Szanuję widza
- Podchodzę poważnie do tego, co robię. Nie oszukuję widza. Mam szacunek do niego. Szanuję, że poświęca swój czas, płaci za bilet na spektakl i staram się najlepiej, jak umiem. To ciężka praca, ale daje niesamowitą satysfakcję - mówi ŻANETTA GRUSZCZYŃSKA-OGONOWSKA, aktorka Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie.
Rozmowa z Żanettą Gruszczyńską-Ogonowską, która na deskach Bałtyckiego Teatru Dramatycznego zadebiutowała w 1995 roku jako Ismena w "Antygonie".
O mały włos, a nie byłabyś aktorką... Można tak powiedzieć? Zdawałaś na prawo, potem filologia słowiańska, ostatecznie jednak Wyższa Szkoła Teatralna we Wrocławiu. Skąd ta zmiana decyzji?
- Prawo, bo interesowałam się historią. Tak naprawdę decyzja, którą musi podjąć osiemnastoletni człowiek jest zawsze ogromnym wyzwaniem. Czasem chowa się prawdziwe uczucia i leci pędem. Jeśli dziesięciu kolegów zdaje na psychologię, to może i ja tak zrobię. Tak też było ze mną, ale na szczęście wylądowałam tam, gdzie powinnam była. Od najmłodszych lat każdy występ, śpiew, recytacja - to sprawiało mi radość. I do tej pory tak jest. Dlatego wiem, że była to właściwa decyzja.
Już dwa lata po debiucie w BTD publiczność przyznała Ci tytuł najpopularniejszej aktorki sezonu. Kolejne role ugruntowały tylko to, z jaką sympatią jesteś przez widzów odbierana. Czujesz to na co dzień?
- To szalenie miłe uczucie, kiedy przechodnie uśmiechają się do mnie na ulicy, mówią "dzień dobry". Zresztą, kto nie lubi przebywać wśród uśmiechniętych ludzi!
Na czym polega Twój sekret?
- Podchodzę poważnie do tego, co robię. Nie oszukuję widza. Mam szacunek do niego. Szanuję, że poświęca swój czas, płaci za bilet na spektakl i staram się najlepiej, jak umiem. To ciężka praca, ale daje niesamowitą satysfakcję.
W 2000 roku wyjechałaś na dwa lata do Londynu. Pracowałaś tam w Teatrze Polskim. A jednak wróciłaś do Koszalina. Tęsknota za domem?
- Wyjechałam, bo byłam w takim momencie swojego życia, że potrzebowałam odcięcia pępowiny. Chciałam się sprawdzić w innym miejscu, z innymi ludźmi. Teatr Polski był teatrem weekendowym, półprofesjonalnym. Zatęskniłam za prawdziwą sceną. Czułam, że mój zawód ma sens w moim języku. Wróciłam, żeby robić to, co kocham.
Ostatnie pytanie: czy masz wymarzoną rolę?
- Nie mam konkretnej. Moim marzeniem jest praca z reżyserami i dramaturgami, którzy są dla mnie inspirujący. Będę mieć przyjemność pracy z Pawłem Palcatem. To marzenie się spełnia.