Artykuły

Spełnienie czy zatracenie?

Wedle Ewangelii naj­większym dowodem mi­łości jest ofiarowanie ży­cia własnego za kogoś. Bo­hater jednego z opowiadań Iwaszkiewicza posuwa sie dalej: poświeca swą duszę. By uwolnić Mat­kę Joannę od demonów, sam je przej­muje i wiąże trwale ze sobą, popełnia­jąc straszliwą zbrodnię. Za cenę włas­nego zbawienia toruje ku świętości drogę kobiecie, którą ukochał.

Kimże jest ów egzorcysta w jezuic­kim habicie? Zaślepioną ofiarą namięt­ności? Szaleńcem? Zbrodniarzem? A może świętym, uwikłanym w sytuację bez wyjścia? Czyim dziełem jest ten świat, w którym dobro trzeba równo­ważyć złem? Śledząc dzieje księdza Jó­zefa Suryna człowiek gotów za pod­szeptem manichejskiej herezji zapytać na koniec: dlaczego Wszechmocny, aby zgładzić grzechy świata, musiał na śmierć oddać własnego Jednorodzonego? Czyżby nawet On podlegał nadrzędnemu prawu, wedle którego dobro musi być równoważone złem, a szczęście okupowane cierpieniem?

Posuwam się pewnie tymi pytania­mi za daleko. Istnieją zresztą w tych sprawach teologiczne ustalenia. Wido­cznie nie są one w pełni zadowalające, skoro te pytania wracają, owocując m. in. pełnymi wewnętrznego niepokoju utworami literackimi. "Matka Joanna od Aniołów" jest jednym z nich. Przed laty na podstawie tej opowieści po­wstał film z Lucyną Winnicką w roli tytułowej. Teraz doczekaliśmy we Wrocławiu realizacji scenicznej wedle adaptacji Jana Różewicza.

Pierwszą i rozstrzygającą zaletą przedstawienia Feliksa Falka jest to, że przykuwa uwagę od początku do koń­ca. Drugą - realizacyjna klarowność i prostota Utwór w tej realizacji ma właściwie tylko jedną, tak naprawdę, pierwszoplanową postać. Jest nią ksiądz Suryn, przekonująco grany przez Igora Kujawskiego. Wrażliwy uduchowiony człowiek surowych oby­czajów, wykształcony i uformowany w niejakiej izolacji od potocznego ży­cia, przechodzi przyspieszony proces inicjacji w życie realne, z jego różnymi szarościami, cieniami, brudami, ale i powabami, nieznaną urodą i ukrytymi dotąd przed nim wartościami. Ta jego "inicjacja" następuje w relacji z liczny­mi postaciami: ludźmi prostymi i do­stojnikami, czystymi i zbrukanymi, wreszcie z opętaną Matką Joanną.

Zderzenie ks. Suryna z życiem po­spolitym obfituje w sytuacje zabawne, liryczne i dramatyczne. W Małgorzacie a Curce (pełna wdzięku Monika Bolly) napotyka ucieleśnioną, naiwną niewin­ność, którą jak ćmę do ognia, ciągnie do światowego życia. W księdzu Laktaucjuszu (zabawny Zygmunt Bielawski) ma namacalny przykład szczęśliwego konformisty. W Jakubie (Wojciech Dą­browski) spotyka zadufanego dostojnika, a w Wołodkowiczu (Stanisław Melski) jego zausznika; razem reprezentują tych, którzy rządzą, więc - jak mniema­ją - są ponad wszystkim, gdy zapragną, z egzorcyzmów robi się dla nich widowisko. W rabinie Isze ( sugestywny Andrzej Wilk) napotyka jakby alter ego, człowieka wypowiadającego głoś­no myśli, które ks. Suryn w sobie tłu­mi. W Kaziuku, prostym chłopcu słu­żebnym z karczmy (wzruszająca, cie­pła postać wykreowana przez debiu­tanta Mariusza Kiljana (studenta PWST) odnajduje uosobienie czysto­ści, oddania, bezinteresowności.

Decydujące jest wszakże spotkanie z Matką Joanną, które staje się pun­ktem zwrotnym w jego życiu, prze­mianą, zatraceniem lub spełnieniem, albo spełnieniem w zatraceniu. Tu wszakże teatr jakby nie sprostał pro­blemowi. Z tego, co się na scenie wy­darzyło pomiędzy Matką Joanną (gra­ną przez Ewę Skibińską) i ks. Surynem, niewystarczająco tłumaczy się zdumiewająca i przerażająca ofiara bo­hatera. Jeśli ów niedostatek (na płaszczyźnie adaptacyjnej, reżyser­skiej i aktorskiej), który odczułem, występuje obiektywnie i inni odbierają to tak samo, byłaby to istotna rysa na przedstawieniu.

Ale i tak je polecam, jak każde, w któ­rym naprawdę o coś istotnego chodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji