Artykuły

"Amatorki" w powtarzającym się świecie. Musical w Teatrze Wybrzeże

- Wykorzystujemy strategie charakterystyczne dla kultury masowej: komedii romantycznej czy musicalu - opowiadają autorzy adaptacji powieści Elfride Jelinek "Amatorki", która właśnie powstaje w Teatrze Wybrzeże, Ewelina Marciniak i Michał Buszewicz.

Przemysław Gulda: Co spowodowało, że zdecydowaliście się przenieść na scenę właśnie tą powieść, właśnie tej autorki?

- Po raz kolejny postanowiliśmy się zająć tematem brutalnych i trudnych relacji między ludźmi, tym razem przede wszystkim towarzyszących związkowi kobiety i mężczyzny. Powieść Jelinek dzięki ostremu spojrzeniu i pozornie lekkiej formie, bazującej na konwencjach melodramatycznych i fabule romansu, stanowiła dla nas idealny punkt wyjścia. Zwłaszcza, że kostium historii miłosnej nie pracuje tutaj dla postaci, ale przeciwko nim. Relacja z kolejnych etapów życia Pauli, Brigitte, Ericha i Heinza opowiedziana jest przez powieściowego narratora pełnym ironii i politowania językiem, który tyleż pozwala nam współczuć postaciom, jak i nimi pogardzać. Zainteresowała nas także nieznośna powtarzalność świata, w którym rodzice wyznaczają wzór do naśladowania, który chcąc - nie chcąc odtwarzają kolejne pokolenia. Nawet jeżeli dzieci próbują być dla rodziców antytezą, wkrótce stworzą z partnerem syntezę, która stanie się nową tezą. I tak w kółko. To tekst znany już polskiej scenie, był wystawiany m.in. kilka lat temu w Teatrze Polskim w Poznaniu. Czy odwołujecie się do poprzednich realizacji, wchodzicie z nimi w dialog, polemizujecie z nimi, czy raczej budujecie waszą własną, zupełnie odrębną opowieść opartą na tej książce?

- Tekst był wystawiany, z tego co wiemy tylko w Teatrze Polskim w Poznaniu, nie znamy jednak tej inscenizacji i zupełnie nie odwołujemy się do niej. Obszar naszych skojarzeń i dialogów obejmuje raczej gatunki melodramatyczne i rozmaite ich wariacje z których czerpiemy inspirację. Na przykład komedie romantyczne, które potraktowane podobnym do stosowanego przez Jelinek sposobem narracji wykrzywiają się i stają niebezpieczne, odkrywają swój perwersyjny potencjał ukryty pod obowiązkowym happy endem. Bardzo wiele zależy od sposobu opowiadania. W naszym spektaklu pojawią się też wyraźnie elementy musicalu. To gatunek naturalnie wymazujący pewną głębię problemu. Chcemy z tego skorzystać. Zależy nam na własnej opowieści, jednak cały czas dialogującej z powieścią. Proza Jelinek ma opinię dość trudno przekładalnej na język teatru. Czy dla was stanowiło to jakiś problem?

- Tak naprawdę równie trudno, jak dramaty. Jelinek nie ułatwia sprawy. Właściwie jeśli chodzi o przyczynowo-skutkową konsekwencję i fabułę, łatwiej odnaleźć je w powieściach niż w tekstach dla teatru. Adaptacja jest zresztą tak pomyślana, żeby nasze postacie opowiadały o sobie tekstem powieści, z którego zbudowane są kolejne sytuacje i dialogi. Jednak każda z postaci ma w sobie również ironiczne (a tu autoironiczne) spojrzenie na siebie i swoje poczynania. Bardzo wyraźnie wiedzieliśmy też czego chcemy, o tyle łatwiej było nam wyciągnąć z powieści to, co najbardziej dla nas interesujące.

Na których wątkach, motywach, aspektach powieści opieracie swoją inscenizację? Czy traktujecie tekst tylko pretekstowo czy raczej trzymacie się go wiernie?

- Bazujemy na wątkach czterech głównych młodych postaci oraz rodziców, którzy w adaptacji stali się rodzicami uniwersalnymi. Wyznaczającymi pewien obowiązujący schemat postępowania, jednocześnie będący gorzkim "portretem z przyszłości". U Jelinek bardzo ważny staje się też kontekst społeczny, powieść jest podzielona na dwa obszary, miejski i wiejski, każda z par spotyka się w innym świecie, łączy je narracja. U nas łączy je sytuacja. Znajdują się w jednym świecie, w obrazie dużo bardziej pozytywnym niż sprawy o których opowiadają. Uważamy, że tak uzależniające i nieprzemyślane relacje niekoniecznie są zależne od danych warunków ekonomicznych czy społecznych, dlatego u nas dla wszystkich krajobraz jest wspólny. Na czym polega wasza wspólna praca - macie już wcześniejsze doświadczenia tego typu. Jak dzielicie między siebie zadania?

- Pracujemy ze sobą tak naprawdę od samego początku - wspólnie debiutowaliśmy w Bielsku-Białej "Nowym Wyzwoleniem" Witkacego, a w zeszłym sezonie miała tam premiera naszego spektaklu - "Zbrodnia".

EM: Tekst pisał Michał, tutaj jest autorem adaptacji. Praktycznie w większości prób uczestniczymy wspólnie.

MB: Ewelina pracuje z aktorami, wspólnie wyciągamy wnioski, zastanawiamy się co jest dla nas "na temat", a co należy ograniczyć lub usunąć.

EM: Adaptacja czy tekst Michała ewoluuje w trakcie prób, czasem zasilany jest przez aktorów spisanymi improwizacjami, czasem nagle wpada nam pomysł na nową scenę.

MB: Staramy się też wciągać w nasze poczynania jak największą część zespołu realizatorów. W gdańskim teatrze pracujemy także ze scenografką Martą Stoces, choreografką Dominiką Knapik, oraz muzykami Zofią Wądołowską-Wiącek i Piotrem Kubiakiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji