Artykuły

Michael J. - współczesny Farinelli

- Chcieliśmy uniknąć ilustracyjności w stosunku do osoby Jacksona: nie powielać Michaela tańczącego, śpiewającego, ale poprzez sztuczne formy czy sztuczne sytuacje pokazać jakiś możliwy wariant jego wewnętrznych konfliktów, załamań, zmagań - mówi reżyser WIKTOR RUBIN przed premierą spektaklu "Tak powiedział Michael J." na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie.

Rozmowa z Wiktorem Rubinem [na zdjęciu z Jolantą Janiczak, autorką sztuki], reżyserem spektaklu "Tak powiedział Michael J.":

Przemysław Gulda: Kim jest dla ciebie Michael Jackson?

Wiktor Rubin: Utalentowanym wokalistą, który ogłosił się królem popu, Piotrusiem Panem, współczesnym Farinellim, narcyzem. Ważną inspiracją w pracy było dla nas malarstwo Francisa Bacona. Jego obrazy są wyabstrahowane z realizmu, ale dotykają konkretu, istoty. My również chcieliśmy uniknąć ilustracyjności w stosunku do osoby Jacksona: nie powielać Michaela tańczącego, śpiewającego, ale poprzez sztuczne formy czy sztuczne sytuacje pokazać jakiś możliwy wariant jego wewnętrznych konfliktów, załamań, zmagań.

Do jakich wątków z legendy Jacksona nawiązujesz, budując ten spektakl?

- Interesowało nas jego zmaganie się z ciałem, jego próba przeskoczenia procesów naturalnych (starzenia się, ograniczeń jakie stawia płeć, rasa). Zabawne jest, że Michael Jackson dla swoich adoptowanych dzieci chciał być matką, a nie ojcem. Jego seksualność była czymś niepokojącym. Wszyscy chcieli wymusić na nim jednoznaczne określenie, zarzucając mu w końcu pedofilię, gdy etykiety homo - i heteroseksualne przestały doń przystawać. Jackson w ogóle nie dawał wyraźnych sygnałów dotyczących swojej seksualności, może więc był jedną z tych osób, dla których ta sfera nie ma szczególnie wielkiego znaczenia. Może był to przypadek seksualnej kastracji. Reakcje ludzi na ten brak jednoznaczności pokazują, jak społeczeństwo wymusza na nas określoność, jak ktoś jest nieokreślony, to się go gwałci, żeby tą określoność wymusić. Wydaje nam się, że MJ był wykastrowany emocjonalnie (prawie 20-letnie uzależnienie od coraz mocniejszych środków przeciwbólowych), dlatego potrzebował coraz większych figur mitycznych, żeby się wyrazić, już za życia rozpoczął proces umitycznienia. Jego mówienie o miłości, prawdzie, spełnieniu, szczęściu potrzebowało ogromnych skal, chciał przekazu uniwersalnego i ogólnoludzkiego. Wierzył i chciał, żeby wszyscy uwierzyli, że człowiek może wszystko, może przeskoczyć każde swoje ograniczenie. I stał się ofiarą swojego projektu.

Ten spektakl powstawał wyjątkowo długo, a raczej - podczas jego tworzenia miała miejsce kilkumiesięczna przerwa, związana ze zmianą aktora grającego tytułową rolę. Jak to wpłynęło na końcowy kształt spektaklu i czym się on będzie różnił od tego, który powstałby pół roku temu?

- To będzie oczywiście zupełnie różny spektakl. Przede wszystkim ze względu na zmiany w obsadzie. Przez tych kilka miesięcy postać Jacksona i kształt całego spektaklu w oczywisty sposób ewoluowały w naszych głowach, kiedy wróciliśmy do pracy, byliśmy już w zupełnie innym punkcie. A że w teatrze działa prosta i bezlitosna zasada: jeśli nie idziesz do przodu, to się cofasz. Postanowiliśmy nie wracać już do poprzednich pomysłów i rozwiązań, ale zacząć wiele spraw w zasadzie od początku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji