Artykuły

Wywiad z Małgorzatą Foremniak

- To była niezwykła przyjemność pracowania nad tym tekstem. Woody Allen jest po prostu mistrzem puenty, ma niebywale sarkastyczne poczucie humoru - opowiada warszawska aktorka, MAŁGORZATA FOREMNIAK.

Marzena Rogalska : Małgosiu, zawsze mi wyglądałaś na taką kruchutką i delikatną. To jest niezwykłe zestawienie z Twoim szalonym temperamentem.

MAŁGORZATA FOREMNIAK: Tak... Jestem delikatna i kruchutka, ale tylko jeśli chodzi o mój kościec, tudzież moje wątłe ciało. Mam jednak ogromny temperament i jak się wkurzę to potrafię nawet przyłożyć. Jak to moja córka powiedziała, jestem łagodną choleryczką. Bardzo szybko się zapalam, wypowiadam swoje myśli do końca, a skutki tego są bardzo różne.

Będąc w teatrze potrafisz nieźle nabroić, prawda?

- Tak, kiedyś miałam taki splot bardzo niefajnych sytuacji. Grałam wtedy farsę w Radomiu i na ten spektakl zaproszono wojsko. No i wiadomo na widowni sami mężczyźni a na scenie szpileczki, pończoszki grałam tam sekretarkę, która dostawała się na swoje pozycje zawodowe, wykorzystując różnorodne drogi. I była taka sytuacja, w której coś bardzo poważnie deklamowałam, byłam pod wrażeniem, rozemocjonowana, no i trakcie tego monologu miałam rozpiąć swój żakiet. Ale niestety, niebacznie rozpięłam też bluzkę i zostałam w samym biustonoszu. Mnie to wydarzenie strasznie speszyło, szczególnie, że miałam świadomość, iż na widowni siedzą tylko i wyłącznie mężczyźni. Koniec końców dostałam od mojej publiczności owacje na stojąco.

Masz jeszcze inne sytuacje, które naszych słuchaczy mogą doprowadzić do panicznego śmiechu?

- O tak... Grałam kiedyś przedstawienie w Teatrze Kwadrat, nazywało się "Morderstwo".

Ja już się boje, co ty opowiesz...

- Były dwie obsady, tak często się dzieje, żeby spektakl był elastyczny, żeby aktorzy, którzy nie mają terminów mogli się powymieniać. No i ja grałam pamiętam z Andrzejem Kopiczyńskim. Graliśmy jakąś dramatyczną sytuację, ja chciałam go obronić przed czymś i zrobiłam tak zwany "rzut w przestrzeń". Po prostu chcąc podbiec do Andrzeja, potknęłam się i wyskoczyłam z butów. Strzeliłam ciałem o podłoże, natomiast buty zostały nietknięte. Dwie szpileczki pozostały dokładnie w tym samym miejscu. Andrzej był przekonany, że ta obsada właśnie tak sobie wymyśliła tę scenę. To był niestety mój numer popisowy, który wcale tak nie wyglądał w scenariuszu. Zawsze się boje, żeby podczas takich nieplanowanych scen nie zrobić sobie krzywdy. Aktorki na przykład, boją się podczas jakiś ważnych gali, czy premier pokonania schodów. Każda modli się schodząc, by nie runąć jak długa na oczach tysięcy ludzi. Mój kolega Maciek Kujawski też miał taką śmieszne, sympatyczne zdarzenie. A mianowicie, to było przedstawienie "Kot w Butach" dla dzieci. Spektakl się zaczynał, była jeszcze spuszczona kotara, ponieważ najpierw miał wyjść kot i powiedzieć coś na początku. Maciek odsłonił więc troszkę kotary i wyszedł tak pięknie ubrany, w tym kapeluszu z piórem, z ozdobnymi rękawkami, w wysokich pięknych butach - jak na prawdziwego "Kota w butach" przystało i powiedział: "Jestem najpiękniejszym KUTEM w BOTACH". Niestety musieliśmy zrobić sobie 10 min przerwy, bo żaden z aktorów nie był po tym w stanie wyjść na scenę!

