Artykuły

"Hamlet" w kawałkach

Przedstawienie Krzysztofa Warlikowskiego, który tym razem wziął na warsztat szekspirowskiego "Hamleta", jest dowodem bezradności teatru. Reżyserzy czują, że trzeba zaproponować coś nowego, odejść od tradycji i próbować nawiązać dia­log ze współczesnością. Sięgają więc po różne sposoby. Warlikowski próbował za­jechać "Hamleta" Gombrowiczem, ale na dobre to przedstawieniu nie wyszło.

Ideę spektaklu wykłada w teatralnym programie Małgo­rzata Sugiera wykazując, że wystarczy uwolnić "Ham­leta" z pęt motywu zemsty, a tragedia rozsypie się na ka­wałki. Tak też Warlikowski postąpił, spektakl się rozsypał (do­słownie). Pytanie wszakże powstaje: po co? Jaki zysk z tego, że "Hamlet" utracił spójność dramaturgiczną? Jaka korzyść z tego, że zamiast prowadzić akcję po linii wyznaczonej przez nie najgorszego w historii scenarzystę reżyser organizuje akcję sy­multaniczną, mieszając sceny dziejące się w różnym czasie. Można co najwyżej mówić o poniesionych stratach: wyparo­wała z "Hamleta" niemal bez śladu poezja, zniknął wspaniały humor - nędzne jego resztki pozostały w roli Poloniusza, a wdzięk i filozoficzny podtekst wielu scen nie pozostawiły na­wet cienia. Brawurowa scena na cmentarzu z udziałem gra­barzy została pokawałkowana i z premedytacją przez reżysera zamordowana na scenie.

Takich morderstw było więcej. Monolog Aktora o zabój­stwie Priama, podobnie jak wszystkie monologi, poddany zo­stał jednemu - zawsze błędnemu - zabiegowi, a mianowicie rosnącemu nasileniu głosu. Prowadzi to do oczywistego znużenia widza i efektów niekiedy przeciwnych od zamie­rzonych. Zamordowany został również finał - na zakończe­nie nie wkracza Fortynbras, nie usłyszymy nawet słów "resz­ta jest milczeniem". Że reżyser wykreślił zabawną scenę dia­logu Hamleta z Pierwszym Aktorem, złośliwej charaktery­styki teatru, nie dziwota, mogłaby ujść za recenzję wpisaną w spektakl.

Rozumiem, co Warlikowskiego uwiodło, gdzie poszukiwał złotego kluczyka do sensu "Hamleta", choć na tym polegał jego błąd - kluczy tu wiele i nie ma jednej tylko ścieżki interpre­tacji. Tymczasem sztandarem, którym wywija do przesady, jest myśl wywiedziona z trzech linijek Hamleta:

Czymże jest człowiek, jeśli w jego życiu

Główną wartością i treścią jest tylko

Sen i trawienie? Zwyczajnym bydlęciem.

Warlikowski próbuje pokazać to ludzkie bydlę na scenie, niemal wszystkich za bydlęta przebierając, także Hamleta. Pewnie dlatego Gertruda i jej świeżo poślubiony małżonek po pijanemu i rozochoceni przyjmują dworzan, dlatego Gertruda publicznie obmacuje swoje piersi, a Hamlet genitalia, książę próbuje też zgwałcić Ofelię, Król zachowuje się jakby świeżo "dał w żyłę", jak chodzące zwierzę i kabotyn, przyjaciele chęt­ni są do wszelkich szaleństw - nie wiadomo tylko, czemu Ro­sencrantz ma opory przed zagraniem na fujarce?

Stąd bierze się ubóstwo myślowe, jednostronność, zagubienie dramatycznego nerwu i rytmu. Aktorzy usiłują się jakoś w to wszystko wpisać, ale jedynie Stanisławie Celińskiej udaje się przekonać widzów, że jej Gertruda cierpi, pożąda i naprawdę jest we­wnętrznie rozdarta. Przekonuje również Paweł My­kietyn swoją muzyką.

Cóż, jak powiada Szekspir ustami Hamleta: wszelka przesada kłóci się z celem teatru, a co jest tym ce­lem, można w tragedii wyczytać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji