Suita na odejście
Na warszawskich scenach trwa minifestiwal Bohumila Hrabala. Po adaptacjach {#re#18347} "Bambini di Praga"{/#} Glińskiej we Współczesnym i {#re#30542} "Obsługiwałem angielskiego króla"{/#} Cieślaka w Dramatycznym, teraz "Zbyt głośną samotność" w Teatrze Studio wystawił Tomasz Man. Główną rolę powierzył Stanisławowi Brudnemu, który w tym przedstawieniu obchodzi 50-lecie pracy artystycznej. Brudny gra Hantę, pracownika praskiego składu makulatury, który od 35 lat zgniata w prasie zadrukowane papierzyska. Bohater - "wykształcony wbrew własnej woli" dzięki stałemu obcowaniu ze słowem pisanym - żyje wśród książek, wspomnień i opowieści odwiedzających go oryginałów. Dla każdego znajdzie czas i ciepłe słowo. Wyszukuje "białe kruki" Antykwariuszowi (Andrzej Mastalerz), odkłada książki o lotnictwie, zgorzkniałemu Kościelnemu (Krzysztof Stroiński), a romanse afektowanej Kelnerce (Izabela Szela). Zdarzy mu się filozofować w ostrych utarczkach słownych z prostackim Szefem (Mirosław Zbrojewicz) czy zdenerwowanym Bankowcem (Krzysztof Strużycki), który na makulaturę wysłał przez pomyłkę ważne dokumenty.
Nieopodal konkurencyjna firma ustawiła pneumatyczną prasę o dwudziestokrotnie większej wydajności, którą obsługują robotnicy w eleganckich, niebiesko-żółtych kombinezonach. Składzik starszego pana przechodzi do historii. Wraz z jego zamknięciem świat Hanty wali się w gruzy. W jego samotni zagości piękna Cyganka (Joanna Pierzak), z którą - nim padła ofiarą hitlerowców - bohater romansował w młodości.
Szczególna okazja, jaką jest jubileusz zasłużonego artysty, jednego z głównych aktorów widowisk Józefa Szajny, skłania do wyważonych ocen. Wydaje mi się jednak, że przepojoną humorem i afirmacją życia powieść Hrabala reżyser i adaptator potraktował nader poważnie. Szczególnie zaś postać Hanty, która zyskała głęboki rys tragizmu. I jakkolwiek suita na odejście w wykonaniu jubilata robi duże wrażenie, a nawet wzrusza, widowisku nie zaszkodziłoby nieco więcej pogodniejszych tonów i żywszego tempa.