Skończyłyśmy nasz rozdział rozmowy o butach...

- Więc teraz przeskoczmy na rękawiczki. Kiedyś chciałam kupić mojej córce prezent i były takie piękne, żółte, skórzane rękawiczki, ale niestety były za duże. Przyszłam po jakimś czasie z powrotem do sklepu, podałam te rękawiczki na stół i powiedziałam: " proszę pani, czy mogłaby pani wymienić mi te truskawki?". Czasem mam takie zaćmy w mózgu. Kiedyś podjechała na stację benzynową , wysiadłam z samochodu i powiedziałam, "proszę pana, proszę mi zatankować ten odkurzacz do pełna".

Zatankował? <śmiech>

- Tak! Ale moja koleżanka, kiedy wracała z planu bardzo, bardzo zmęczona, jechała ostatnim autobusem, w którym był tylko jeden mężczyzna Jakiś normalny spokojny obywatel. Bojąc się jechać prawie pustym autobusem, usiadła koło mężczyzny, wyjęła bilet i powiedziała " proszę pana, czy mógłby pan przysadzić mi ten garnuszek?" Facet wstał, nacisnął guzik i wysiadł.

Podobno czasem zapominasz po co przyjechałaś w dane miejsce?

- A nie zdarza Ci się czasem tak, że jedziesz przez całe miasto, dojeżdżasz do celu i kompletnie nie pamiętasz po co tu przyjechałaś. Gorzej, nie pamiętasz jak się tu znalazłaś.. Albo na przykład, zdarzyło mi się dwukrotnie wsiąść nie do swojego samochodu. Naciskam, naciskam klamkę a tu nic. A propos naciskania, mi się już tak miesza w tej mózgownicy wychodząc z domu mam windę, którą zdarzyło mi się otwierać kluczykiem do samochodu. Kiedyś też jadąc z Jana Pawła, skręcałam w swoją ulicę i nie wiem dlaczego naciskałam pilot od garażu, żeby.. nie wiem, ulica miała się otworzyć, czy coś.

Ja mam bardzo często tak, że wykręcam numer. W sekundę zapominam do kogo dzwonię i po co To też jesteś jakieś wariactwo.

- Mi się kiedyś zdarzyło coś takiego, że miałam spotkanie z dziennikarzami na wywiad, ale niestety pomyliły mi się miejsca. Czekałam na jedną panią godzinę, zadzwoniłam z pretensjami, a tamta, nie mogła zrozumieć czemu się tak bulwersuje, przecież od godziny siedzi w umówionym miejscu i na mnie czeka. Ja muszę wszystko zapisywać na kartkach

A nie gubisz kartek?

- No... niestety tak, gubię. Wszystkie zegarki w domu mam poprzestawiane o 10 minut wcześniej, a i tak się wszędzie spóźniam.

Ale jakoś dajesz radę ! Może czuwa nad Tobą jakiś dobry anioł Stróż?

- W pewnym momentach słyszę jakiś podpowiadający głos " Foremniak kluczyki zostawiłaś tu i tu". Kiedyś na przykład zjadłam obiad i zaniosłam talerze do szafki na buty. Pomyliło mi się, porostu myślałam, że wstawiam je do zmywarki.

Wszystkie te przygody to sprawa tempa życia. My sobie niestety na takie życie pozwoliłyśmy Dlatego mylą nam się dni, słowa, miejsca i lata.

- Kiedyś, przez to, że mi się pomyliły lata, udało mi załatwić sprawy z wpisem w księdze wieczystej mieszkania w 25 min. Pracowała w tym urzędzie taka pani Krystyna, która usilnie chciała, żeby wszyscy beneficjenci załatwiali sprawy w minimum 4 godziny. Kazała mi coś napisać, dodać datę, podpis. Ja usiadłam i pytam skromnie " a który dziś jest". Pani Krystyna jeszcze spokojnie odpowiedziała na moje pytanie. Gorzej było gdy spytałam o miesiąc, a jak nie pamiętałam też roku, wyrwała mi moje dokumenty i sama je uzupełniła. Ta moja zapominalska natura uchroniła mnie przed stratą cennych 4 godzin.

Czy Ty zawsze byłaś taka roztargniona?

- Nie, ja mam takie fazy. Czasem potrafię myśleć nawet bardzo analitycznie. Na przykład, jak uczę się roli, albo jestem na planie zachowuje się bardzo profesjonalnie. Ale, kiedy wychodzę z planu powraca roztargniona Małgosia.

A czego zawsze szukasz najdłużej?

- Kluczyków do samochodu. To jest masakra!

Wiesz dlaczego o to pytam? Jakiś czas temu był u mnie Piotr Gąsowski i przyznał się, że chyba już z 7 razy zgubił prawo jazdy. Pani w Urzędzie Miasta powiedziała mu wtedy, że za kolejnym razem będą już kwiaty i gratulacje

- Och Piotr! Cudowny człowiek. Jak mieliśmy razem próby do Central Park West w teatrze 6 piętro, to było cudownie! Zwłaszcza przerwy obiadowe były najlepszym czasem. Trudno mi było wówczas coś zjeść, bo Piotr zawsze opowiadał swoje niezwykłe przygody. Sama przeżyłam z nim kiedyś pewną przygodę, ale nie wiem czy będę w stanie opowiedzieć ją tak dobrze jak Piotr ! Przy jednej z pierwszych prób czytaliśmy tekst i byliśmy strasznie głodni. Chcieliśmy zejść na dół do restauracji, zamówić sobie i spokojnie zjeść, ale Piotr nam nie pozwolił, powiedział, że w dosłownie kilka minut zorganizuje nam tajskie jedzenie. Pojechał Nie było go pół godziny, godzinę... wszystkim kły zaczepiały już o parkiet i zaczynała się pojawiać wszechogarniająca złość. Po dwóch godzinach wszedł Piotr, mieliśmy już ochotę go zabić... a on wchodzi z tymi resztkami siat i mówi " no nie uwierzycie, co mi się wydarzyło". I zaczął opowiadać, że wyszedł na parking przy Pałacu Kultury, tam są te parkomaty, oczywiście Piotr zapomniał portfela, więc szukał po kieszeniach. Zanim dobiegł i zaczął wrzucać... to minął czas parkowania i zabrakło mu jakieś 50 groszy. Więc zaczął od kogoś pożyczać. Jak już pożyczył i myślał , że dobiegnie to mu nabijało jeszcze bardziej. W każdym razie jakoś wyjechał z tego parkingu. Pojechał do tego sklepu. Pan mu zaczął szykować, ale w miedzy czasie przypomniał sobie, że przecież nie ma czym zapłacić. W związku z tym poszedł do jakieś punktu, zastawił coś i poprosił w zamian 200zł. Jakoś mu się udało to ogarnąć, wsiadł do swojego nowego samochodu, ale niestety pech - całe nasze jedzonko wywaliło mu się w tym samochodzie! Jak przyjechał do Teatru to był strzępkiem nerwów.

Pamiętam takie czasy, kiedy zgarniałaś z roku na rok Telekamerę, pamiętam też to wielkie szaleństwo na punkcie dr Zosi, którą grałaś w serialu "Na dobre i na złe". Jestem przekonana, że tam na planie też działy się niestworzone rzeczy.

- Pamiętam, kiedyś moja mama była chora, pojechałam do niej do szpitala i miałam nałożony ten kaftanik fizelinowy. Jak szłam korytarzem to faktycznie widziałam strasznie zdezorientowanych ludzi, bo nagle im się połączyły dwie przestrzenie. Jeśli chodzi o plan... To dla nas masakryczne było to słownictwo medyczne! Krzysio Pieczyński wymawiał wszystko rewelacyjnie, ale jak sam twierdził... nic z tego nie rozumiał. Ale grał tak, jakby faktycznie był lekarzem, profesorem!

