Artykuły

Był moment...

"Twórcy obrazów" Pera Olova Enquista w reż. Kazimierza Kutza to pierwsza w nowym sezonie premiera na deskach Starego Teatru w Krakowie.

Zapowiadało się bardzo interesująco. Po pierwsze: filmowo-historyczny temat. Na scenie oglądamy bowiem cztery autentyczne postaci z początku tego wieku: pisarkę Selmę Lagerlöf (Anna Polony), aktorkę Torę Teje (Sonia Bohosiewicz), reżysera Viktora Sjöströma (Szymon Kuśmider) oraz operatora filmowego Juliusza Jaenzona (Roman Gancarczyk). Po drugie: interesujący tekst szwedzkiego dramatopisarza, próbujący wyjaśnić-przybliżyć skomplikowane relacje pomiędzy bohaterami. Tekst, którym Enquist chce zapewne oddać należny szacunek innej dziedzinie sztuki - filmowi, wykorzystując obrazy jednego z największych dzieł kina niemego, "Furmana śmierci" w reżyserii Sjoströma właśnie. Po trzecie wreszcie: K. Kutz. Skojarzenia nasuwają się same. Wreszcie sam początek spektaklu, gdy na ekranie pojawia się jakby klisza z filmu niemego, czarno-białe napisy, że rzecz dzieje się przy Jagiellońskiej na Dużej Scenie, w Starym Teatrze, że grają ci i ci, że spektakl powstał dzięki tym i tym. I taper siedzący przy pianinie. Pastisz? Konwencja? Forma?

Później niestety nie dzieje się prawie nic. Postaci są puste, jałowe. Nie wypełnione, pozbawione tego tak ważnego "teatralnego mięsa". Może właśnie w tym tkwi pomysł reżyserski, żeby tych autentycznych, historycznych ludzi pomniejszyć, nie klęczeć z namaszczeniem przed wiedzą o nich. Skąd więc ten patos w grze aktorów? Jakby reżyser nie wiedział do końca, w którą stronę pójść, na co się zdecydować. Farsa? Pastisz? Konwencja? Przyznam, że ja się gdzieś w którymś momencie pogubiłem.

Choć był moment, który wbił mnie głębiej w fotel. To monolog Selmy z pierwszej części przedstawienia. Dopracowany, przeprowadzony. Wreszcie było wiadomo, którędy i jak przebiega "intencja", emocje. I niesamowita Anna Polony. Bardzo trudno tak mówić i siedzieć, tak siedzieć i gadać. O tym, co bolało i wciąż boli. O smutnej przeszłości, przez którą jest się tym, kim się jest. Szczególnie, że można użyć tak niewielu środków wyrazu. Tylko głos, niespokojne spojrzenie, lekki ruch rąk. Dziękuję za ten moment.

Może jeszcze będzie ich w tym spektaklu znacznie więcej. Bo czasem trudno jest opowiadać mężczyźnie o świecie kobiet. Zwłaszcza takiemu mężczyźnie, jakim jest K. Kutz. Bo bohaterami tego spektaklu są kobiety. Starsza i młodsza, dojrzała i wciąż dojrzewająca. Ale gdzieś te kobiety się stykają, uczą się czegoś nawzajem od siebie. Dowiadują się czegoś nowego. Jedna od drugiej. Ale trzeba się zdecydować, czy się je kocha, czy nienawidzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji