Jest tak, jak się wcale nie zdaje (fragm.)
Może nie intencje "wychowawcze", ale potrzeba zdiagnozowania sytuacji społecznej i psychologicznej młodego pokolenia, zderzonego z rzeczywistością, w której regulatorem stosunków są pieniądz, przemoc i przesłaniające je frazesy, legły u podstaw wczesnej sztuki Bernarda-Marie Koltesa "Sallinger". Oto Rudzielec, chłopak z tzw. porządnej rodziny, popełnia samobójstwo. Utalentowany, wychowany, aby odnieść sukces, odchodzi na zawsze, bo chce im wszystkim, jak powiada, "dopieprzyć". Osieroceni rodzice, dziewczyna, rodzeństwo, koledzy zastanawiają się, dlaczego to zrobił. Oto punkt wyjścia "Sallingera" Koltesa, autora przedwcześnie zmarłego na AIDS (1989), który stał się guru dla swojej generacji i następców. Wściekle wyrzucał starszym obłudę, zdradę ideałów, zapatrzenie w fałszywe bożki.
W "Sallingerze" pokazał buntownika (to bodaj jedyny punkt styczny z bohaterem "Buszującego w zbożu" poza miejscem akcji, czyli Nowym Jorkiem), który wystawia na ciężką próbę nowojorską inteligencję, oderwaną od prawdziwego życia. Ojciec chłopaka, typowy przedstawiciel klasy średniej, nafaszerowany idejkami o amerykańskim posłannictwie, nie rozumie dramatu syna, który daremnie szuka porozumienia z obcym mu światem. Matka próbuje zrzucić odpowiedzialność za swoje błędy na barki dziewczyny chłopaka, rodzeństwo w nim samym upatruje winowajcę.
"Sallingera" przygotowali młodzi artyści polscy, czescy i francuscy (reżyserował Michał Sieczkowski), tworzący grupę Arteria Przestrzeń Wymiany Działań. Sięgnęli po ten tekst wspomagani przez Ewę Dałkowską i Lecha Łotockiego, dając w Nowym Teatrze Praga przejmujący traktat moralny o naszych czasach.
Prawdziwie wstrząsającą postać dziewczyny Rudzielca stworzyła Agata Buzek. To właśnie ona, należąca do wykluczonych i odtrąconych, oskarża syte liberalne mieszczaństwo o bezduszność i hipokryzję. To najlepsza, jak do tej pory, rola Buzek, którą demonstruje, że należy do najbardziej utalentowanych aktorek swojej generacji. Ciekawie prezentuje się także Kacper Kuszewski zrzucający ciasny kaftanik serialowego bohatera z "M jak miłość".
Ale najważniejszy jest w tym wszystkim sam ambitny projekt, który doczekał się premiery. Krzepi, kiedy młodzi artyści skrzykują się, aby głośno mówić swoim głosem.