Były też historie takie typowo medyczne. Na przykład była operacja. Krzysztof Galiński zawsze się wygłupiał... Miał jakąś operacje i nagle wyjmował kawałek ligniny i udawał, że coś sobie podjada. To wyglądało obrzydliwie.

Hasło "Bank nie z tej ziemi" !

- A tak, to był mój pierwszy serial po przyjeździe do Warszawy. Było tam dużo fajnych przygód. Ja byłam zwykłym człowiekiem, dziewczynką, która dostała bardzo niebywała misję, a mianowicie miałam prowadzić bank duchów. Takim duchem był Henryk - pozytywny duch, który mi ciągle pomagał, grał go Bronek Wrocławski. Ja byłam w ogóle wtedy w bardzo trudnym czasie, bo grałam w dwóch serialach, w dwóch różnych miastach. Byłam po prostu strasznie zmęczona. Będąc dla planie serialu w Warszawie myliły mi się już teksty. W pewnej scenie Henryk powiedział " Ewuniu, kochanie, czy Ty byś chciała za mnie wyjść"? A ja zrobiłam wielkie, niebieskie oczy i miałam powiedzieć " Henryczku, to jest niemożliwe, ponieważ żyjemy w różnych wymiarach", a ja powiedziałam "Henryczku, to nie możliwe, ponieważ mamy różne rozmiary"!

Może zostańmy przy temacie Teatru 6 Piętro. Woody Allen, cudowny materiał.

- To była niezwykła przyjemność pracowania nad tym tekstem. Woody Allen jest po prostu mistrzem puenty, ma niebywale sarkastyczne poczucie humoru. Ale na spektaklu mieliśmy taką historię, która się cały czas powtarzała. Mamy bowiem takie szklane drzwi, które są w tym apartamencie i one się co chwila zacinają, a Biedny Gąsu musi tam robić jakieś różne rzeczy. Na przykład zdarzyła się sytuacja, kiedy się wszyscy zgotowali. Ponieważ ja rozmawiał z bohaterem, z moim Samem, wypominając mu, że przecież mnie kocha, rozmawialiśmy itd., a Gąsu przedrzeźnia mnie, stuka. I tam w tych szklanych drzwiach jest taki otwór, kółeczko, żeby można było te drzwi przesuwać. I Gąsu tak się bawił, bawił i to kółeczko mu wypadło i zostało na palcu. A na próbach/ spektaklach przychodzi taki moment, że aktorzy dostają takiej głupawi, że nawet takie wydarzenie jak wypadnięcie kółeczka doprowadza ich do nieopanowanego śmiechu. I był taki moment magiczny, który zdarzył mi się chyba drugi raz w życiu w teatrze, że nagle nie ma tej przestrzeni między widownią a aktorami, tylko wszyscy się rechoczą. Mieliśmy też taką historię, która się wydarzyła w okresie zimowych, kiedy już żadne muszki, robaczki i inne żyjątka już nie latają, a na spektaklu pojawiła się wielka, upasiona, czarna mucha! A ja miałam kanarkową sukienkę. I na początku nie wiedziałam, czemu Joanna jak coś mówiła, to się tak dziwnie odgarniała. A ta mucha, im bardziej próbowało się ją odganiać, tym bardziej chciała się zaprzyjaźniać. Siadała na policzku, przy ustach. I było coś takiego, że po prostu widownia zaczęła reagować na muchę, jakby to ona stała się bohaterką. Nie było ważne jak aktor gra, tylko jak zareaguje na to mucha. I ja musiałam z tą muchą po prostu grać.

Myślę, że jesteś nieliczną z aktorek, które dialogują z muchą! Zacne to były historie, za które Ci bardzo dziękuje! Życzę nieustająco rewelacyjnych ról.

- Dziękuje bardzo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji