Lekcja zrozumienia
Kolejny wieczór na VI Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej dostarczył widzom kolejnej dawki niezapomnianych przeżyć. Sprawczynią teatralnego katharsis była tym razem Krystyna Janda, która na scenie Teatru im. Stefana Jaracza zaprezentowała monodram "Mała Steinberg" Lee Halla.
Przedstawienie zagrane i reżysersko przygotowane przez Jandę (pod artystyczną opieką Zbigniewa Brzozy) jest widowiskiem porażającym. Aktorka wciela się w 10-letnią dziewczynkę dotkniętą autyzmem, dodatkowo toczoną przez postępujący nowotwór. Przez ponad godzinę snuje po dziecinnemu naiwny i do bólu szczery monolog o sobie, rodzicach, swej inności i miłości do muzyki boskiej Callas, omijając rafy taniego sentymentalizmu i czułostkowości.
Piekielnie trudny egzamin Krystyna Janda zdaje koncertowo i udowadnia, że wizerunek, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić, to tylko jedna z jej wielu twarzy i ma dla nas jeszcze niejedną niespodziankę. W "Małej Steinberg" przez ponad godzinę aktorka niemal nierusza-jąc się z miejsca przykuwa uwagę widzów, którzy w skupieniu chłoną każdy jej szept, grymas, tik, ruch ręki układającej pierze. Sama oszczędnie dozując swe emocje, wprawia publiczność w najwyższy stan uniesienia, pozwalając to przeżywać dramat, to znów odreagować wzruszenie śmiechem..
W sztuce, której bohaterem jest człowiek cierpiący, nie da się uniknąć zewnętrznych oznak choroby. Janda od wielu lat wspiera ośrodek fundacji "Synapsis" dla dzieci niepełnosprawnych, gdzie miała możliwość obserwować zachowania zarówno pacjentów, jak i ich rodziców. Te doświadczenia pozwoliły jej wykreować na scenie dyskretną, ale jakże wyrazistą gamę zachowań człowieka dotkniętego autyzmem - aktorka przez cały czas przebiera palcami w nerwowym tiku, wodzi tępym spojrzeniem, zarzuca głową, zacina się, powtarza kwestie, wpada w podniecenie, by za chwilę zapaść w siebie. Nie jest to jednak epatowanie efektownymi scenkami rodzajowymi, ale niezbędny dodatek do tego, co jej bohaterka ma do powiedzenia.
Ustami małej dziewczynki Janda daje widzom przepiękną, bardzo prostą, a jednocześnie głęboko poruszającą lekcję tolerancji, miłości i zrozumienia. Przypomina, że pojęcie normalności jest bardzo szerokie, a zgoda na inność automatycznie tę inność oswaja i przyczynia się do jej akceptacji. "Mała Steinberg" to także opowieść o bólu i śmierci, o oswajaniu nieuniknionego i godzeniu się z wyrokami (Boga czy też losu).
Widzowie nagrodzili Jandę burzą oklasków i owacją na stojąco. Wzruszona aktorka uciszyła publiczność i wyznała, że za-
zwyczaj nie odbiera takich hołdów, ponieważ w stołecznym Teatrze Studio, gdzie zazwyczaj gra "Małą Steinberg", po spektaklu z widzami spotykają się terapeuci i rozmawiają o autyzmie.