Artykuły

Młodzi ludzie w okropnej Polsce

Książę Leonce z królestwa Popo i księżniczka Lena z kraju Pipi wbrew swojej woli zosta­ją zaręczeni. Na znak prote­stu każde z nich postanawia uciec przed ślubem. Uciekając przed sobą, przypadkowo spotykają się na drodze...

W Teatrze Dramatycznym w so­botę premiera spektaklu "Leonce i Le­na". Georg Buchner napisał tę prze­wrotną komedię w 1836 r. Miał wtedy 23 lata. Właśnie skończył pracę do­ktorską na temat systemu nerwowe­go ryby "Barbus fluviatilis", został do­centem Wydziału Filozoficznego Uni­wersytetu w Zurychu. Kilka miesię­cy później, mając niespełna 24 lata, zmarł na tyfus.

Sztuki jednego z najwybitniej­szych dramatopisarzy niemieckich okresu romantyzmu, poety, autora przyrodniczych prac naukowych i działacza politycznego, nie od razu trafiły na scenę. Przez kilkadziesiąt lat leżały zapomniane. Autora "Woyzecka" odkrył dla teatru inny nie­miecki dramaturg Gerhart Hauptmann dopiero w XX wieku.

W Teatrze Dramatycznym po "Leonce'a i Lenę" sięga młody reżyser Michał Borczuch. Ma 27 lat. Jest ab­solwentem Wydziału Grafiki krakow­skiej Akademii Sztuk Pięknych i stu­dentem reżyserii w PWST w Krako­wie. Związany z festiwalem baz@rt, był asystentem m.in. Kazimierza Kutza i Krystiana Lupy.

Krytyk Piotr Gruszczyński w arty­kule na łamach "Tygodnika Powszech­nego" zaliczył Borczucha do pokole­nia reżyserów "nowych niezadowolo­nych" i pisał o nich: "Są konsekwentni i pełni determinacji. Interesuje ich prze­de wszystkim Polska, kraj, w którym jest raczej okropnie".

Buchner napisał komedię romantycz­ną, a jednocześnie cały czas tę "romantyczność" podważał i wyśmiewał. Roz­bił formę komedii, wprowadzając te­maty egzystencjalne. "Leonce i Lena" to tekst dziwaczny, rozbuchany for­malnie. Przebieg akcji jest niewiary­godny, bajkowy, a nawet tandetny. Każ­da scena jest emocjonalną eksplozją postaci. To sztuka o młodych ludziach, którzy uciekają od tego, czego napraw­dę pragną. Nieustannie kształcą się w sztucznych pozach i gestach. Stają się ikonami popkultury jak Bonny i Clyde czy Sailor i Lula z "Dzikości serca".

Fascynujące jest, że Buchner, pi­sząc sztukę o dwudziestoparolatkach, swoich rówieśnikach, niemalże z sa­dystyczną przyjemnością przygląda się, jak ulegają manierom i powielają klisze otaczającego świata, jak stają się sztuczni właśnie wówczas, kiedy uwa­żają, że są najprawdziwsi.

Tematem tej sztuki jest też moda na samobójstwa. Buchner próbuje opisać chorobę młodości. W tym kontekście nie tak dawne wydarzenia z Pomorza nabierają egzystencjalnego, a nie tylko medialnego wymiaru. Nie wiemy, gdzie zaczyna się depresja nastolatków, a gdzie zbiorowa histeria. Możemy so­bie tylko wyobrazić, i to w ograniczo­nym stopniu, co dzieje się w głowach dzieci bawiących się np. w śmierć Sad­dama. Siła Buchnera leży w ironii i bo­lesnym cynizmie. Ten tekst o niczym nie rozstrzyga. Pozostawia nas w za­chwycie nad nieprzewidywalnością i przewrotnością stworzonej rzeczy­wistości. A happy end jest gorzko-iro­niczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji