Artykuły

Na Balkon po dużej kawie

NIEEE... Takich niespodzianek teatr nie powinien robić wier­nemu, zaprzyjaźnionemu widzo­wi. Nawet Teatr Ateneum, nawet gdy wystawia doborową stawkę ak­torów, i nawet wtedy, gdy gra Ge-neta. Trzy i pół godziny?! Wpraw­dzie Andrzej Wajda wystąpił już przed laty z 7,5-godzinnym marato­nem, ale po pierwsze uczynił czas jednym z bohaterów spektaklu, a po drugie - lojalnie o tym uprze­dził.

Czas w "Balkonie" działa na nie­korzyść przedstawienia i nie mogą temu zapobiec ani wysiłki reżyse­ra, ani aktorów, ani dobra wola wi­downi.

Ale po kolei. Najpierw jest bra­wurowy pierwszy akt. Andrzej Pa­włowski dał się już poznać, jako re­żyser obdarzony wyobraźnią teatral­ną i w "Balkonie" nie zawodzi. Po­kazuje nawet więcej niż Genet wymaga, pozwalając poo­glądać perwersyjne scenki z salonów Mme Irmy, prowadzącej dom zupełnie nie prywatny. A klientela "Balkonu" - przedniej marki: Je­rzy Kamas (Biskup), obaj Kociniakowie (Sę­dzia i Żebrak) i Hen­ryk Talar (Generał). Jest co grać u Geneta i aktorzy nie marnu­ją tej szansy. Nad wszystkim unosi się nastrój chłodnej, wykalkulowanej perwersji i pikanterii. Panie, jak by to powiedzieć - stają na wysokości za­dania, a prawdziwą re­welacją jest Grażyna Strachota (Klacz Gene­rała) obdarzona tyleż temperamentem aktor­skim, co urokiem oso­bistym.

No i Irma - Królo­wa, czyli Barbara Wrzesińska Wszecho­becna, nawet gdy nie­obecna, twarda i eteryczna, sentymentalna i pozbawiona wszelkich uczuć, kwin­tesencja przewrotności i kobiecoś­ci. Jak Wrzesińska to robi? Popraw­nie. Już, już zdaje się, że będzie można zawołać: uwaga! Rola!, ale ostatecznie kończy się tylko (?) na dużych brawach.

W miłym nastroju upływa pierw­szy akt. Ale wtedy okazuje się, że mamy jeszcze wspólnie do przeży­cia dwie godziny. I to już gorzej. Nie ma co ukrywać, czas się dłu­ży i znużenie staje się wyraźne. Ro­le dawno rozdane, chwyty aktorskie - rozpoznane. Genet wprawdzie je­szcze zaskoczy pointą, ale to będzie dopiero na końcu.

P. S. "Balkon" nie jest, oczywiś­cie, sztuką o burdelu, jest prze­wrotną, mądrą opowieścią o rela­tywizmie świata, ludzi, zdarzeń, w którym - jak napisał reżyser w programie - "czasem pozory są prawdą, a prawda pozorem". Ale o tym przekonacie się już Państwo sami idąc do Ateneum po bardzo dużej i bardzo mocnej kawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji