Artykuły

Poszli w "Tango"

"Tango" Sławomira Mrożka uchodziło zawsze za sztukę niemal kultową. A na pewno za jedną z najlepszych propozycji tego autora i jedną z najlepszych polskich sztuk współczesnych. Czy po 31 latach od prapremiery nadal "Tango" pozostaje żywe i nic nie straciło ze swej wartości? No, z pewnością ta szczególnego rodzaju sztuka rodzinna nie śmieszy już tak jak ongiś, i na pewno nie pozwala odczytywać się w sposób doraźnie polityczny. Bo przecież brutalny plebejusz Edek, w finale chwytający całą rodzinę za mordę, przez wiele lat uosabiał realny socjalizm i dyktaturę ciemniaków - jak to określał kiedyś Kisielewski. Natomiast Artur był symbolem tych wszystkich młodych inteligentów, którzy snuli jakieś szlachetne wizje, ale w końcu zgłupieli, poszli na współpracę z przyszłym "hegemonem", a potem po prostu zostali zmiażdżeni przez walec pretorianów nowej władzy proletariackiej.

Przedstawienie kaliskie zaczyna się mało obiecująco, ale potem się wyraźnie rozkręca. Niestety, reżyser i teatr kryją się za podwójną gardą, czyli odległą parabolą Mrożka, wielopiętrową i wieloznaczną, ograniczając się do - sprawnego zresztą - przedstawienia jej na scenie. Zabrakło jednak nowych akcentów, zabrakło interpretacji, która próbowałaby uwypuklić wyraźnie jeden z zasadniczych sensów tej sztuki i wskazać dla niego współczesny kontekst. W tej sytuacji górą są tylko aktorzy, którzy tworzą zgrabny ansambl, właściwie bez słabych punktów - co oczywiście należy zapisać także na konto reżysera Jana Buchwalda. Najlepiej wypadają: Janusz Grenda jako Stomil - rozmemłany artysta w piżamie, uznający jedynie niczym nie ograniczoną wolność i prawo do eksperymentu (choćby najdurniejszego); Jakub Ulewicz jako Artur - kwintesencja romantyka-inteligenta i radykała, apostoła i demagoga zarazem, zaczadzonego silną władzą; Warszosław Kmita jako wuj Eugeniusz - typ patrioty, który lubi hurraojczyźniane symbole i zawsze trzyma z silniejszym, a przy tym jest tak zasadniczy, jakby kij połknął; a także Mariusz Michalski jako Edek - prostak, cham i drań, który bezwzględnie wykorzysta fakt, iż nieopacznie odwołano się do jego siły.

Natomiast panie pozostają z lekka w cieniu. Aczkolwiek dobrze sobie radzą zarówno na katafalku (wesoła staruszka, czyli babcia Eugenia - Kazimiera Kubalska), jak i w ślubnej sukni (Ala - Monika Szalaty), czy w roli domowej kury, folgującej sobie z obcym kogutem (Eleonora - Bożena Remelska).

W sumie: dobre aktorstwo, sprawny spektakl, mrożkowski w stylu, ale rezygnujący z próby wyraźnego odczytania "Tanga" przez pryzmat dnia dzisiejszego. Jednym słowem: ruszyli w "Tango", ale ugrzęźli w groteskowej paraboli. (Do szerszej oceny i interpretacji tego przedstawienia powrócimy jeszcze w recenzji).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji