Artykuły

Wielki artysta w piekle XX wieku

W niedzielę skończył pracę nad zapisem telewizyjnej adaptacji "Tanga" z Teatru Narodowego, realizowanym dla Teatru Telewizji. Nie zdążył z montażem. 15 listopada Jerzy Jarocki miał zacząć próby "Węzłowiska". To miał być spektakl o wpływie historii na teatr, przenikaniu się polityki, sztuki i życia, o aktorstwie - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

- Po wakacjach czuł się gorzej, ale teatr był treścią jego życia, dlatego pracował nad "Tangiem" [na zdjęciu próba w TV] po 12 godzin dziennie, jakby chciał umrzeć na scenie niczym Tadeusz Łomnicki - powiedział "Rz" Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie.

15 listopada inscenizator miał zacząć próby "Węzłowiska".

- To był autorski scenariusz, który powstał wokół tematu rewolucji bolszewickiej, wydarzenia, jakie zdaniem profesora ukształtowało XX wiek - mówi Jan Englert. - Bohaterami są Włodzimierz Lenin, jego szwajcarska kochanka oraz ludzie sztuki: Stanisław Ignacy Witkiewicz, Konstanty Stanisławski czy Juliusz Osterwa. To miał być spektakl o wpływie historii na teatr, przenikaniu się polityki, sztuki i życia, o aktorstwie. Premierę planowaliśmy na marzec, kompletowaliśmy obsadę.

Polski Hamlet

Teatralna robota Jarockiego była przykładem niepowtarzalnej precyzji reżyserskiej. Przez długie miesiące prób cyzelował najdrobniejsze szczegóły. Z tego weryzmu i dbałości o detal rodził się niesamowity artyzm i sceniczna poezja wyrażona w czystej formie teatru.

Jarockiemu byli bliscy Witkacy, Gombrowicz i Mrożek. Również dlatego, że opisywali odchodzenie wartości XIX wieku oraz dawnej Europy, którą zniszczyły rewolucja w Rosji, komunizm, faszyzm i II wojna światowa. Trudne narodziny nowoczesności podporządkowanej logice mas. Dziś powiedzielibyśmy - globalizacji. Z tym piekłem mierzyli się jego bohaterowie - inteligenci, artyści. W 1957 r. w studenckim teatrze w Gliwicach rozpoczął swoją karierę światową premierą "Ślubu", polskiego "Hamleta", który rozgrywał się w scenerii powojennej katastrofy. Do legendy przeszedł również jego późniejszy "Ślub" ze Starego Teatru. Spowity w aurze snu, będący jednocześnie opowieścią o historii, teatrze, rodzinie i czasie, którego nie można cofnąć, a wikła nas jak duszny koszmar.

Na kanwie biografii Witkacego Jarocki napisał autorski scenariusz "Staś", kończący się samobójczą śmiercią Witkiewicza w obliczu wejścia wojsk radzieckich do Polski. Zainteresowanie rewolucją, niszczącą siłą procesów historycznych oraz Rosją dało też o sobie znać, gdy wystawiał "Miłość na Krymie" Mrożka. Byli w niej Antoni Czechow, którego wielokrotnie inscenizował, rewolucja i Lenin. Z tych samych powodów wrócił do "Szewców" i do biografii Witkacego w krakowskim "Grzebaniu".

Sceptyk w katedrze

Rosji przyglądał się z bliska, gdy studiował w moskiewskim GITIS w połowie lat 50. Tam pogłębił zainteresowanie metodą Stanisławskiego. Temat stalinizmu rozwinął w "Portrecie" Mrożka. Pokusy czyhające na intelektualistów pokazał w "Fauście". W stanie wojennym wystawił głośny, opozycyjny "Mord w Katedrze" Elliota w Katedrze Wawelskiej i św. Jana w Warszawie.

Sceptyczny, przenikliwy stosunek do życia, Polski, świata i historii, która mieliła nieubłaganie kolejne pokolenia idealistów, artystów, inteligentów, brał się pewnie z życiowych doświadczeń. Jego teatr zaczął się od recytacji wierszyka przy okazji przekazania 12 masek gazowych dla Wojska Polskiego w 1939 r. Potem II RP rozsypała się jak domek z kart. Jeszcze w czasie wojny przerobił porzucony przez drogowców wóz na scenę, gdzie dawał przedstawienia kukiełkowe. Po wojnie już w Jeleniej Górze grał w kółku teatralnym.

Debiutował "Balem manekinów" Jasieńskiego w Katowicach w 1957 r. Zanim stał się mistrzem polskiej i europejskiej klasyki, wystawiał Osborne'a i Millera. Do najwybitniejszych spektakli Jarockiego należą również "Życie jest snem" Calderona, "Wiśniowy sad", "Trzy siostry", "Płatonow", "Matka" Witkacego. Wyreżyserował prapremiery "Wyszedł z domu", "Moja córeczka", "Na czworakach" Tadeusza Różewicza.

Inteligent w teatrze

Do końca pozostawał w życiowej formie. Jego wszystkie premiery realizowane w Teatrze Narodowym stawały się wydarzeniami. W "Sprawie" według "Samuela Zborowskiego" Słowackiego opowiedział m.in. o Polsce po katastrofie smoleńskiej. Pokazał znicze na Krakowskim Przedmieściu, nawiązał do pogrzebu na Wawelu, ale nie uprawiał doraźnej publicystyki.

Teatralnym językiem polemizował z książką "Samuel Zborowski" Jarosława Marka Rymkiewicza, która gloryfikowała Lecha Kaczyńskiego. Stworzył spektakl historiozoficzny - opowieść o Polsce, której dzieje pisze Bóg, ale przede wszystkim diabeł. Również "Tango" było do bólu współczesne. Mówiło o rozdarciu polskiej inteligencji, która spala się w konflikcie konserwatywnych i liberalnych idei, próbując sprostać mesjanistycznej obsesji. A kończy się jak zwykle - ulega przemocy chama.

***

Opinia dla "Rz"

Jan Nowicki

aktor

Już myślałem, że z wiekiem zdołałem uodpornić się na ból po stracie drugiego człowieka. Ale wiadomość o śmierci Jerzego Jarockiego potwornie mnie dotknęła. Nie wiem, czy coś przeczuwał, ale kilka tygodni temu zorganizował szczególne spotkanie w Hotelu Francuskim. Do Sali Olimpijskiej Jerzy zaprosił wszystkich, którzy u niego debiutowali. Była nas cała plejada, bo w kształtowaniu polskiego aktorstwa Jerzy Jarocki spełnił rolę zupełnie niewyobrażalną i nieporównywalną z innymi. Nie ma drugiego człowieka, który wychowałby taką rzeszę aktorów. Reżysera, który tak znakomicie łączyłby zdolności reżyserskie z aktorskimi, które posiadał. To, że - dopóki zdrowie mu pozwalało - każdą rolę zawsze ćwiczył na sobie, sprawiało, że spektakle osiągały zawsze niezwykłą spójność stylistyczną.

Mariusz Bonaszewski

aktor

Wielu uznawało go za teatralnego despotę i niektórzy aktorzy mogli mieć na próbach poczucie zniewolenia. Ale to tylko pozory. Kiedyś, jako młody reżyser, często postępował jak belfer, instruował, zajmował się oddechem, intonacją. Potem już odwoływał się do ich osobowości. Paru pokoleniom aktorów udowodnił, że ograniczenia mogą rozwijać wyobraźnię. Że w pozornej swobodzie wyobraźnia staje się chaotyczna, zaczyna być realizacją wszystkich pomysłów i często trąca grafomanią. W gorsecie nakazów Jerzego Jarockiego zmieścić się było trudno, ale rezultaty okazały się warte tych poświęceń. Dzięki pracy z nim mogę powiedzieć, że jestem aktorem spełnionym. Spotkanie, które nastąpiło z inicjatywy Gustawa Holoubka, okazało się czymś, co zaważyło na całym moim późniejszym postrzeganiu teatru.

j.b-s.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji