Artykuły

Książę w Londynie

Odkąd Michał Zadara udowodnił, że można ciekawie inscenizo­wać sztuki, na których nasz teatr dawno postawił krzyżyk, do teatralnych repertuarów wracają dramaty pokryte nie jedną, ale kilkoma warstwami kurzu. Takim przypadkiem jest "Leonce i Le­na", rzadko grywana komedia George'a Buchnera, wystawiona przez młodego reżysera Michała Borczucha w warszawskim Te­atrze Dramatycznym. Opowieść o królewskich dzieciach, które poznają się podczas ucieczki przed czekającym ich "ustawionym" ślubem, zakochują w sobie i postanawiają razem popełnić sa­mobójstwo - to dziwna (bo pełna niekonsekwencji), okraszona dużą dawką ironii rozprawa z romantycznymi mitami. Borczuch postanowił, zdaje się, przekuć ją w opowieść o współczesnej Pol­sce: dopisał odnoszące się do naszych realiów kwestie (miejscem ucieczki młodych uczynił Londyn), dwór królewski zmienił w coś na kształt rady nadzorczej korporacji, a w książęcej parze zo­baczył dzieci znudzone bogactwem rodziców, przez których trak­towane są na równi z akcjami i funduszami inwestycyjnymi, zbla­zowane, snujące podpatrzone z ekranu telewizora histeryczne wi­zje śmierci. Wydaje się, że bardziej adekwatną od przedstawienia formą dla tej historyjki byłaby telenowela. Ale powstał spektakl bez oryginalnych pomysłów inscenizacyjnych, za to z kiepskim ak­torstwem (może z wyjątkiem Agnieszki Roszkowskiej z dużym dy­stansem grającej Lenę i Dominiki Kluźniak, która rolą towarzyszki swojej pani po raz kolejny potwierdza swoją klasę).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji