Artykuły

Koniec, i jeszcze raz!

"Celebration, czyli koniec. I jeszcze raz!" w Teatrze Dada von Bzdülöw. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Spektaklem "Celebration, czyli koniec. I jeszcze raz!" 20. urodziny świętował Teatr Dada von Bzdülöw, jedna z najważniejszych grup teatru tańca. Artyści potraktowali jubileusz z typową dla siebie autoironią

"Celebration", podobnie jak wcześniejsza o parę lat produkcja "Barricade of Love", pomyślane zostało jako wydarzenie jednorazowe; raczej pełen improwizacji happening teatralny, niż skończony, dopracowany spektakl.

Jak na przedstawienie teatru tańca było to przedsięwzięcie przygotowane z wielkim rozmachem: na scenie wystąpiło aż osiem tancerek (Katarzyna Chmielewska, Anna Steller, Tatiana Kamieniecka, Ula Zerek, Izabela Chlewińska, Dominika Knapik, Magda Jędra, Helena Ganjalyan-Pisarek) i czterech tancerzy (Radek Hewelt, Dawid Lorenc, Filip Szatarski, Leszek Bzdyl), wspieranych przez piątkę muzyków, oświetleniowca grupy Michała Kołodzieja, autorkę kostiumów Kasię Piątek, aktora Teatru Wybrzeże Marka Tyndę i autora wizualizacji do "Celebration" Maćka Salomona.

Przedstawienie to ciąg luźnych scen, w których - prócz utrzymanych w rozmaitych konwencjach choreografii - pojawia się tekst, wideo oraz... śpiew. Niebanalną rolę odgrywa tu wykonywana na żywo muzyka. Wykonywana przez nie byle kogo: trójmiejskim gwiazdom Mikołajowi Trzasce (współpracującym z Dadą regularnie) i Olu Walickiemu (autorowi muzyki do niedawnego "FRUUU") towarzyszyli muzycy warszawscy - Patryk Zakrocki i Paweł Szamburski (czyli duet SzaZa, znany z "Caffe Latte" Dady) oraz perkusista Hubert Zemler. Razem stworzyli oni hipnotyzujące utwory, które momentami stają się ważniejsze od samego tańca.

W tym często improwizowanym spektaklu można dostrzec - mniej lub bardziej wyraźnie - odwołania do wcześniejszych realizacji grupy, choćby "Czerwonej trawy" czy "Faktor T.". Tym razem jednak artyści zrezygnowali z literackiej lub filozoficznej podbudowy swojej pracy, postawili za to na charakterystyczne dla wielu z ich przedstawień abstrakcyjne poczucie humoru i autoironię. W przedstawieniu pojawia się sporo odwołań do 21 grudnia, zapowiadanego jako potencjalną datę końca świata. W przezabawnym kolażu wideo Maćka Salomona widzimy Godzillę rozbijającą gdański kościół Mariacki oraz potop zalewający Główne Miasto.

Jednak spektakl to nie tylko zgryw, czytać go można jako manifest - lub raczej: antymanifest - grupy na najbliższe lata. "Celebration, czyli koniec. I jeszcze raz!" rozpoczyna solo Mikołaja Trzaski na saksofonie, w trakcie którego na scenę wchodzą kolejne postaci, poruszające się mechanicznie, ubrane w przedziwne kostiumy, niczym cyrkowa trupa.

Lider formacji Leszek Bzdyl pojawia się przystrojony wyłącznie w kolorowe baloniki. I w tym momencie artyści wywołują do siebie urzędników z miasta i Urzędu Marszałkowskiego, którzy przyszli na spektakl, aby wręczyć najważniejszym postaciom Teatru Dada von Bzdülöw jubileuszowe nagrody.

To jeden z najciekawszych - i najzabawniejszych jednocześnie - momentów spektaklu, gdy oficjalna uroczystość staje się kolejnym elementem urodzinowego show, integralną częścią przedstawienia teatralnego. Bo taka jest i stara się być Dada w swoich ostatnich przedstawieniach - niepoważna, choć niekpiąca z widza, autoironiczna, skupiona na pozytywnych emocjach.

Na zakończenie przedstawienia artyści ponownie wychodzą na scenę w kostiumach, w których otwierali jubileuszowy show. Tym razem zrzucają na stertę rekwizyty i instrumenty, stają razem w grupie i wypatrują poranka.

Taka klamra przypomina, jak żywo oniryczne wizje z najlepszych filmów Federico Felliniego (choćby jego słynne "Osiem i pół"), w których artystę odwiedzają postacie z przeszłości oraz istoty fikcyjne.

To skojarzenie nieprzypadkowe, bo "Celebration" było także widowiskiem autotematycznym, opowiadającym nie tylko o historii Teatru Dada, ale też podejściu grupy do teatru i sztuki w ogóle. W spektaklu ciągle powracają elementy typowo jarmarczne: "cyrkowe" otwarcie i finał, układ choreograficzny przypominający zapasy czy efektownie połyskujące peruki z "anielskich włosów" aktorek (Syren? Muz?) uwodzących tancerzy.

Bo teatr to niepowaga, to jarmark, to połyskujące, efekciarskie rekwizyty - zdają się mówić swoim przedstawieniem artyści Teatru Dada von Bzdülöw. I niesamowite jest to, że za pomocą tych tanich chwytów udaje się powiedzieć coś ważnego o świecie, wzruszyć i poruszyć widza, stworzyć prawdziwą sztukę. Co Dadzie przez ostatnie 20 lat udawało się praktycznie w każdym spektaklu. I oby udawało się przynajmniej przez kolejne dwie dekady!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji