Artykuły

Calineczka jak my

- Będzie to baśń w nieco współczesnej wersji. Da się zauważyć trend industrialny. Mamy taką dekorację, muzyka też będzie współczesna, nawet rap... - mówi reżyserka, MAŁGORZATA WIERCIOCH, przed premierą "Calineczki" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie.

Joanna Krężelewska: Czy "Calineczka" to pierwszy spektakl, który Pani reżyseruje?

MAŁGORZATA WIERCIOCH: Tak, to mój debiut. Odważyłam się, ale pod warunkiem, że dyrektor BTD Zdzisław Derebecki weźmie opiekę artystyczną nad tym projektem.

I jak wygląda współpraca? Ścieracie się?

- Nie. Najpierw omówiliśmy szczegóły dotyczące obsady, rozwiązań scenicznych. A prawda jest taka, że my się nie kłócimy... Dyrektor, kiedy chce zwrócić na coś uwagę, wzywa do siebie i mówi to w miłych, acz żołnierskich słowach i już wiem, o co chodzi! (śmiech).

Czy trudniej jest zrobić spektakl dla dzieci niż dla dorosłych? Trzeba przecież zrobić wszystko, by przykuwać uwagę młodego widza przez cały czas trwania spektaklu.

- Tak, to zdecydowanie trudniejsza praca. Ale to nie znaczy, że gra się inaczej. Dziecko szybciej wychwyci fałsz na scenie niż dorosły widz. Malucha wszystko interesuje, on wszystko widzi.

Czytała Pani baśnie?

- Kiedy byłam małą dziewczynką, nie oglądałam telewizji. Hmmm, może dlatego, że dopiero wchodziła w Polsce (śmiech). Za to bardzo dużo czytałam. Andersena miałam w jednym palcu. Braci Grimm może mniej, bo ich baśnie były zbyt brutalne.

Dlaczego akurat "Calineczka"?

- Bo to piękna opowieść o poszukiwaniu przyjaźni i miłości. A i aktorkę mamy taką właśnie malutką Calineczkę. Dominika Mrozowska doskonale pasuje do tej roli. Do tego na scenie pojawią się chrabąszcze, ropuchy, kret, ptaki - myślę, że to spodoba się najmłodszym widzom.

A Pani lubi akurat tę baśń?

- Bardzo. Bo to taka uniwersalna historia. O poszukiwaniu tego, co tak naprawdę najważniejsze.

Chyba każdy szuka miłości i przyjaźni.

- No i sama Pani to przyznała! Ona nie chce być samotna, a jest troszkę inna, bo maleńka. Ten temat jest naprawdę bardzo dobry.

Przygotowujecie typową adaptację? Czy chcecie czymś zaskoczyć widzów?

- Będzie to baśń w nieco współczesnej wersji. Da się zauważyć trend industrialny. Mamy taką dekorację, muzyka też będzie współczesna, nawet rap...

Calineczka będzie rapować?

- Nie, nie. Ale nie zdradzę, kto będzie. Niemniej Maciek Sobczyński zrobił muzykę bardzo baśniową, choć dość nowoczesną.

Małgorzata Wiercioch - kobieta dowcipna, tryskająca humorem. Czy ten humor wlewa Pani w spektakl?

- Będzie można się pośmiać. Ja się śmieję, bo patrzę na moich kolegów, jak zabawnie wyglądają w kostiumach. Samo to już mnie bawi. Te odwłoki. Zresztą, sama jak się zobaczyłam jako siostrę chrabąszcza, stałam przed lustrem i nie mogłam przestać się śmiać. I doświadczyłam, że w pampersach źle się chodzi...

Co jest dla Pani największym wyzwaniem przy pracy nad spektaklem?

- Pokonanie własnych słabości. Niestety, przydarzyła mi się kontuzja, do tego choroba i odejście mojego ukochanego psa. Na to nakładają się wyjazdy ze spektaklami. Ujarzmienie tego wszystkiego jest wyzwaniem.

A nie fakt, że reżyseruje Pani spektakl, w którym grają Pani koledzy-aktorzy? Że teraz musi im pani trochę poszefować?

- Przecież Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska, Wojtek Rogowski, czy Piotr Krótki też reżyserowali. Nie ma między nami żadnej bariery, bo ja też gram. A zespół doskonale wie co robić. To doborowa obsada! Z profesjonalistami mam dyskutować?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji