Artykuły

Czy ta przeszłość naprawdę ma przyszłość?

"Truskawkowa niedziela" w reż. Grażyny Kani Teatru Polskiego w Bydgoszczy i Landesbühne Niedersachsen Nord Wilhelmshaven. Pisze Michalina Pietkiewicz w serwisie Teatr dla Was.

Bydgoski Teatr Polski w kooperacji z niemieckim zespołem Landesbuehne Niedersachsen Nord z Wilhelmshaven przygotował "Truskawkową niedzielę" poruszającą temat wydarzeń z 3 września 1939 rolu. Spektakl dotykający tematu tzw. Krwawej Niedzieli był punktem kulminacyjnym Międzynarodowego Aneksu Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Czy udanym?

Wydaje się, że jak na możliwości polsko-niemieckiego zespołu pod kierunkiem bardzo dobrze realizującej poprzednie bydgoskie spektakle Grażyny Kani oraz sprawdzonego na tym polu autora Artura Pałygi, sukces powinien być gwarantowany.

Twórcy znaleźli swój pomysł na tę historię. Nie oceniali, a przedstawiali. Wyszła im dwutorowo poprowadzona opowieść o niemieckiej i polskiej stronie z dodatkową perspektywą: starzy-młodzi, ofiary (czy do końca?) - kaci (na pewno?), z ciekawą poetyckością tekstu Kathariny Gericke i dosadnością fragmentów bohaterów rozpisanych przez Pałygę. Rzecz ciekawa, ale nie porywająca. Być może odbiór spektaklu tak opowiedzianego w innym mieście, przez publiczność nieco mniej skażoną historią, będzie bardziej fascynujący. Nie mam wątpliwości, że poruszony problem, nie przez rzekomą kontrowersyjność, ale po prostu złożoność tematu, taki właśnie pozostaje cały czas. Twórcy skupili się na międzyludzkich relacjach, z których upletli nie tylko przeszłość, współczesność, ale i wizję przyszłości.

I choć próbowali dokonać ważnego rozrachunku, nie dali jednoznacznych odpowiedzi. Niestety spektakl, próbując walczyć ze stereotypami, sam się w nich nurza, stosując proste schematy. A może po prostu potwierdza brak szans na zagojenie ran pomiędzy narodami, pokazuje przepaść między Polakami i Niemcami, którzy już na zawsze pozostaną skażeni historią swoich ojców i dziadków?

Na pochwałę zasługuje ciekawe lawirowanie między kwestiami wypowiadanymi i wyświetlanymi w obu językach - przeplatające się, uzupełniające, a czasem żywo kontrastujące dialogi są mocną stroną spektaklu. Podobnie jak ciekawa gra aktorska przedstawicieli obu zespołów: szczególnie Kathrin Ost i debiutującego na bydgoskiej scenie Piotra Stramowskiego. Zupełnie zbędna była jednak obecność na scenie tłumaczki i kuratorki projektu, Iwony Nowackiej, która ze srogą miną, co rusz przestawiając się z kąta w kąt, śledziła bacznie tekst sztuki. I tyle. Jej rola pozostaje dla mnie niezrozumiała, szczególnie na tle wcześniejszej realizacji z jej udziałem w "Kill the kac". Czy miała być ona kolejnym - obok publiczności - niemym świadkiem wydarzeń?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji