Artykuły

W nie do końca dobrej tonacji

"Pieśń o Cieniu" w reż. Uli Kijak w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Urszula Krutul w Gazecie Współczesnej.

"Pieśń o Cieniu" to spektakl bardzo dobry wizualnie. Niestety, jeśli chodzi o historię w nim przedstawioną, jest już nieco gorzej.

Mamy bardzo dobry pomysł - przeniesienie fantasy na deski teatru. Niestety, jeśli chodzi o realizację tego pomysłu, nie jest już tak dobrze. Niby wszystko się zgrywa, ale brakuje jakiejś magii, która wcześniej w Białostockim Teatrze Lalek zawsze się pojawiała.

"Pieśń o Cieniu" w reż. Uli Kijak to spektakl przeznaczony głównie dla młodzieży. I może ona odnajdzie w nim jakąś inspirację. W końcu to rzecz, która pod płaszczykiem fantasy mówi o dojrzewaniu, o tym jak odróżnić dobro od zła i jak zniszczyć swoje wewnętrzne demony. Główny bohater przyjmuje imię Jastrząb i chce zostać Czarnoksiężnikiem. Przez swoją pychę i butę sprowadza na ziemię z zaświatów Cień, z którym musi się rozprawić. Przy okazji dowiaduje się wiele o sobie, o życiu i o tym, jak odróżnić dobro od zła.

Niestety, forma, w jakiej te wszystkie prawdy są podane, jest nieco zbyt moralizatorska. Tu nie ma niedopowiedzeń (które w kilku momentach by się przydały). Wszystko jest wyłożeniem przysłowiowej "kawy na ławę". Trochę za mało w tym lekkości i humoru, a za dużo powagi. I właśnie ta powaga po jakimś czasie staje się irytująca. W kilku miejscach przydałyby się też reżyserskie nożyczki.

Spektakl ratuje strona wizualna. Jak zwykle w BTL jest pięknie. Scenografia Jana Polivki jest bardzo uboga, ale to dobrze. Dzięki temu każdy widz może sobie wyobrazić fantastyczne krainy, które będą indywidualnie dopasowane do potrzeb. Uwagę zwracają też smoki do złudzenia przypominające filmowego Obcego. Jest kilka pięknych, bardzo plastycznych scen, na które widz mógłby patrzeć godzinami. Przy okazji okazuje się, że wystarczy kilka białych płacht, światło i wizualizacje, aby stworzyć niespotykany klimat.

I właśnie projekcje multimedialne to kolejny plus spektaklu. Odpowiedzialny za nie jest białostoczanin, Krzysztof Kiziewicz. Dopełniają całości i tworzą świat, do którego aż chce się wejść.

Dużą rolę w spektaklu odgrywa też muzyka i choreografia. O stronę dźwiękową zadbała Maria Rumińska. To muzyka świata, która idealnie oddaje klimat szkoły czarnoksiężników i cudownych krain. A kiedy wkracza magia, wkracza też choreografia stworzona przez Ankę Jankowską. Czarnoksiężnicy i uczniowie szkoły magii czarują całymi sobą. Jest to bardzo trafiony pomysł. A i wygląda zjawiskowo.

Czy Wam przypadnie do gustu "Pieśń o Cieniu", możecie się przekonać w BTL (ul. Kalinowskiego 1) jutro i w środę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji