważań nad filozoficznym zagadnieniem definicji wolności. Świat, który poznaje kundel wydaje się nieco surrealistyczny: Dżokej tropi chowającą się przed nim klacz, po ulicach jeździ Błędny Rycerz na rowerze, a na wysypisku śmieci mieszka Król Śmieciowy - Recykling IV. Opowieść o tej Krainie Osobliwości cechuje wartka akcja i dość zaskakujące zakończenie, a wypowiedziana przez Psa definicja wolności jest prostą i mądrą odpowiedzią na główne pytanie stawiane w tekście. "Wolność jest wtedy, gdy można biec, ile się chce. Do traty tchu. / A potem położyć się i patrzeć w niebo. / Albo się nie kłaść i nie patrzeć. / To jest właśnie wolność".

***

33. zeszyt "Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży" wydaje mi się znakomitą propozycją czytelniczą na jesienne wieczory. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie dzięki różnorodności tematycznej i rozmaitości form. Jak wiadomo, dramat jest gatunkiem z pogranicza literatury i teatru - mam zatem szczerą nadzieję, że lektura "Nowych Sztuk" okaże się także inspirująca i zaowocuje w rozpoczynającym się właśnie sezonie ciekawymi realizacjami lub projektami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji