Artykuły

Bajka czy... trochę prawdy o ludziach

Dość obiegowy, acz mało wytworny zwrot używany zwykle na określenie nie lada jakiego bałaganu, czyli "bur­del na kółkach", tym razem nie jest przenośnią. Dosłow­ność jego pojawiła się na scenie wrocławskiego Teatru Pol­skiego w przygotowywanym tutaj przedstawieniu "Perykles" Szekspira.

Oto właśnie wtacza się ów domek na kółkach wraz z trze­ma córami Koryntu. Te panie, wysłużone w swoim niechlubnym fachu, nie stanowią już dostatecznej atrakcji dla klientów. Interes podupada. Martwi się przeto stara Rajfura i jej wspólnik, jak by tu wzmóc zainteresowanie "pa­nienkami", gdy oto sprytny Naganiacz przyprowadza nową, gwarantowaną dziewicę. Trze­ba więc sporządzić jej dokład­ny rysopis, a potem umiejęt­nie dziewczynę na rysunku rozreklamować wśród przyby­łych na targ panów i kawa­lerów żądnych seksowych uciech.

Całą tę akcję obserwujemy właśnie podczas próby do przygotowywanej premiery. W widowisku, którego reali­zacji podjął się niezrównany mistrz, Henryk Tomaszewski biorą udział połączone zespoły Teatru Polskiego i Teatru Pantomimy. Ze wstępnych obserwacji można już chyba wysnuć pozytywne prognozy.

Nim jednak pod koniec lu­tego zasiądziemy wygodnie w fotelach na widowni, by śle­dzić losy nieszczęsnego Peryklesa, oddajmy mu głos, to znaczy jego scenicznemu kreatorowi. Właśnie bowiem po próbie obrazu z owym bur­delem na kółkach przychodzi kolej na Andrzeja Wojaczka, który w przedstawieniu wcie­la się w tytułowego bohatera.

- Jest to na ogół mało zna­na sztuka Szekspira, a z histo­rycznym Peryklesem ma tylko tyle wspólnego że następuje tu zbieżność imion. Wydaje mi się, że postać, którą od­twarzam ma więcej wspólne­go z Odyseuszem i Hiobem. Moim głównym partnerem, jak to znakomicie określił reżyser, jest morze. Ono daje mi szczęście i je zabiera. Perykles nie szuka sukcesu, a w ciągu 25 lat pełnych kaprysów losu nauczy się pokory wobec natury, Boga czy bogów i zro­zumienia świata.

- A więc prezentuje pan na scenie ćwierć wieku życia bohatera. W którym okresie jego egzystencji czuje się pan najlepiej? - pytam aktora.

- Myślę, że w środkowym, bo po prostu jest on najbliż­szy mojemu wiekowi. Choć muszę pani powiedzieć, że my wszyscy chyba tak bardzo nie zmieniamy się w ciągu 25 lat życia...

Po tym dość dyskusyjnym stwierdzeniu musimy przerwać rozmowę, bo właśnie pan Wo­jaczek jest proszony na scenę.

- Panie Andrzeju, to musi wyglądać tak, taki wzlot ra­mion, jak gdyby był pan orłem - mówi reżyser - Proszę powtórzyć za mną.

Jeszcze chwila próby, jesz­cze raz powtarzane kwestie, jeszcze korekty pewnych ge­stów, ustawień i oto chwila przerwy.

Teraz mogę już indagować samego mistrza Tomaszew­skiego.

- Wydaje mi się że mają rację szekspirolodzy, którzy autorstwo tej sztuki podają w wątpliwość. Konstrukcja jej jest nierówna. Są w niej sceny dobre i słabe, są tak bajkowe, że umykają wszel­kiemu prawdopodobieństwu. Ale przecież w teatrze zawsze jesteśmy skłonni uwierzyć w bajkę - mówi reżyser.

- Dramaty Szekspira są z reguły dramatami wielkich namiętności: miłości, zazdrości, żądzy władzy, zemsty. Jaka dominuje w "Peryklesie"?

- Trudno jednoznacznie na to odpowiedzieć. Jest to po prostu dramat człowieka doz­nającego wielkich porażek ży­ciowych, powodujących jego niemoc działania, człowieka rzucanego z fali na falę. jak skorupka orzecha. Dopiero córka Peryklesa przeciwstawia się złu i postanawia z nim walczyć

- Dlaczego się pan zdecy­dował na realizacje tej sztu­ki?

- Sam się też zawsze sie­bie o to pytam. W tym wy­padku było takich momentów kilka. Ja tę sztukę widzę jako moralitet. Prosty przekaz myśli, pokazanie losu człowie­ka uczciwego, otwartego, pro­stego, mimo to doznającego tylu porażek, a więc trochę filozoficznej zadumy nad tym jak jest świat urządzony. Stwarza też ta sztuka ogrom­ne pole do popisu przy two­rzeniu obrazu teatru baroko­wego. Daje możliwość pokaza­nia przeróżnych światów, ty­pów ludzkich i charakterów. Zawarte jest w niej odwiecz­ne prawo wartości, że wszyst­ko zmienia się w swoje włas­ne przeciwieństwo. Potrakto­wałem to widowisko trochę ludowo. Zresztą narrator, który zda się mówić " ja bym wam to wszystko opowiedział, ale wiem że wy wolicie popa­trzeć, więc patrzcie", narzuca niejako taką formę.

- Prócz narratora wystę­pującego chyba po raz pierw­szy u Szekspira także bez precedensu jest połączenie w przedstawieniu dwóch zespo­łów teatralnych...

- Włączyłem tu aktorów mojego teatru, co powinno dodać barw widowisku. Są w nim zresztą bardzo wystaw­ne kostiumy zaprojektowane przez Zofię de Ines Lewczuk. Muzykę skomponował Zbig­niew Karnecki. A jak się ca­łość podobać będzie, okaże się na premierze.

A zatem do spotkania w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji